Dedykacja.

Opowiadanie w całości dedykowane Caroline ;*
Dziękuję za Twoje wszystkie szalone pomysły, które mi podsyłasz. Dziękuję za to, że z taką radością piszesz dla mnie fragmenty do rozdziałów. Dziękuję za Twoją obecność ;*

niedziela, 29 stycznia 2012

Rozdział 25.

 Weszłam na salą gimnastyczną razem z innymi kobietami. Przyznam, że trochę im zazdrościłam. Wszystkie uśmiechnięte, z ukochanymi przy boku. Ja na zajęcia chodziłam z Sophie. Cieszyłam się, że chociaż ona jest obok mnie. Zajęłam swoje miejsce i czekałam na przyjaciółkę, która jak zawsze miała się spóźnić. Instruktorka znów pouczała nas jak mamy oddychać. Wykonywałam jej polecenia w skupieniu, kiedy nagle drzwi sali się otworzyły. Odwróciłam się w tamtym kierunku, bo byłam przekonana, że to Sophie. Jakież było moje zdziwienie, gdy w przeciągu paru sekund w mego boku siedział Bastian! Spojrzałam na niego zaskoczona, jednak on nie reagował. Po pomieszczeniu rozległ się szept. No tak, w końcu Bastian jest znaną osobą w Niemczech. Puściłam to jednak mimo uszu.
-No dobrze. Teraz tatusiowie usiądą za mamusiami. Kładziemy dłonie na brzuszkach i się odprężamy- Instruowała nas. – Nie ma, co się denerwować. Oprzyj się o partnera, zamknij oczy i głęboko oddychaj- Mówiła spokojnie. Niechętnie wykonałam jej polecenie, ale jak mus to mus. Oparłam się o niego delikatnie, kładąc głowę na jego ramieniu. Przymknęłam oczy i starałam się spokojnie oddychać. Żadne z nas do tej pory się nie odezwało. Poczułam jak kładzie dłonie na brzuchu. Dzidziuś akurat się poruszył.
-Czujesz?- Zapytał zaskoczony tym, czego doświadczył. Spojrzałam na niego.- Fakt, głupie pytanie- Mruknął i znów nastąpiła niezręczna cisza, którą przerwałam.
-Skąd wiedziałeś, że tu jestem?
-Przymusiłem Sophie, żeby…
-Mogłam się tego domyśleć- Westchnęłam cicho i poprawiłam się na macie, na której siedziałam. Było mi trochę niewygodnie, ale po kilku minutach przeszliśmy na wielkie piłki.
-Dobrze, panowie stają naprzeciwko swoich kobiet i trzymają za dłonie. Dalej ćwiczymy oddech- Rzuciła instruktorka. Po sali rozległ się pomruk, a Bastian złapał mnie za dłoń. Znów zaczęłam oddychać, ale zrobiło mi się duszno i zakręciło mi się w głowie.
-Muszę wyjść- Mruknęłam.
-Chodź- Wyprowadził mnie z sali.- Jesteś strasznie blada- Dodał, kiedy stanęliśmy obok otwartego okna. Po chwili blondyn podał mi wodę w plastikowym kubeczku. Szybko ją wypiłam i niedługo potem było mi znacznie lepiej.- Często ci się to zdarza?
-Tylko, kiedy mam ciężki dzień- Odpowiedziałam.
-Coś się stało?
-Wszystko…Ciąża, szkoła, rodzice, ty…- Westchnęłam i wróciłam na salę ćwiczeń. Nie byłam gotowa na kolejną rozmowę z nim, ale tym go nie zniechęciłam. Kilka sekund później pojawił się obok mnie i był przy mnie do końca zajęć.

 Następnego dnia obudził mnie głos Joachima, więc niechętnie wstałam z łóżka i zeszłam do kuchni.
-Dzień dobry- Przywitałam się z nim.- Coś się stało?
-Sophie nie wróciła na noc- Wyjaśnił.
-Ach tak…- Westchnęłam i odwróciłam głowę, żeby się nie roześmiać.
-W sumie zadzwoniła, żebyśmy się nie martwili, bo zostaje na noc u koleżanki, ale pomyśl! Ona w szkole udaje taką rozkapryszoną dziewczynę, która odpycha wszystkich naokoło. Chce grać niedostępną, ale przecież znasz ją i wiesz, że taka nie jest…
-Tak, ma pan rację- Przyznałam mu.
-Nie ma w klasie koleżanek, a tu nagle oznajmia, że zostaje na noc u jednej z nich, bo muszą się przygotować do jakiegoś projektu, co to mają go razem robić- Powiedział.- Ach te dzieci!- Uśmiechnął się do mnie miło, po czym zniknął w swoim gabinecie.
-Tak, na pewno była na noc u koleżanki- Dodałam pod nosem.- A ta koleżanka to się Mesut nazywa…

 Postanowiłam, że pójdę na trening chłopaków, bo miałam dziś wolne w szkole. Podobnie jak Sophie. Zresztą, chodzimy do tej samej szkoły, więc nie ma się, co temu dziwić. Przeczuwałam, że i ją znajdę na treningu. Moje przypuszczenia okazały się słuszne. Trajkotała w najlepsze z Mesutem.
-Hejo- Przywitałam się z nimi.- Jeszcze się nie nagadaliście?- Zapytałam.- Soph, wiem, że nocowałaś u Mesuta- Wyszczerzyłam się.- Mnie nie oszukasz…
-Oj tam…- Zarumieniła się lekko i pocałowała Mesuta w policzek.- Leć, bo zaraz dostaniesz od trenera.
-A ty ode mnie- Odezwałam się jak Ozil zniknął nam z pola widzenia.
-Bastian mnie zmusił! Przysięgam!- Złapała się za serce, a ja nie wytrzymałam i parsknęłam śmiechem. Po chwili pomachałam mojemu braciszkowi, który szczerzył się niemiłosiernie.
-A ten, co taki zadowolony?- Zapytałam.
-Oni wszyscy tacy są, przypatrz się…No może Bastian taki niemrawy trochę, ale…
-On jest niemrawy od urodzenia- Mruknęłam i usiadłam na krzesełku. Przyjaciółka klapnęła obok mnie.
-Kurczę brakuje mi Lukasa…I Moniki i małego- Powiedziała po chwili milczenia.- Tęsknię za nimi.
-Może odwiedź ich w Koloni, co?- Podsunęłam.
-Genialny pomysł!- Pocałowała mnie w policzek.- Dzięki! Aaaa! Luka!- Pisnęła w pewnym momencie, kiedy podbiegł do niej synek Arjena.- Cześć smyku- Wytarmosiła go za policzki, a ja buchnęłam śmiechem.- Oj! Będziesz taka sama jak urodzisz własne- Wytknęła mi język.
-Ciocia będzie miała dzidzi?- Zapytał i wdrapał mi się na kolana.- A gdzie on teraz jest?
-W moim brzuszku- Wyjaśniłam, a on położył na nim swoją łapkę. Nie powiem, ale rozczuliło mnie to.
-Ale fajnie! Cześć dzidziuś!- Przywitał się, a ja poczułam łzy w kącikach oczu.- Ciocia! To będzie chłopczyk?
-Tak smyku- Powiedziałam.- Jak dorośnie to będziecie razem kopać piłę- Oznajmiłam mu, a on pisnął zadowolony i poleciał do taty, żeby mu o tym powiedzieć. Kątem oka zobaczyłam, że Bastian cały czas nam się przyglądał…


 Wszedłem do pustego mieszkania i zmęczony opadłem na fotel. Już od dłuższego czasu w głowie miałem słowa mojej mamy o tym, że powinienem dorosnąć, stać się odpowiedzialny, brać odpowiedzialność za swoje czyny. Dziecko musi mieć ojca, nie jest niczemu winne. Wiem jak ciężko jest Caroline, wiem, że rodzice wyrzucili ją z domu, a mimo to nie poszedłem wtedy do niej, żeby ją pocieszyć. Wczoraj błagałem Sophie, żeby powiedziała mi, gdzie jest. Dowiedziałem się, że w szkole rodzenia, więc od razu tam poszedłem. Była trochę zdziwiona, ale nic nie powiedziała. A ja po prostu czułem, że tam, przy niej i przy naszym dziecku jest moje miejsce. Tak podpowiadało mi serce. A dziś…Ta sytuacja na treningu. Obserwowałem jej zachowanie jak rozmawiała z małym Luką, jak się cieszy i wtedy coś mnie tchnęło. Przecież ona niedługo zostanie mamą, a ja tatą. Kiedy na Mundialu poszliśmy do łóżka, wiedziałem, co robię. Ona nie była tego do końca świadoma, bo była pijana. Ja również, ale mimo to wiedziałem, co robię. Procenty nie przyćmiły mojego mózgu, sam dobrowolnie chciałem tego. Jak mam to wyjaśnić? Oraz to, że byłam o nią taki zazdrosny? Mimo tego, że przy moim boku była Sarah, ja cały czas czułem, że jakaś siła przyciąga mnie do Caroline. Jednak bałem się jej o tym powiedzieć. Odkąd się poznaliśmy była dla mnie ważna, choć wcale tego nie okazywałem. Wiedziałem od dawna, że jest we mnie zakochana, a ja nie mogłem dopuścić do siebie myśli, że i ja mogłem coś takiego poczuć względem niej. Ale stało się. Po naszej nocy, umiejętnie udawałem, że nic się nie stało. A jak dowiedziałem cię o ciąży spanikowałem, bo przestraszyłem się tego wszystkiego. Bo nagle doznałem olśnienia, że mam to, o czym marzyłem od dziecka. Interwencje Sophie, Lukasa, Mesuta oraz mojej mamy dały efekty. Będę miał rodzinę, taką z prawdziwego zdarzenia. Kobieta, z którą mam dziecko jest dla mnie ważna od zawsze. Zawsze potrafiła mnie wysłuchać, mimo dzielących nas lat. Jej uśmiech był taki szczery, a w jej dużych i pięknych oczach zawsze widziałem miłość do siebie. Teraz mam ją przy sobie. Będę miał dziecko z kobietą, którą pokochałem już dawno temu, tylko nie miałem odwagi się do tego przyznać.



****

  
Witam ;*

Ostrzegałam przed jego długością ;D Mam nadzieję, że wytrwacie do końca, bo sam koniec jest tak naprawdę najważniejszy. Zaskoczyłam Was choć trochę tym wyznaniem Bastiana? Mam nadzieję, bo bardzo się starałam! ;D I tak oto karty zostały wyłożone ;D Teraz tylko czekać, co będzie dalej…

A ja rozdział dodaję dziś, bo Caroline ma dziś urodziny. Kurczę już trzy razy Ci życzenia składałam, ale zrobię to też tutaj ( nie martw się, nie napiszę tego, co na gadu xD) Więc moja kochana w ten szczególny, 18-stkowy dla Ciebie dzień życzę Ci dużo zdrowia, szczęścia, spełnienia marzeń i uśmiechu na twarzy! ;) I żebyś się nigdy nie zmieniała i pozostała taką osóbką jaką jesteś teraz ;) Jeszcze raz wszystkiego najlepszego ;*

I jeszcze rozdział do Ozilli z okazji wczorajszych urodzin ;)

Pozdrawiam ;*

piątek, 20 stycznia 2012

Rozdział 24.

 Kilka dni później wybrałam się z przyjaciółką do ginekologa na badania kontrolne. Dziś miała się dowiedzieć, kogo nosi pod sercem, więc obowiązkowo musiałam z nią tam być. Cały czas rozpamiętywałam to, co ostatnio zdarzyło się między mną, a Mesutem. I za każdym razem na mojej twarzy pojawiał się błogi uśmiech. Oczywiście Caroline od razu wyhaczyła, co jest grane i musiałam jej wszystko opowiedzieć. Cieszyła się tym, że chociaż mi się udało. Od razu ją pocieszyłam i powiedziałam jej, że Bastian jeszcze kiedyś zmądrzeje. Zaśmiała się tylko na moje słowa i nic wtedy nie odpowiedziała. Wiedziałam jak jej ciężko, ale co ja mogłam? Nic…Już tyle razy próbowałam przemówić mu do rozumu, ale bezskutecznie. No nic, może kiedyś się opamięta i pójdzie po rozum do głowy. Przed gabinetem zjawiłyśmy się punktualnie. Chyba denerwowałam się bardziej od przyjaciółki, sama nie wiem, dlaczego. Nie czekałyśmy długo, bo po chwili doktor poprosił nas do gabinetu. Sama zainteresowana od razu usadowiła się na wygodnym fotelu, a ja siadłam obok na krześle i z wielkim zainteresowaniem patrzyłam w monitor, choć lekarz go jeszcze nie włączył. Przyjaciółka zaśmiała się szczerze i pokręciła głową. Wtem lekarz uruchomił sprzęt i posmarował jej brzuch zimną mazią. Od razu na monitorze pojawił się obraz dziecka. Wzruszenie ścisnęło mnie za gardło.
-Soph, na Boga!
-Oj, no przepraszam- Wyksztusiłam, ale…
-Wiem, wiem- Uśmiechnęła się.- Można już ustalić płeć, prawda?- Zapytała lekarza, a on pokiwał głową.
-Zdrowy i silny chłopczyk- Oznajmił nam, a w jej oczach stanęły łzy.
-To najważniejsze- Powiedziała i pogłaskała swój brzuszek.
-Dokładnie- Przytaknęłam.- Dziękujemy doktorze!
-Proszę bardzo- Podał Caroline zdjęcie USG i poprosił, żeby zjawiła się za miesiąc. Pokiwała tylko głową i opuściłyśmy gabinet.
-Co ci jest kochanie?- Zapytałam jej, bo cały czas miała łzy w oczach.
-Nie mówiłam ci tego, ale jakieś dwa lata temu rozmawiałam z Bastianem. Tak ogólnie, o naszej przyszłości jak to będzie wyglądać. Powiedział mi wtedy, że zawsze marzył o synku…
Nic nie odpowiedziałam tylko mocno ją do siebie przytuliłam.

 Jak co sobotę wyszłam do pobliskiego sklepu zrobić zakupu. Pracowała tam moja dobra znajoma, która od razu do mnie podeszła.
-Witaj kochana! Chciałam ci pogratulować wnuka bądź wnuczku! Swoją drogą, że też nic mi nie powiedziałaś…
-Słucham?- Zdziwiłam się. Nie wiedziałam, o czym ona mówi.
-No jak to? Przecież Bastian będzie tatusiem.
-Sarah jest w ciąży?!- Rzuciłam w szoku.
-Przecież Bastian rozstał się z Sarah! O mój Boże! Ty naprawdę o niczym nie wiesz?- Zapytała, a we mnie zagotowało się ze złości. Żebym ja od obcych ludzi dowiadywała się, że mój syn będzie tatą! W dodatku rozstał się z dziewczyną, z którą był tyle lat. W głowie mi się to nie mieściło!
-Przepraszam cię, ale muszę coś załatwić- Powiedziałam i pospiesznie wyszłam ze sklepu. Od razu pojechałam do mojego dziecka. Wiedziałam, że będzie teraz na treningu. Udałam się do siedziby jego klubu. Przy wejściu stał ochroniarz, ale gdy tylko mnie zobaczył, zszedł mi z drogi. No tak, czasami robiłam awantury Bastianowi, więc ludzie mnie pamiętają. Od razu zobaczyłam tego mojego gałgana. Zauważył, że coś jest nie tak.
-Bastianie Schweinsteiger natychmiast tu podejdź!- Rzuciłam podchodząc do barierki.
-Cześć mamuś…Coś się stało?- Zapytał całując mnie w policzek.
-Czy coś się stało?! Jeszcze się pytasz?! Żebym ja od obcych ludzi w sklepie dowiadywała się, że będziesz ojcem i w dodatku jego mamą nie jest Sarah?! No czyś ty oszalał?! Dlaczego mi nie powiedziałeś?!- Wydarłam się na niego.
Kątem oka zobaczyłam jak koledzy z drużyny szczerzą zęby w szerokim uśmiechu. Domyślałam się, że oni też próbowali przemówić mu do rozsądku, ale jak widać bezskutecznie.
-Nie chciałem cię denerwować.
-Nie chciałeś, co?! Ile ty masz lat?! Nie zachowuj się jak szczeniak! Mów mi wszystko jak na spowiedzi.
-No, bo…Jakoś tak wysz…-Zaczął, ale mu przerwałam.
-Bastian, bo jak cię zaraz trzepnę to popamiętasz! Kto jest mamą twojego dziecka?
-Caroline.
-Czekaj, czekaj…Caroline? Ta Caroline? Ta miła, sympatyczna przyjaciółka córki trenera? Szkoda dziewczyny. Z takim bałwanem…Kiedy i jak?
-Na Mundialu. Za dużo wypiliśmy- Mruknął cicho z opuszczoną głową.
-Boże Święty! Widzisz i nie grzmisz…Co teraz planujesz z tym zrobić?
-Nic, a co…- Nie dokończył, bo uderzyłam go w głowę.
-Jeszcze jedno słowo, a naprawdę pożałujesz! Jaki ty jesteś nieodpowiedzialny! Jak to nic?! Dziecko potrzebuje obojga rodziców. Pomagasz jej chociaż?
-Dzwonie czasami…
-Nie wierzę! Nie tak cię wychowałam! Powiem ci tylko jedno. Nie chcę tracić kontaktu z wnuczkiem bądź wnuczką tylko, dlatego, że ty wszystko spieprzyłeś! Masz to wszystko naprawić! Trzeba było dwa razy się zastanowić zanim poszedłeś z nią do łóżka- Powiedziałam twardo i wyszłam. Nie mogłam uwierzyć w to, co ten chłopak wyprawia…

 Tydzień po tym zdarzeniu odbyła się impreza z okazji urodzin Mesuta. Wszyscy bawili się świetnie, gospodarz cały czas trzymał w ramionach Sophie. Cieszyłam się tym, że chociaż oni odnaleźli drogę do szczęścia. A ja nie byłam w dobrym nastroju, dlatego stałam jak słup podpierając ścianę. Wszystko mnie denerwowało i nagle poczułam ogromną chęć na połączenie smaków. Westchnęłam i podeszłam do stołu, na którym stało mnóstwo jedzenia. Ostatnio miałam strasznie dziwne zachcianki, które mnie przerażały. Wzięłam do ręki talerzyk i nałożyłam sobie wielkiego kotleta. Po chwili znalazł się tam mus czekoladowy. Moje oczy w międzyczasie napotkały smakowite ciastka, więc udekorowałam nimi moje danie. Posypałam wszystko piankami i już miałam sięgać po widelec, kiedy zauważyłam, że przygląda mi się Bastian.
-I co się tak gapisz jak ciele na malowane wrota?! Nie moja wina, że mam zachcianki!
-Przecież ja nic nie mówię!
-Jasne, już ja cię dobrze znam!- Warknęłam.
-Caroline, słuchaj…Z moich obliczeń wynika, że jesteś w trzecim miesiącu…
-Brawo mistrzu- Zaklaskałam.
-A to oznacza, że…
-Wiadomo już płeć- Dokończyłam za niego.- To chłopiec.
-Chłopiec? Ja…
-Zawsze marzyłeś o chłopcu, wiem. Pamiętam naszą rozmowę- Powiedziałam i spuściłam głowę.- Jest zdrowy i silny, tak powiedział mi lekarz.
-Wiadomo, po tatusiu- Uśmiechnął się.
-Chciałbyś- Wytknęłam mu język. Czy my właśnie normalnie rozmawiamy?! Chciał coś jeszcze dodać, ale pojawił się obok nas Mesut.
-Chciałabyś jeszcze coś do tego?- Zapytał.
-Znalazłbyś paprykę?- Podsunęłam, a Sophie ryknęła śmiechem. Ozil jednak ją uciszył i pognali razem do kuchni. Ciekawe, za ile z niej wrócą…- Chciałeś coś powiedzieć?- Zwróciłam się do blondyna.
-Nie, nie…Smacznego- Powiedział i zniknął z mojego pola widzenia. Przeszła mi ochota na jedzenie. Bezwładnie opadłam na kanapę i z czułością dotknęłam swojego brzucha.
-Czyżby do tatusia zaczęło coś docierać?- Zapytałam, a w odpowiedzi otrzymałam lekkie muśnięcie. To chyba był jakiś znak.



****

Witam ;*

Długi dziś rozdział macie, ale to chyba dobrze, nie? ;D Następne też będą podobnej długości także możecie się już przyszykować ;D
I już wiemy kogo pod sercem nosi Caroline ;) I czyżby do Bastiana w końcu zaczęło coś docierać? Ja już to wiem ;D A Was jeszcze trochę potrzymam w tej niepewności ^^ Wiem, jestem zła ;D
Hym…Nie wiem, co Wam powiedzieć jeszcze. Chyba tylko dodam, że do usłyszenia w następny piątek! ;)

Pozdrawiam ;*

piątek, 13 stycznia 2012

Rozdział 23.

 W przeciągu kilku dni wyprowadziłam się od Bastiana. Nie przyszło mi to łatwo, bo spędziłam w jego domu kawał swojego życia. Czy tego żałowałam? Jedyne, czego żałowałam to tego, że byłam taka głupia. Wtedy na Mundialu zdradził mnie pod moim nosem, a ja niczego się nie domyśliłam. Jak się czułam? Okropnie. Dowiedziałam się, że mój ukochany mnie zdradził i, że będzie miał dziecko z inną. Żyć nie umierać. Na kilka dni postanowiłam przeprowadzić się do rodziców. Jak na razie nie powiedziałam im, dlaczego. Nie chcę im tym zaprzątać głowy. Dziś miałam wziąć z jego mieszkania ostatnie rzeczy. Kluczem otworzyłam drzwi i dziękowałam w duchu, że nie ma go w domu. Nie chciałam go teraz widzieć. Ostatni raz rozejrzałam się po mieszkaniu, w którym spędzaliśmy najpiękniejsze chwile. Z trudem powstrzymałam łzy, które cisnęły mi się do oczu. Nie mogłam teraz płakać, nie teraz. Kątem oka zobaczyłam telefon, który leżał na kuchennym blacie. Pewnie zapomniał, jak zwykle. Zawsze to ja przypominałam mu o takich sprawach, ale teraz wszystko miało się zmienić. Westchnęłam ciężko i do głowy wpadł mi pewien pomysł. Musiałam z kimś porozmawiać, dlaczego wzięłam do ręki telefon mojego byłego już chłopaka i wystukałam wiadomość…

 Uczyłam się do sprawdzianu, kiedy komórka oznajmiła mi nadchodzącą wiadomość. Odczytałam smsa. „Cześć. Musimy się spotkać. Ważne”- Od Bastiana. Zdziwiłam się, ale odpisałam: „Ok. Przyjdź do domu Sophie. Ja nie dam rady się wyrwać”. Nie powiem, ale strasznie się zdziwiłam. Zazwyczaj do przyjaciółka mnie wrabiała na spotkanie z nim, nigdy na odwrót. Nie wiedziałam, co o tym myśleć, ale usłyszałam dzwonek do drzwi, dlatego poszłam otworzyć. Jakież było moje zdziwienie, kiedy zauważyłam, kto zaszczycił mnie moją obecnością.
-Co ty tu robisz?- Zapytałam. Byłam w totalnym szoku.
-Mogę wejść?- Padło pytanie z ust gościa. Uchyliłam szerzej drzwi i wpuściłam do środka Sarah.
-Chciałam porozmawiać.
-O, czym?
-Bastian mi wszystko powiedział- Odpowiedziała, a ja nie wiedziałam jak zareagować.- Chcę żebyś wiedziała, że z nim zerwałam i…
-Ja przepraszam…Wiem, że to nic nie naprawi, ale ja naprawdę przepraszam. Byłam głupia, wiem. Nie chciałam, żeby to wszystko tak…- Nie udało mi się skończyć.
-Dasz mi coś powiedzieć?- Przerwała mi. Pokiwałam głową milknąc.- Doszłam do wniosku, że powinniście być razem. Dziecko potrzebuje obydwoje rodziców, a ja nie chcę stać na przeszkodzie. Ono nie jest niczemu winne. Nie jest winne głupoty swoich rodziców. Z resztą…Między mną, a Bastianem od dawna coś zaczynało się psuć. To, co on powiedział mi, o twojej ciąży to otworzyło mi oczy. Prawdę mówiąc jestem ci nawet wdzięczna. Inaczej nigdy bym tego nie dostrzegła.- Mówiła, a ja stałam jak słup soli z dziwną miną.- Wyjeżdżam do USA. Podpisałam wielki kontrakt.
-Sarah…Ja chcę ci tylko powiedzieć, że ja z nim nie będę. Nie sądzisz, że dla dziecka najgorszym widokiem są kłócący się rodzice? Dziecko wolałoby widzieć rodziców, którzy się kochają…
-Ale przecież ty kochasz Bastiana.
-Tak, ale nie znaczy to, że on kocha mnie- Odpowiedziałam.
-Wiem, że to dziwnie zabrzmi, ale on cię kocha. Nosisz pod sercem jego dziecko, a to już wiele znaczy. Może mówić, że nic do ciebie nie czuje, ale jesteś mamą jego dziecka. To bardzo dużo. I jestem pewna, że kiedyś w końcu dojdziecie do porozumienia. Musicie w końcu szczerze porozmawiać. A ja wam w tym przeszkadzać nie będę. Pójdę już. Wieczorem mam samolot. Przepraszam, ale ściskać cię nie będę.
-Rozumiem…Przepraszam cię za wszystko i mam nadzieję, że uda ci się spełnić swoje marzenia tam w Stanach.
-Powodzenia- Powiedziała zamykając za sobą drzwi. Stałam w szoku jeszcze przez parę minut. Nie mogłam się na niczym skupić, nie mogłam…

 Nie chciałam przeszkadzać w nauce Caroline, dlatego udałam się na stadion, żeby pooglądać trening chłopaków. Skończył się już pół godziny temu, tata pojechał już do domu, a ja czekałam na Mesuta. Pogadałam już z wszystkimi chłopakami, a jego nadal nie było. W pewnym momencie pojawił się obok mnie z szerokim uśmiechem i pocałował w policzek. Odwzajemniłam gest i pożegnałam się z chłopakami. Ozil pociągnął mnie w kierunku szatni, bo powiedział, że czegoś zapomniał. Zaśmiałam się z jego głupoty i poszłam za nim. Szliśmy w zupełnej ciszy. Jak się okazało nie zabrał mnie do szatni tylko do magazynku, a ja spojrzałam na niego zdziwiona. Nic nie powiedział tylko zaczął mnie namiętnie całować, gładząc po plecach. W jednej chwili zrozumiałam, o, co mu chodzi.
-Mam nadzieję, że jesteś tego pewna tak samo jak ja- Wyszeptał. W ramach odpowiedzi pocałowałam go i ściągnęłam z niego koszulkę.- Wezmę to za tak.
-Nie gadaj tyle- Mruknęłam. W mgnieniu oka pozbyliśmy się ubrań i po chwili byliśmy już zupełnie nadzy. Kiedy całował moje ciało przeszedł mnie dreszcz. Głośno westchnęłam i wbiłam paznokcie jego plecy. Po dłuższych pieszczotach podniósł mnie delikatnie, a ja oplotłam go nogami. Położył mnie na miękkich poduszkach, po czym zaczął całować mój brzuch. Cały czas wędrował ustami po moim ciele. Od ust, do szyi po sam dół. Po chwili rozsunął moje uda patrząc mi w oczy. Dałam mu znak do dalszego działania. Badając moją reakcję wszedł we mnie. Cicho jęknęłam i zacisnęłam dłonie na leżących pode mną ręcznikach. Ból mieszał się z przyjemnością. Poczułam jak Mesut splata nasze dłonie. Poruszał się powoli, ale stanowczo. Przywarłam do niego mocniej, bo chciałam więcej. Znacznie przyspieszył tempo. Kochaliśmy się długo i czule. Przeżyłam swój pierwszy raz z kimś wyjątkowym. Z chłopakiem, którego kocham ponad życie. Nasze oddechy stawały się coraz cięższe i płytsze. Nigdy nie czułam się tak jak teraz. Oboje byliśmy spełnieni…



****

Witam ;*

Jak Wam obiecałam w poniedziałek tak Wam dziś rozdział dodaję ;)
Cóż mogę dodać? Podoba mi się ^^
I przynajmniej już wiem, co będzie się działo dalej. W sensie, że mam konkretne plany, co do jakiś pięciu następnych rozdziałów ;D

Hym…Mam nadzieję, że Wam również się podoba. I będę kończyć, bo już nic sensownego nie mam do powiedzenia ;)
A! Nie wiem, kiedy będzie ten nagłówek, bo nie mam głowy do tego ;D

Pozdrawiam ;*

poniedziałek, 9 stycznia 2012

Rozdział 22.

 Nie wytrzymałam i pojechałam na stadion. Dostałam cynk od Holgera, że mają trening popołudniu. Wkurzona wlazłam na trybuny, gdzie siedzieli chłopcy zamiast trenować. Od razu wzięłam Bastiana za ucho i zaczęłam się na niego drzeć.
-Jesteś totalnym palantem! Nie masz mózgu! Czy ty zdajesz sobie sprawę z tego, co przechodzi Caroline?! Ta dziewczyna ma 19 lat, uczy się i zarabia na życie i jest w ciąży! Nosi pod sercem twoje dziecko, tata wyrzucił ją z domu, a ty nawet nie zadzwonisz i nie zapytasz czy z nią i z dzieckiem wszystko w porządku! Będziesz tatą do cholery! Zachowuj się odpowiedzialnie. Niby masz te 25 lat, a zachowujesz się jak gówniarz! Zbierz się w sobie, bo jak nie to wrócę tu i skopię ci tyłek!- Wykrzyczałam mu prosto w twarz i zaczęłam ciężko oddychać. Nie sądziłam, że to tak będzie wyglądać.
-Dzięki Sophie, że przez ciebie wszyscy dowiedzieli się o tym, że zdradziłem Sarah i będę miał dziecko z Caroline- Rzucił z ironią.
-Gówno mnie to obchodzi! Pamiętaj to, co ci powiedziałam. Ja nie rzucam słów na wiatr!- Warknęłam.
Cała drużyna patrzyła się to na mnie to na niego. Wszyscy byli zaszokowani tym, co usłyszeli. Wszyscy oprócz Mesuta, Thomasa i mojego taty, który pokazał mi uniesiony do góry kciuk. Uśmiechnęłam się do niego lekko i opuściłam stadion.

 Kończyłam właśnie naleśniki, kiedy do domu wpadł uśmiechnięty Joachim. Od razu wyczuł, że coś ładnie pachnie i pochwalił mnie za talent kulinarny. Powiedziałam mu, żeby wziął sobie kilka, bo sama wszystkich nie zjem. Od razu nabrał sobie porcję na talerz i zniknął w swoim gabinecie. Chwilę później zjawiła się Sophie.
-Cześć! Masz ochotę na naleśnika?
-Nie, dzięki. Byłam u Bastiana- Wypaliła, a mnie ścięło.- Przepraszam, ale nie mogłam już tego dłużej wytrzymać!
-Sophie!- Nie powiem, ale lekko się zdenerwowałam.- Dlaczego?
-Bo tak! Wiesz, że jestem uparta- Westchnęła i spojrzała na mojego naleśnika, którego właśnie jadłam.- Albo sobie wezmę…
Uśmiechnęłam się lekko i nagle stanęłam w bezruchu.
-Sophie…
-Co jest?- Zapytała.
Nic nie odpowiedziałam tylko dotknęłam swojego brzucha. Znowu. Poczułam delikatne muśnięcie.
-Daj rękę- Poprosiłam, a gdy mi ją podała, położyłam jej dłoń na moim brzuchu. I znowu…
-O jaaaaa!- Otworzyła szeroko buzię.- Czujesz?
-No oczywiście…Przecież to się dzieje we mnie…

 Kiedy Sophie wygarnęła mi to wszystko, byłem przerażony. Doskonale wiedziałem, że Caroline jest w ciąży, ale teraz dotarło do mnie to, że zostanę tatą. Myślami odpłynąłem do tamtej nocy, kiedy to się stało…Obydwoje byliśmy pijani i stało się. Nigdy bym nie przypuszczał, że to może się tak skończyć. Byłem kompletnie nieobecny, co zauważyła Sarah.
-Co się dzieje kochanie?
-Nic…Zamyśliłem się. Słuchaj…Thomas wymyślił jakieś spotkanie dla najbliższych znajomych. Wpadniemy?- Zaproponowałem.
-Jasne, nie mam nic przeciwko- Uśmiechnęła się delikatnie. Odetchnąłem z ulgą…

 Thomas wymyślił sobie jakieś spotkanie, na które kompletnie nie miałam ochoty. No, ale zagroził, że się obrazi, jeśli nie przyjdę, więc nie miałam wyjścia. Założyłam pierwsze lepsze ciuchy, w które jeszcze się mieściłam i pojechałam do niego. Przed jego domem zdałam sobie sprawę, że to jakaś grubsza impreza, bo słyszałam jak Lukas się drze, że wszystkich pokona. Zadzwoniłam dzwonkiem i po chwili drzwi otworzyła mi Lisa- żona Thomasa.
-Cześć- Przywitała się buziakiem w policzek i wpuściła do środka.
-Hej- Odwzajemniłam.
-Thomas zaprosił kilku chłopaków z reprezentacji…Jest też Monika, Sophie i…
-Sarah- Dodałam, a ona spojrzała na mnie przepraszająco.- Spokojnie dam radę.
-Siostra!- Krzyknął Thomas i rzucił się na mnie.
-Dusisz mnie…- Jęknęłam i usiadłam obok Sophie. Przyjaciółka od razu objęła mnie ramieniem.
-Dobra ludzie! To może zagramy w butelkę?! Ja kręcę!- Wrzasnął Lukas.
-Na mnie nie licz- Mruknęłam.
-Oj no weź!
-No dobra…Ale nie gramy na chamskie, jasne?
I gra rozkręciła się na dobre. Pech chciał, że akurat padło na mnie.
-Szczerość, czy zadanie?- Zapytał Thomas.
-Szczerość- Jęknęłam zrezygnowana.
-Bastian jest dobry w łóżku?- Wypalił, a mnie ścięło. Sarah zakrztusiła się sokiem, a reszta wybuchła śmiechem. Jedynymi, którym nie było do śmiechu to ja, Sarah i Bastian.
-To chyba nie mnie powinieneś o to pytać- Wybrnęłam. Po chwili zakręciłam butelką i padło na niego. Szlag by to!
-Szczerość- Wypalił od razu.
-Czemu ingerujesz w przyjaźń moją i Ikera?
-Po prostu go nie lubię i tyle.
-To nie jest odpowiedź na moje pytanie.
-Jest- Rzucił twardo i zakręcił butelką.

 Wiedziałam, że między nimi coś się działo. Nie jestem głupia ani ślepa. Widziałam jak mój Bastian na nią patrzy, jak ona patrzy na niego. Zastanawiałam się tylko, czy to jest jeszcze mój Bastian. Złapałam mojego chłopaka za rękę i wyszłam z nim przed dom.
-Powiedz mi, co się dzieje…
-Ale, o co ci chodzi?
-Nie kłam. Wiem, że między tobą, a Caroline coś się dzieje- Rzuciłam zła i w duchu błagałam, żeby to były tylko moje urojenia.
-Sarah…
-Widziałam jak zareagowaliście, kiedy Thomas zapytał ją jaki jesteś w…
-Przespałem się z nią- Wypalił.
-Słucham?- Myślałam, że się przesłyszałam.
-Na Mundialu. Zdradziłem cię.
-Nie wierzę- Pokręciłam przecząco głową nie chcąc do siebie dopuścić jego słów.
-Ona jest ze mną w ciąży- Dodał, a mnie już totalnie ścięło. W oczach zebrały mi się łzy. Nie wytrzymałam i strzeliłam go w twarz.
-Chyba wiesz, co to oznacz- Odpowiedziałam.
-Przepraszam.
-To koniec- Zakończyłam naszą rozmowę i nie zważając na nic ruszyłam na postój taksówek. Nie mogłam uwierzyć, że on wyrządził mi takie świństwo…



****


Witam ;*

Prawda wyszła na jaw! I to wszystko przez grę w butelkę ;D
Ciekawych rzeczy się można dowiedzieć, nie? Hym…Pomysł był mój, a opisała go Caroline ;D Tak tylko mówię ^^

Następny postaram się Wam dodać w piątek ;) Mam nadzieję, że ta sztuka mi się uda ;D
Nie marzę o niczym innym byleby już nastał ten dzień ^^ Bo ten tydzień w szkole naprawdę mnie przeraża…Ale dam radę ;D

Co jeśli chodzi o piłkarskie emocje? Cieszę się tym, że Chelsea wczoraj wygrała i tym, że Real również i tym, że utrzymuje swoją przewagę i tym, że Bastian wrócił i, że Ivica jednak zostaje w Bayernie ;)

Pozdrawiam ;*

poniedziałek, 2 stycznia 2012

Rozdział 21.

 Moja córka wyszła gdzieś z Sophie, a mąż jak zwykle o tej porze wyszedł do pracy. Postanowiłam zrobić generalne porządki w domu. Zaczęłam od kuchni, później salon, łazienkę. Dopiero na sam koniec zostawiłam sobie naszą sypialnię i pokój córki. Wiedziałam, że nie powinnam tam wchodzić bez jej zgody, ale pomyślałam, że zrobię jej tym małą niespodziankę. Umyłam już okna i zaczęłam sprzątać z biurka, kiedy niechcący strąciłam jeden z leżących zeszytów, z którego wypadła kartka. Mimowolnie ją podniosłam i trochę się zdziwiłam. Zwolnienie z wychowania fizycznego? Własnoręcznie podpisane przez lekarza? Przecież moja córka uwielbia ten przedmiot! Zaciekawiło mnie to, co jest tego przyczyną, więc zaczęłam czytać dalej. I wtedy zdębiałam. Ze ścierką w jednej dłoni, a ze zwolnieniem w drugiej usiadłam na łóżku. Czułam, że cała zbladłam. Jaka ciąża do cholery?! Moja córka?! W ciąży? Z kim?!
-Cześć mamo- O wilku mowa.- O posprzątałaś…Ale wiesz, że nie trzeba było!- Uśmiechnęła się i dała mi całusa w policzek.
-C-Caroline, co to jest?- Zapytałam i podałam jej zwolnienie pod nos.
-Eee…Zwolnienie- Wydukała i usiadła obok mnie.
-KIEDY ZAMIERZAŁAŚ NAM O TYM POWIEDZIEĆ?!- Wrzasnęłam, a ona skuliła się w sobie.
-Przepraszam…Nie wiedziałam jak- Zaczęła.
-Co tu się dzieje?- Mąż wrócił z pracy.
-Caroline jest w ciąży- Powiedziałam do niego.
-Słucham?
-Tak, jestem w ciąży. Zadowoleni?!
-Ale…Jak to?
-Normalnie…
-Caroline! Z kim? Jak? Kiedy?! Chociaż…Na Mundialu, prawda?- Zadał pytanie mój mąż.
-Tak- Wyjąkała.- I uprzedzając twoje następne pytanie…Tak to piłkarz.
-Który?
-B-Bastian…
-Schweinsteiger?! Ale z tego, co wiem on ma dziewczynę! Boże! Przespałaś się z zajętym chłopakiem?! I do tego zaszłaś z nim w ciążę? Powiedziałaś mu?
-Tak.
-I jak on to przyjął? Choć po, co ja się pytam! Zachwycony pewnie nie był! Dziewczyno, czy ty w ogóle myślisz?!
-Kochanie uspokój się- Próbowałam uspokoić męża.- Przecież…
-Cisza!
-Byliśmy pijani. To nie tylko moja wina!- Caroline podniosła się z łóżka.- Ale jeśli was zawiodłam to przepraszam!
-Nigdy bym nie pomyślał, że wyrośniesz na kogoś takiego! Wynoś się z domu, słyszysz?! Nie będę wychowywał jakiegoś bękarta!- Wrzasnął.- Natychmiast!
-Ale tato…
-Natychmiast!
-Mamo?
-Kochanie, przecież to nasza córka!
-Nie obchodzi mnie to! Możesz iść z nią jeśli chcesz…Droga wolna- Powiedział i wyszedł trzaskając drzwiami.
-To chyba zacznę się pakować- Córka podeszła do szafy, a ja położyłam jej dłoń na ramieniu.- Naprawdę was przepraszam. Rozumiem tatę…
-Przestań! Ja zaraz mogę zacząć się pakować z tobą, córeczko. Przecież wiesz, że cię z tym nie zostawię…
-Nie mamo…Nie pogarszaj sytuacji. Pójdę do Sophie…Może kiedyś tata ochłonie…Ale będziemy w kontakcie, prawda?
-Oczywiście, że tak! Będę babcią- Szepnęłam i położyłam dłoń na jej jeszcze płaskim brzuchu.- Przepraszam cię za tatę…Kocham cię.

 Stanęłam z walizką przed domem Sophie. Jedna łza spłynęła mi po policzku. To nie tak miało być. Nacisnęłam dzwonek. Po chwili w drzwiach stanęła moja przyjaciółka.
-Cześć. Mogłabym u ciebie przenocować?- Zapytałam siląc się na uśmiech, ale wyszedł mi tylko grymas.
-Jasne, wchodź. Co się stało?- Wzięła ode mnie walizkę i popatrzyła na mnie.
-Rodzice się dowiedzieli…Tata wpadł w szał. Wyrzucił mnie z domu- Wydusiłam z siebie i wybuchłam płaczem. Sophie przytuliła mnie do siebie.- Mama chciała iść ze mną, ale nie chciałam, żeby i ona miała nieprzyjemną sytuację…Muszę znaleźć jakąś pracę i mieszkanie. Ale w tym stanie…
-Cśśś…Spokojnie. O nic się nie martw- Zaprowadziła mnie do swojego pokoju. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam…

 Caroline zasnęła wyczerpana. Podziwiam ją. Dopiero teraz płakała. Ja na jej miejscu ryczałabym na okrągło. A ona…Odkąd dowiedziała się o ciąży, pokochała to dziecko bezgraniczną miłością. Wiedziała, że Bastian nigdy nie odwzajemni jej uczuć, dlatego kochała to dziecko podwójnie. Zeszłam do salonu, który sąsiadował z gabinetem taty. Zapukałam w drzwi i weszłam do miejsca jego pracy.
-Tato możemy pogadać?- Zapytałam niepewnie.
-Oczywiście córeczko. Coś się stało?
Usiadłam naprzeciwko niego i opowiedziałam mu o Caroline. Strasznie się przejął, bo przecież traktował ją jak własne dziecko. Od razu zapowiedział, że z nami zostaje i że coś się wymyśli. Przytuliłam się do niego mocno.
-Dziękuję tatku. Kocham cię.
-Ja ciebie też Sophie- Uśmiechnął się.

 Obudziłam się z bólem głowy i od razu zauważyłam, że nie jestem u siebie.
-Długo spałam?- Spytałam Sophie.
-Trochę…Zjesz z nami kolację? Mama zrobiła.
-Nie wiem. Nie chcę robić kłopotu…
-Żaden kłopot. I tata powiedział, że od dziś mieszkasz z nami. Nie gniewaj się, ale powiedziałam mu, co i jak…
-Ale…
-Spokojnie. Będzie dobrze. Wiesz, że moi rodzice traktują cię jak własną córkę, dlatego o nic się nie martw. Chodź, musisz dużo jeść- Złapala mnie za rękę i wyciągnęła do jadalni. Po raz pierwszy czułam się w tym domu trochę nie swojo. Jednak, gdy zauważyłam, że nic w ich zachowaniu się nie zmieniło odetchnęłam z ulgą. Myślałam, że będą mnie oceniać jak moi rodzice, ale nie. Wszystko było dobrze. Szkoda, że mój ojciec nie jest taki jak tata Sophie.



****

Witam ;*

Wiem, że miał być w piątek, ale nie dałam rady ;D W sumie to dodaję go od trzech dni, ale dopiero dziś się w sobie wzięłam i go napisałam ;D Nie cały, tylko fragment, bo druga część napisana od wakacji ^^
No i jej rodzice się dowiedzieli o wszystkim…Tata wyrzucił ją z domu. Jak widzicie nie ma lekko. A mogę Wam zdradzić, że w następnym to się będzie działo ;DD

I jestem mega szczęśliwa, że Chelsea dziś wygrała ;))
I w ogóle szczęścia w nowym roku! ;*

Nie patrzcie na nagłówek ^^ Szablon się robi ;D

Pozdrawiam ;*