Dedykacja.

Opowiadanie w całości dedykowane Caroline ;*
Dziękuję za Twoje wszystkie szalone pomysły, które mi podsyłasz. Dziękuję za to, że z taką radością piszesz dla mnie fragmenty do rozdziałów. Dziękuję za Twoją obecność ;*

sobota, 29 października 2011

Rozdział 12.

 Obudziłam się rano w nie najlepszym nastroju. Kiedy chłopcy wczoraj wrócili to od razu wpakowaliśmy się do autokaru, który zawiózł nas do kolejnego miasta, w którym mieliśmy dziś rozegrać mecz z Argentyną. Wczoraj nie gadałam ani z Bastianem, ani z Sophie. Bastian mnie olał, a co do mojej przyjaciółki…Wiedziałam, że bardzo to przeżyje i na razie nie chciałam jej tym zawracać głowy zwłaszcza, że ona sama nie miała za ciekawej sytuacji. Jednak wczoraj zauważyłam jak Lukas spogląda na mnie dziwnie i domyśliłam, że Schweinsteiger mu wszystko wyśpiewał. No cóż…Muszę jakoś z tym żyć. Poleżałam jeszcze chwilę i po namyśle stwierdziłam, że jednak muszę porozmawiać z przyjaciółką. Musiałam się jej wyżalić…Bo jak nie jej to komu?
Zastanawiałam się gdzie ona się podziewa, ale po chwili wyszła z łazienki.
-Hej- Przywitała się.- Jestem padnięta!
-Ja tak samo…Nawet z łóżka mi się nie chce wstać- Mruknęłam.
-To ja ci pomogę!- Zaśmiała się i zdarła ze mnie kołdrę.
-SOPH!
-No wstawaj, wstawaj! Śniadanie czeka!
Chcąc nie chcąc wstałam z ciepłego łóżka i poszłam do łazienki, żeby się choć trochę ogarnąć.

 Siedziałam przy stole i grzebałam łyżką w talerzu. Nie miałam na nic ochoty, więc tępo wpatrywałam się w jedzenie. W pewnej chwili, nawet nie wiem, kiedy nabrałam trochę papki na łyżkę i przyglądałam jej się z zaciekawieniem. Nie wiem, co mnie podkusiło, że wygięłam ją i bez zastanowienia puściłam. Zawartość znalazła się na twarzy Bastiana.
-Matko Boska! Przepraszam! Ja nie chciałam.- Zaczęłam panikować i rzuciłam się w jego stronę by go wytrzeć.
-BITWA NA ŻARCIE!- Wrzasnął Podolski, a reszta chłopaków ryknęła i zaczęli obrzucać się wszystkim, co mieli pod ręką.
-Caroline! Coś ty narobiła?!- Prychnęła na mnie Sophie, ale po chwili dostała jajecznicą w twarz.
-Uciekamy zanim twój tata przyjdzie!- Pociągnęłam ją w stronę wyjścia, gdzie stała Sarah. Zatrzymałam się za nią.- Skoro to bitwa na jedzenie- Mruknęłam i wzięłam do ręki placek z bitą śmietaną w dłoń. Podeszłam do blondyny i przedzwoniłam jej nim prosto w twarz, po czym uciekłam razem z przyjaciółką. Wrzask taty było słychać w całym hotelu.
Nieźle im się oberwało za zdarzenie ze stołówki. Podolskiemu najbardziej jako, że to on krzyknął hasło zagrzewające do walki.

 Leżałam na łóżku i wpatrywałam się w roześmianą twarz Caroline, co było dziwne, bo wczoraj jej humor był totalnie do bani.
-No i co się cieszysz? Podolski nam się odpłaci. Reszta też.
-Oj tam. Mumia dostała ode mnie w twarz.
-Hahahaha…To było piękne! No i przyznaję…Teraz w sumie żałuję, że nie ma tutaj Anny- Dodałam i oboje się roześmiałyśmy. Nasze chichoty przerwało pukanie do drzwi. Spojrzałyśmy po sobie.
-Już po nas!- Pisnęłyśmy i schowałyśmy się pod łóżkami.
-Kici kici! Gdzie jesteście mały wredne?- Usłyszałyśmy głos Podolskiego.- Przez was biegam już nie dwadzieścia, a trzydzieści kółek i w dodatku mam zakaz wychodzenia na miasto podczas czasu wolnego. Oberwiecie. Nie wyjdę stąd dopóki was nie znajdę- Mówił jak opętany otwierając szafę i drzwi do łazienki.
-Stary daj już spokój- Powiedział Bastian.
-Pogięło? Ja je normalne zabije!
-W sumie pomogę ci…Po śniadaniu znowu musiałem się przebierać- Dodał i zaczął poszukiwania z przyjacielem.
Spojrzałam na wystraszoną Caroline, kiedy ktoś pociągnął mnie za nogę.
-AAAAAAA! Podolski nie bij! Pamiętaj, że mój tata jest trenerem i jeśli nam coś zrobisz to mu powiem i będziesz miał nawet sto kółek!- Wrzasnęłam szybko. W między czasie Bastian wyciągnął spod łóżka Caroline.
-Łapy precz!- Warknęła na niego i odskoczyła jak oparzona. W oczach miała ogniki nienawiści. Nie wiedziałam, że to się tak skończy. Bastian posłusznie ją zostawił, ale bezgłośnie powiedział, że muszą pogadać. Spojrzałam z powrotem na myślącego Lukasa.
-Weź, bo ci się mózg przegrzeje.- Mruknęłam i strzeliłam go w ramię.
-Nic ci nie zrobię pod warunkiem, że pogadasz z tatą i powiesz mu, żeby zniósł ten zakaz opuszczania hotelu…Proszę, proszę, proszę!
-Okej niech ci będzie- Uśmiechnęłam się lekko. Kątem oka znów spojrzałam na przyjaciółkę, która dalej wpatrywała się w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą stał blondyn. Dłonie miała zaciśnięte w pięści. Trochę mnie to zaniepokoiło…Wieczorem z nią pogadam. Teraz czeka nas droga na stadion!
Znowu te same emocje, które towarzyszyły nam podczas każdego meczu naszych. Strasznie denerwowało mnie zachowanie Bastiana. Ale skoro dziś sam powiedział, że musimy pogadać…W sumie to straciłam już na to ochotę, ale. Skoro wczoraj sama tego chciałam…Nawet nie zwróciłam uwagi na to, że mecz już się rozpoczął. Mimo iż kochałam ich całym sercem i bardzo mocno wierzyłam w ich wygraną nie miałam siły na to patrzeć. Zwłaszcza, że Sarah stała obok nas i wydzierała się do swojego chłopaka, który przesyłał jej buziaki. Mruknęłam do Soph i jej taty, że źle się czuję i zeszłam do szatni chłopaków. Niech się dzieje, co chce. Ja muszę pomyśleć…

 Od wczorajszego dnia zastanawiało mnie dziwne zachowanie Caroline. Była strasznie cięta na Bastiana, a ja nie wiedziałam dlaczego. Musiałam z nią koniecznie o tym porozmawiać…W dodatku teraz powiedziała, że nie ma ochoty oglądać meczu tylko zeszła do szatni. Nie wiedziałam, co się z nią dzieje…Jednak to miejsce nie było odpowiednie na szczerą rozmowę między nami. Myślałam o przyjaciółce i o Mesucie, który od czasu pocałunku nie odzywał się do mnie. Może on sobie myśli, że to ja mam do niego podejść? W sumie zbieram się do tej rozmowy i jakoś zabrać się nie mogę. Na boisku chłopcy wyprawiali z reprezentacją Argentyny to, co chcieli. Szczerzyłam się jak głupia widząc ponoć najlepszego piłkarza na świecie, który nawet bramki nie potrafił strzelić. Nie to, co nasi! Bardzo pewnie wygrali całe spotkanie strzelając cztery bramki. Oszalałam z radości. Wbiegłam na boisku do cieszących się piłkarzy i ryknęłam na cały głos…
-JESTEŚMY W PÓŁFINALE!- Wkrótce potem odtańczyliśmy dziki taniec radości na murawie. Ucieszyłam się, że do tego świętowania przyłączyła się Caroline.
Nagle przypomniałam sobie, że przed wyjazdem koleżanka prosiła mnie o autograf jakiegoś Diego, dlatego bez zastanowienia odłączyłam się od chłopaków i pobiegłam do trenera Argentyny, który z chęcią złożył swój podpis na jednej z kartek. Podziękowałam i skierowałam się do Diego Milito. On również uczynił to samo, co jego trener i zniknął w tunelu. Kątem oka zobaczyłam jak Mesut na mnie spogląda. A niech sobie myśli, co chce…

 Po meczu od razu wpadłam do pokoju.
-Caroline!- Usłyszałam Soph.
-No, co?
-Musimy pogadać- Powiedziała i zamknęła za sobą drzwi.- Co się z tobą dzieje od wczoraj?
-Naprawdę chcesz wiedzieć?
-No tak!
-Przespałam się z Bastianem- Szepnęłam i spuściłam głowę.
-Że kurwa przepraszam cię, co?- Zapytałam.
-Spałam z Bastianem.
-CO?!
Opowiedziałam jej całą historię. Nie kryłam przy tym swoich łez, który obficie spadały z moich oczu. Nic nie mówiła tylko bardzo mocno mnie do siebie przytuliła. Dziękowałam, że mam taką wspaniałą przyjaciółkę…Po chwili milczenia obie stwierdziłyśmy, że musimy pogadać z chłopakami. Ja z blondynem, a ona z Mesutem. I to jeszcze dziś…



****

Witam ;*

Obiecałam, że w soboty no i jest ;) tak na dobranoc i taki długi ;D
W sumie to w tym rozdziale miało być jeszcze coś fajnego, ale bym się nie zmieściła ^^ Dlatego będzie w następnym. Razem z rozmowami dziewczyn z chłopakami, które muszę jeszcze wymyśleć ^^ No i powoli Mundial dobiega końca ;D Ale mogę Wam zdradzić, że po nim również będzie się dużo działo także ;))
Nie wiem, co mogę Wam jeszcze powiedzieć…
A! Jestem zła, że mi Chelsea przegrała z Arsenalem. Grrr! Choć cieszę się z tych trzech strzelonych przez nich goli. Wiadomo szkoda przegranej, bo przegrali również mecz tydzień temu, ale trzeba wierzyć, że będzie dobrze ;) bo to kochane chłopaki są i tyle <3

Pozdrawiam ;*

sobota, 22 października 2011

Rozdział 11.

 Otworzyłem zaspane powieki i od razu zorientowałem się, że coś jest nie tak. Niepewnie podniosłem głowę i zobaczyłem śpiącą na jednym z łóżek Sophie. Ale, co ja robię w ich pokoju? Rozejrzałem się wokół i zobaczyłem obok siebie Caroline. Tylko dlaczego ona była bez ubrania? Coś zaczęło mi świtać i spojrzałem po sobie. Z całej siły uderzyłem się w głowę. Jak mogłem pójść z nią do łóżka?! Jak najszybciej ubrałem na siebie spodnie i rozglądnąłem się w poszukiwaniu koszulki, ale nigdzie nie mogłem jej znaleźć. Stwierdziłem, że nie będę jej teraz szukał. Ostatni raz spojrzałem na Caroline…Na jej twarzy błąkał się delikatny uśmiech.
Ostrożnie otworzyłem drzwi, które zaraz za sobą zamknąłem. Na korytarzu nie było nikogo, co mnie ucieszyło, bo mogłam spokojnie przejść do pokoju, który zajmowałem z Lukasem.
-Bastian!- Aż podskoczyłem, gdy usłyszałem jego głos.
-Lukas!
-Dlaczego stoisz pod drzwiami pokoju dziewczyn bez koszulki?- Zapytał, a ja nie wiedziałem, co mam mu odpowiedzieć.- Schweinsteiger! Nie było cię całą noc!
-Wiem…
-Coś ty narobił?
-Możemy pogadać u nas w pokoju, a nie tutaj?
-Czekaj, czekaj…
-Na, co?
-Spałeś z Soph?!- Krzyknąłem cicho.
-CO?! Posrało cię?
-Skoro nie spałeś z nią, a ni tym bardziej z Sarah to…O mój Boże! Wyszedłeś wczoraj zaraz za Caroline! Spałeś z nią?
-No wszystko na to wskazuje- Mruknąłem.- Jaki ja jestem pojebany…
-No jesteś! Migiem do pokoju. Musimy pogadać- Zarządził. A ja niechętnie poszedłem za nim. Wiedziałem, że teraz czeka mnie poważna rozmowa z przyjacielem.

 Obudziłam się ze strasznym bólem głowy, którą z wielkim trudem podniosłam z poduszki. Kilkakrotnie zamrugałam powiekami, żeby coś sobie przypomnieć. Sophie spała na swoim łóżku jak zabita, a ja pogładziłam miejsce obok siebie, które było puste. Zdziwiłam się trochę i z powrotem opadłam na poduszkę, w którą się wtuliłam. Jednak coś mi nie pasowało, bo poczułam męskie perfumy. A konkretniej perfumy Bastiana. Zerwałam się w jednej sekundzie i wypadłam z łóżka. Obok szafy leżała jego koszulka. Jak najprędzej ją stamtąd wzięłam i w tej samej chwili przypomniałam sobie wszystko…Przespałam się z Bastianem!

 Jak na razie nie powiedziałam nic Sophie. Zreszta ona sama miała jakiś dziwny humor…Weszłyśmy do jadalni, gdzie urzędowali już wszyscy. Moja przyjaciółka przywitała się jedynie mruknięciem i opadła na krzesło obok Thomasa. Pech chciał, że jedyne puste krzesło znajdowało się naprzeciw Bastiana. Nerwowo rozglądnęłam się za innymi, ale nigdzie nie mogłam takowego znaleźć, więc niechętnie usiadłam. Schweinsteiger cały czas się na mnie patrzył, a ja umiejętnie odwracałam wzrok w inną stronę…Nic nie zjadłam, bo nie mogłam. Cały czas się zastanawiałam jak mogliśmy dopuścić do czegoś takiego. Byliśmy pijani to fakt, ale do cholery! Czy takie zachowanie od razu musi prowadzić ludzi do łóżka?! Popatrzyłam na jego talerz. Też nic nie zjadł tylko bez słowa odszedł od stołu. Odczekałam jakieś dwie minuty i wybiegłam za nim. Wiedziałam, że będzie teraz w swoim pokoju, dlatego na chwilę wpadłam do nas po jego koszulkę i udałam się pod jego lokum.
Delikatnie zapukałam.
-Caroline?- Zapytał dziwnym tonem.
-Chciałam ci to oddać- Mruknęłam i oddałam mu koszulkę.- Chciałam porozmawiać…
-Nie teraz- Próbował zamknąć mi drzwi przed nosem.- Jestem zajęty.
-To nie może czekać!- Upierałam się przy swoim.
-Baaaaastian!- Pomóż mi to zakręcić, bo zaraz cały pokój zaleję!- Usłyszałam głos Sarah.
-Jak sama słyszysz, to będzie musiało poczekać- Rzucił oschle, a mnie wcięło.
-Jak sobie chcesz- Wysyczałam i miałam już odejść, ale przypomniałam sobie o czymś. Odwróciłam się i z całej siły strzeliłam mu w twarz.- Nigdy więcej się tak do mnie nie zwracaj, rozumiesz? Oboje zawiniliśmy, ale ja w przeciwieństwie do ciebie chcę to wyjaśnić, rozumiesz?
-Przyjdę do ciebie później- Mruknął i zamknął drzwi.
A ja głupia zaczęłam płakać. Ale czego innego mogłam się spodziewać?

 Byłam sama w pokoju. Wszyscy gdzieś wyszli, ale ja nie miałam na to zbyt szczególnej ochoty. Sophie próbowała coś ze mnie wyciągnąć, ale na razie nie byłam w stanie jej nic powiedzieć. Zrozumiała to, ale przed wyjściem i tak mi oświadczyła, że czeka nas poważna rozmowa. Tyle to i ja wiedziałam. Tylko, dlaczego przyznanie się do tego było takim ogromnym trudem? Bastian obiecał mi, że przyjdzie porozmawiać, ale się nie zjawił. Zresztą…Spodziewałam się tego. To był dla niego tylko nic nieznaczący raz. On ma Sarah, z którą planuje spędzić resztę życia. A ja? Ja byłam tylko głupią i zakochaną w nim dziewiętnastolatką, z którą przespał się dzisiejszej nocy pod wpływem alkoholu. Żyć nie umierać…Nie przejmowałam się tym, że łzy lecą mi po twarzy. I tak nikogo nie było, więc mogłam sobie płakać do woli. W pewnym momencie usłyszałam jakieś głosy na korytarzu. Niechętnie się podniosłam i otarłam twarz od łez. Zastanawiałam się, kto jeszcze nie wyszedł, dlatego wychyliłam głowę za drzwi. To, co zobaczyłam przyprawiło mnie o kolejną porcję łez. Centralnie przed drzwiami do pokoju stał Bastian i obściskiwał się z Sarah. Teraz znów przyszła mi ochota, żeby dać mu po twarzy. Czy on chciał mi coś udowodnić swoim zachowaniem?
-Możecie się nie obściskiwać przy ludziach? To obrzydliwe- Warknęłam.
-Oj Caroline daj spokój- Odezwała się blondyna.- Jak znajdziesz sobie kogoś to zrozumiesz, co to znaczy- Posłała mi uśmiech.
-Z pewnością- Mruknęłam i spojrzałam, na Bastiana, którego twarz nie zdradzała żadnych emocji.
-A…Nie idziesz się przejść tak jak wszyscy? W końcu jutro już stąd wyjeżdżamy.
-I bardzo dobrze, bo mam już dość tego miejsca- Powiedziałam.- I nie idę, bo nie mam nastroju.
-Jak sobie chcesz…- Oznajmiła i pocałowała go. A on odwzajemnił jej pocałunek, cały czas patrząc mi w oczy.
Czy on nie zdawał sobie sprawy z tego, że mnie rani?! Prychnęłam jedynie i trzasnęłam drzwiami. Opadłam na łóżko i dałam upust emocjom. Nie miałam już siły na nic…



****

Witam ;*

Pamiętacie jak pisałam, że rozdziały  będą pojawiać się w piątki? Chyba nic z tego nie wyjdzie ;D Wszystko wskazuje na to, że będę dodawała nowe w soboty ;) Mam nadzieję, że Wam pasuje ;D
Za bardzo nie wiem, co mam powiedzieć odnośnie tego rozdziału. Tak miało być i na razie tak będzie.
W następnym mecz z Argentyną i coś jeszcze ;) Grunt, że jest pomysł. Tylko trzeba go zrealizować. I powiem Wam, że po zakończeniu mojego jednego siatkarskiego opowiadania, które zakończę w listopadzie zaczynam nowe o piłce. Tym razem o mojej wspaniałej Chelsea <3 www.niebieski-chlopak.blog.onet.pl ^^ Jakby któraś z Was była zainteresowana to zapraszam do zapoznania się z bohaterami ;D

sobota, 15 października 2011

Rozdział 10.

 Szczerze powiedziawszy to miałam już dość tych podróży do innych miast, ale nic nie mogłam na to poradzić. Od czasu tego pocałunku z Mesutem nie rozmawiałam z nim, zresztą nie miałam na to zbyt wielkiej ochoty. Jednak parę razy słyszałam jak rozmawia ze swoją dziewczyną przez telefon i jak czule się do niej zwraca. Miałam ochotę wtedy do niego podejść i przywalić mu z całej siły, ale się powstrzymywałam. Teraz obserwowałam grę Niemców z Anglią w 1/8 finałów stadionie na stadionie w Bloemfontein. Kątem oka widziałam jak moja przyjaciółka nerwowo zaciska kciuki. I to się opłaciło, bo w 20 minucie do bramki trafił Klose. Tata uśmiechnął się pod nosem, a mi jakby jakiś ciężar spadł z serca. Wiadomo…Po 12 minutach w światło bramki trafił ten wariat Podolski, który zaczął wrzeszczeć i dziko machać rękami. Parsknęłam śmiechem z jego głupoty. Po kilku minutach doszło do bardzo spornej sytuacji. Piłkarz reprezentacji Anglii Frank Lampard wpakował nam piłkę do bramki, ale sędzia jej nie uznał. Nie podobało mi się jego zachowanie, bo owszem całym sercem byłam za Niemcami, ale ta bramka padła prawidłowo! Po minie taty wywnioskowałam, że twierdzi to samo, co ja. Ja bym mogła zostać sędzią…To by było coś. Pod koniec pierwszej połowy Anglia zdobyła jednak swoją pierwszą bramkę, a stało się to 37 minucie. No i dobrze…
Po gwizdku sędziego weszliśmy do szatni, w której tata powiedział chłopakom parę motywujących słów. Zauważyłam jak Lukas dziwnie patrzy na Mesuta i trochę zaczęłam się bać, ale odgoniłam od siebie durne myśli i z powrotem wyszłam na boisko. Zawsze podczas trwania meczu nie odzywałyśmy się do siebie z Caroline. Analizowałyśmy wszystko w spokoju i w ciszy posyłając sobie, co jakiś czas uśmiechy. W 67 minucie Thomas zdobył dla nas trzeciego gola. Nie minęły trzy minuty, a podwyższył wynik spotkania do 4:1. Wrzasnął ucieszony i podleciał do swojej siostrzyczki i zaczął ją szczypać po policzkach. Chwilę później wziął ja na ręce i zrobił jej samolocik. Ryknęłam dzikim śmiechem.
-THOMAS!- Wrzasnęła Caroline.- Spieprzaj na boisko!- Wyszczerzyła się.
-Się robi siostra!- Odkrzyknął i ponownie znalazł się na murawie.
Do końca meczu utrzymaliśmy prowadzenie i znaleźliśmy się w kolejnej rundzie. Byłam z nich dumna…

 -Mesut!- Krzyknąłem do swojego przyjaciela i nie czekając na jego reakcję wciągnąłem go do pokoju.
-Joł, czego?- Zapytał siadając wygodnie na łóżku.
-Jeśli skrzywdzisz Soph to ja skrzywdzę ciebie- Powiedziałem bez ogródek.- I ja nie żartuję.
-Ale Lukas…?
-Wiem, że ją pocałowałeś, bo przyszła do mnie i się zwierzyła. Wiesz jak płakała mi w rękaw? Chłopie masz dziewczynę i wychowujesz z nią jej dziecko, a tutaj pocałowałeś Sophie. Co to miało znaczyć?
-Nie wiem Lukas…Chyba coś do niej czuję…
-Chyba?
-Nie umiem określić swoich uczuć do cholery! Gdy jestem blisko niej czuję się inaczej, czuję się taki wolny i w ogóle…A przy Annie czuję się dziwnie. Po prostu dziwnie.
-Kochasz ją?
-Kogo?
-Sophie?
-Żartujesz sobie ze mnie? Nie kocham Soph!
-MESUT OGARNIJ SIĘ!- Wrzasnąłem.- ILE TY MASZ LAT?!
-Lukas…Ja sam nie wiem, czego chcę.
-To radzę ci się zastanowić! Bo krzywdzisz i ją i Annę…
-Wiem.
-Ty nic nie wiesz! Nie chcę się z tobą kłócić, bo jesteś moim przyjacielem, ale Sophie również nią jest i traktuję ją jak młodszą siostrę. I nie pozwolę ci jej skrzywdzić, rozumiesz?
-Rozumiem…Idziemy na imprezę?- Spytał lekko przerażony.
-Idziemy…

 Impreza była już bardzo rozkręcona. Nawet nie chciałam myśleć, co będzie jak wszyscy wstaniemy jutro rano. Dobrze, że chłopcy mają jutro jeden wolny dzień. Ale my w końcu musieliśmy uczcić wygraną z Anglią, prawda? Byłam już nieźle wstawiona, zresztą jak wszyscy tutaj zebrani. Rozglądałam się po tłumie…Wszyscy tańczyli, albo zamawiali kolejne drinki…Na całe szczęście ta cała impreza się odbywała w hotelowej sali, bo nikt by się nie doczołgał…
Sophie właśnie tańczyła z moim przyszywanym ‘braciszkiem’, a ja nie miałam już na nic siły. Dopiłam do końca swojego ostatniego drinka i wyszłam z sali. Byłam kompletnie nie do życia…Nerwowo mrugałam powiekami, bo przed oczami miałam same gwiazdy. Strasznie mi wirowało w głowie, a jak szłam to obijałam się o ściany. Kiedy ja się tak upiłam do cholery?!
Z wielkim trudem szłam przez długi korytarz, gdy nagle usłyszałam wołanie. Nie wiedziałam tylko, czy to prawda, czy mi się to tylko wydaje…
-Caroline!
-Mhm….?- Odwróciłam głowę i ujrzałam pędzącego w moim kierunku Bastiana.
-Strasznie się chwiejesz jak idziesz- Wyszczerzył się…Po chwili sam się zachwiał i wylądował na tyłku.
-Mówiłeś coś?- Zapytałam i podałam mu rękę, żeby się podniósł.
-Chyba jestem tak samo nawalony jak ty- Przyznał, gdy dotarliśmy pod drzwi mojego pokoju.
-Chyba tak- Mruknęłam i zaplątałam się we własne nogi. Blondas mnie na szczęście złapał…I spojrzał mi głęboko w oczy. Ej, co jest grane?! Dlaczego on tak na mnie patrzy? Albo coś mi się przewidziało, albo zaczął się nade mną nachylać…Byłam pijana, owszem…Ale wiedziałam, co chce teraz zrobić, dlatego zdecydowanym ruchem przyciągnęłam jego głowę do siebie i od razu wbiłam się w jego usta…Odpłynęłam. On chyba nie do końca wiedział, co się dzieje, bo całował mnie z niemniejszym zaangażowaniem. Po chwili oderwaliśmy się od siebie, cały czas patrząc sobie w oczy.- Wejdziesz?- Spytałam, a on kiwnął głową. Zamknęłam drzwi na klucz, a on od razu się na mnie rzucił. Zakręciło mi się w głowie! Całowaliśmy się coraz zachłanniej…W końcu jego gorące usta odnalazły moją szyję…Odchyliłam ją nieznacznie do tyłu, aby ułatwić mu zadanie. Jednym ruchem zerwał ze mnie moją bluzkę i niedbale rzucił ją w kąt. Nie chciałam pozostać mu dłuższa, dlatego po chwili i on nie miał na sobie górnego odzienia. Wymruczał mi coś do ucha i przylgnął do mnie całym ciałem. Czułam jego usta na swoich, na mojej szyi, dekolcie i brzuchu…Schylił się nieznacznie i pozbawił mnie spodni…Wkrótce potem i on ich na sobie nie miał. Sprawnie zaczął majstrować przy odpięciu mojego stanika, którego szybko się pozbył. Chyba całkowicie oszaleliśmy. Alkohol porządnie zamącił nam w głowach…Było mi strasznie gorąco, a do tego on zębami ściągnął ze mnie dolną część mojej garderoby. Nim się obejrzeliśmy, byliśmy zupełnie nadzy. Przyparł mnie do ściany i spojrzał mi głęboko w oczy. Nie minęła sekunda, a znalazł się w mnie. Stłumiłam krzyk w jego ustach…Błądziłam rękami, po jego plecach, podczas, gdy on wyprawiał, ze mną to co chciał…W pewnym momencie bardzo podkręcił tempo…Doprowadził mnie na wyżyny uniesienia. Z jego mocnych i głębokich ruchów czerpałam jak najwięcej rozkoszy. Jednak nie mogłam się powstrzymać od głośnych wrzasków…Podciągnął mnie tak, że objęłam go nogami w pasie dla większej rozkoszy. Nie przestając dotarliśmy do mojego łóżka…A tam bez opanowania kochaliśmy się aż do zmęczenia…A mogę tylko dodać, że to zmęczenie nie nadeszło szybko…



****

Witam ;*

Zum Geburtstag viel Glück, Mesut <3
Tak, rozdział dodaję dziś z takiej to okazji ;) Mesut kochany Ty mój z okazji urodzin życzę Ci ja dużo zdrowia, szczęścia zarówno w życiu prywatnym jak i zawodowym- najwyższego spełnienia zawodowego, życzę Ci, żeby Cię omijały wszelakie kontuzje. Spełnienia wszystkich najskrytszych marzeń no i ogólnie wszystkiego najlepszego ;) No i oczywiście wygrania ligi z Realem i wygrania złotego medalu za rok! <3

Chelsea mi wygrywa 3:0 z Evertonem ;) Real wygrał 4:1, a Bayern 4:0 i się jaram ;D

A, co do rozdziału to jestem z niego zadowolona ;D Ostatnią scenę pisałam we wakacje, chyba gdzieś pod koniec lipca, albo początkiem sierpnia ;) No i tak to się sprawy potoczyły ^^

PS: Tyśka, kochanie wyślesz mi Mesuta? ;> muszę mu dać prezent! ;D

Pozdrawiam ;*

poniedziałek, 10 października 2011

Rozdział 9.

 Tego dnia chłopcy mieli rozegrać mecz z Ghaną. I musieli go wygrać! Bo innej opcji nie przewidywałam. Cały czas miałam mentlik w głowie po tym wczorajszym pocałunku z Mesutem. Niby jeszcze wczoraj postanowiłam, że koniecznie muszę z nim porozmawiać, a teraz jakby to wszystko ze mnie uleciało. Caroline siedziała wściekła w pokoju, a ja nie wiedziałam, co mam ze sobą zrobić. Kolejny raz postanowiłam odwiedzić Lukasa.
Bez pukania wtargnęłam do jego pokoju, a drzwi otworzyłam z wielką siłą, bo gdy weszłam podskoczył przestraszony na swoim łóżku. Kątem oka dostrzegłam Bastiana. Teraz to moja złość sięgnęła zenitu.
-A ty, co tutaj robisz?- Zapytałam patrząc na niego z ognikami złości w oczach.
-Rozmawiam z Lukasem?- Odparł pytająco.
-Zabawny jesteś Schweinsteiger- Mruknęłam.- Wypad stąd i zjeżdżaj do Caroline łosiu!- Wrzasnęłam.
-A, po co?
-Nie udawaj osła! Przez ciebie siedzi zła w pokoju i ma zły nastrój!
-Dlaczego przeze mnie?
-Bo włazisz buciorami w jej życiu! Kurwa człowieku! Przyznałbyś się, że ci się podoba, czy coś…Ale nie! Bo ty zawsze musisz jakieś cyrki odstawiać!- Gorączkowałam się.
-Ej Soph!- Lukas podszedł do mnie.- Co ci się dzieje?
-Nie wiem- Szepnęłam i nie zważając na nic przytuliłam się do niego. Gestem ręki kazał Bastianowi wyjść z pokoju. Lekko podniósł mój podbródek do góry i popatrzył na mnie uważnie. A ja po prostu się rozpłakałam.

 Usiadłam na parapecie i przyłożyłam głowę do szyby. Podziwiałam widoki, które znajdowały się za oknem i nawet nie zauważyłam kiedy z moich oczu zaczęły staczać się pierwsze łzy. Dlaczego musiałam się w nim tak beznadziejnie zakochać? Dlaczego skoro wiedziałam, że ma dziewczynę? Niestety nie znałam odpowiedzi na te pytania…Zacisnęłam powieki i wtedy drzwi do pokoju otworzyły się z hukiem.
-Czego?- Warknęłam.
-Caroline…- Usłyszałam głos Bastiana.
-Co chcesz?
-Jestem dupkiem- Powiedział i usiadł na łóżku.
-Cóż za odkrycie- Mruknęłam.- Po coś przylazł?
-Nie podejrzewałem, że możesz mieć przeze mnie taki podły nastrój! Wiem, że nie powinienem się wtrącać w twoje osobiste sprawy…Jest mi głupio i po raz kolejny przepraszam cię z tego samego powodu- Mówił.
-Przyjmę przeprosiny pod jednym warunkiem- Oznajmiłam i zeskoczyłam z parapetu.
-Jakim?- Zapytał z nadzieją.
-Że już nigdy więcej nie będziesz się wtrącał, bo ja tego nie robię…I szczerze powiedziawszy mam już tego dość. Ja dla ciebie nic nie znaczę więc nie rozumiem twojego zachowania, ale nie chcę się z tobą kłócić…
-CO? Dlaczego myślisz, że nic dla mnie nie znaczysz?- Podszedł do mnie i delikatnie złapał mnie za rękę.
-Bo tak?- Nie rozumiałam całej tej sytuacji.- Bastian…Przyjmuję przeprosiny- Wydukałam.
-Super- Kiwnął głową na znak, że rozumie i spojrzał mi w oczy. Spuściłam głowę, bo poczułam rumieńce. Zaśmiał się cicho i opuścił pokój. Co to ma znaczyć do cholery?!

 Kompletnie nie rozumiałem zachowania mojego przyjaciela. Miał dziewczynę i wychowywał razem z nią jej synka, a tutaj tak po prostu pocałował Sophie. Wiedziałem jak ona to przeżywa, bo doskonale wiedziałem o jej uczuciach do niego. W zasadzie to dowiedziałem się o nich jego pierwszy…Teraz siedziała obok mnie, a głowę oparła na moim ramieniu. Łkała cicho, ale nic nie mówiłem. Gdy powiedziała mi o tym wszystkim nie miałem słów tylko po prostu ją przytuliłem, bo wiedziałem, że teraz tego potrzebuje. Ona nie miała sił na rozmowę z Mesutem, więc postanowiłem, że ja to zrobię jak ogarnę to wszystko. Soph była na to wszystko zbyt słaba…

 Rozpoczął się mecz z Ghaną. Szczerze? To w ogóle nie miałam ochoty na niego iść, ale jakoś się zmusiłam. Caroline też miała podły nastrój. Opowiedziała mi o tej sytuacji z Bastianem i teraz kompletnie nie wiedziałam, co mam o tym myśleć. Byłam zła przez całą pierwszą połowę, bo nie udało nam się zdobyć gola…A oni nie mogą przegrać tego meczu! Po gwizdku sędziego nasi piłkarze schodzili z murawy ze spuszczonymi głowami. Ja nie chciałam tam iść, dlatego zostałam. Nie miałam już siły do tego wszystkiego.
Na szczęście humor lekko mi się poprawił, kiedy w drugiej połowie Mesut zdobył gola. Była to jego pierwsza bramka na tegorocznych Mistrzostwach. Mimo tego, że byłam na niego wściekła to uśmiechnęłam się w duchu. Kiedy na niego spojrzałam wyszeptał do mnie bezgłośne ‘przepraszam’. Nie wiem, dlaczego, ale wtedy uniosłam kciuk do góry, a on posłał mi lekki uśmiech. Co się ze mną dzieje?! Modliłam się w duchu, żeby taki wynik utrzymał się do końca spotkania. Moje modlitwy zostały wysłuchane. W kolejnym meczu zmierzymy się z Anglią. 



****

Witam ;*

Dobra wiem, że trochę nawaliłam. Ale nie dodałam 30.09, bo byłam chora i nie miałam siły na napisanie czegokolwiek. Nie dodałam w ten piątek, bo Internet odmawiał mi posłuszeństwa. Wczoraj próbowałam dodać dwa razy, ale znów mi wariował…Na szczęście dziś się ogarnął ;D
No, ale ja Wam dodaję zamiast się uczyć polskiego i informatyki, ale ;D
Cieszę się, że Anglia wywalczyła sobie awans na Euro i z tego, że Niemcy wygrali kolejny mecz ;)

Pozdrawiam ;*