Dedykacja.

Opowiadanie w całości dedykowane Caroline ;*
Dziękuję za Twoje wszystkie szalone pomysły, które mi podsyłasz. Dziękuję za to, że z taką radością piszesz dla mnie fragmenty do rozdziałów. Dziękuję za Twoją obecność ;*

piątek, 30 marca 2012

Rozdział 32.

 Tydzień po ślubie Moniki i Lukasa odbyły się chrzciny naszych dzieci. Była to bardzo skromna uroczystość tylko dla najbliższych. Rodzicami chrzestnymi Leny zostali Sophie i Mesut, a Maria Lukas i Monika. Nie mogło być inaczej. Wszyscy byliśmy bardzo wzruszeni, gdy ksiądz polewał głową święconą ich główki, a dzieci były takie spokojne…Cały czas patrzyłam na Bastiana. Nie mogłam uwierzyć, że tak to wszystko się potoczyło…Jeszcze rok temu nie sądziłam, że będą mamą dzieci mojego ukochanego, ale nie od dziś wiadomo, że życie lubi nas zaskakiwać. Nasza miłość jest niezwykła…I wystarczyło mi jedno spojrzenie Bastiana, żeby wiedzieć, że on twierdzi tak samo…

 Umówiłam się z Mesutem po szkole. Mieliśmy się wybrać na małą wycieczkę na weekend. Miał po mnie przyjechać, a później mieliśmy jeszcze wstąpić do mojego domu po torbę. Ze znużeniem wpatrywałam się w zegarek, a czas jakby się ciągnął. Myślałam, że mnie szlag jasny trafi, bo nienawidzę takiego uczucia! Dlatego odetchnęłam z ulgą, kiedy zadzwonił dzwonek oznajmiając, że na dziś skończyłam lekcje. Wybiegłam z klasy jak oparzona, wcześniej byle jak wrzucając rzeczy do plecaka. Otworzyłam drzwi i od razu w oczy rzucił mi się samochód Mesuta oraz on sam we własnej osobie, bo stał nonszalancko o niego oparty. Uśmiechnęłam się na sam widok i pomachałam mu. Wtedy poczułam jak ktoś ciągnie mnie za rękę. Odwróciłam się i zobaczyłam kolegę z mojej klasy.
-Chciałeś czegoś?- Mruknęłam zła. Nie lubiłam go od pierwszego dnia szkoły!
-Myślisz, że ten twój rycerzyk już zawsze będzie na ciebie czekał?
-Słucham? O co ci chodzi?
-Zabawi się tobą, a później cię rzuci tak jak to zrobił już wcześniej…
-Przestań gadać głupoty!- Próbowałam wyrwać się z jego uścisku, ale na szczęście zjawił się przy mnie Mesut.
-Odwal się od niej- Warknął i odepchnął go ode mnie.
-Proszę, proszę…Gwiazda niemieckiej piłki i ciągły zmieniacz kobiet- Zadrwił. Czułam, że będzie źle. Mesut natychmiast stracił panowanie nad sobą i zaczęli się ze sobą bić! Próbowałam odciągnąć od niego mojego chłopaka.
-Mesut, daj spokój! On nie jest tego wart!- Złapałam go za rękę.
-Masz rację- Rzucił wściekły i na do widzenia uderzył go w nos.- Nigdy ze mną nie zadzieraj, słyszysz?! I od mojej dziewczyny też się odwal, bo nie ręczę za siebie!- Zakończył tą nieprzyjemną rozmowę i wsiadł do samochodu. Nie obracałam się za siebie tylko również wsiadłam i zajęłam miejsce pasażera.
-Mój bohater- Dałam mu buziaka w policzek.- Dziękuję ci.
-Czego się nie robi dla ukochanej- Mruknął, ale po chwili uśmiechnął się pod nosem i odpalił wóz.

 Bastian właśnie skończył kąpać bliźniaki. Wziął dzieci na ręce i zaniósł do salonu, gdzie położył je na miękkiej kanapie.
-Spisałeś się na medal- Powiedziałam.
-Wiem- Wyszczerzył się i zabrał się za zakładanie pampersów.
-Kochanie…- Zaczęłam ostrożnie.
-Mhm?- Spojrzał na mnie, ale nie odrywał się od swojej czynności. Lena była wpatrzona w niego jak w obrazek, co wykorzystywał na każdym kroku. Zresztą naszego synka też przekabacił na swoją stronę. Co nie znaczy, że i ja nie miałam swoich sposobów.
-Bo ja tak sobie myślałam…Jak to będzie jak dzieci podrosną.
-A tak konkretniej to o co chodzi?
-Po prostu chciałam wiedzieć…Po prostu chcę kontynuować edukację- Wyjąkałam i spuściłam głowę.
-I co w tym złego?- Zapytał i podszedł do mnie.- Przecież wiem, że to jest dla ciebie ważne…I absolutnie to popieram- Poczochrał mnie po włosach.- Mój kujonek- Dodał pieszczotliwie, a ja dźgnęłam go w żebra.- Auł!
-Tylko nie kujonek!
-Miso- pysio?
-Idź się lecz- Mruknęłam, a on zaśmiał się szczerze i zaczął robić głupie miny do dzieci, co one przyjmowały piskiem.- Nawet dzieci się śmieją z głupoty tatusia- Westchnęłam, czego wkrótce pożałowałam, bo wylądowałam na dywanie śmiejąc się jak głupek, podczas, gdy on nie przestawał mnie łaskotać.


 Mesut wynajął domek w Frankfurt am Mein. Jest to piękne miasteczko położone na zachód Monachium. Cieszyłam się tym, że wpadł na taki pomysł, bo brakowało mi takich chwil spędzonych tylko we dwoje. Kiedy dotarliśmy na miejsce od razu opatrzyłam jego brew, ale na szczęście nic poważnego mu nie było. Nie chciało nam się nigdzie chodzić, stwierdziliśmy, że zrobimy to jutro. Teraz zdecydowanie lepszym zajęciem było przytulanie się do siebie i patrzenie na ogień wesoło trzaskający w kominku.



****

Witam ;*

Dodaję dziś, bo obiecałam Caroline, więc to czynię ;D Od razu mówię, że nie wiem ile się będzie publikował, bo jak same doskonale wiecie onet znów wariuje ;D 
Miałam dać w tym koniec sielanki, ale…Za wcześnie! Ale może w następnym, albo za dwa rozdziały ;) Zobaczę, co mi do głowy ciekawego wpadnie ;D
Nie będę się rozpisywać, bo śpiąca trochę jestem ^^
Dodam tylko, że przeogromnie cieszę się z wygranych Chelsea, Realu i Bayernu! <3
Pozdrawiam ;* 

niedziela, 25 marca 2012

Rozdział 31.

 -Świadomy praw i obowiązków wynikających z założenia rodziny uroczyście oświadczam, że wstępuje w związek małżeński z Moniką Puchalski i przyrzekam, że uczynię wszystko, żeby nasze małżeństwo było zgodne, szczęśliwe i trwałe- Powiedziałem tekst przysięgi w Urzędzie Stanu Cywilnego spoglądając na Monikę, na naszych świadków, czyli Sophie i Bastiana oraz na Caroline, która siedziała z bliźniakami, Mesuta, który zajmował się naszym synkiem, na naszych rodziców, którzy ocierali łzy wzruszenia i na naszych przyjaciół i kolegów z drużyny, których zaprosiliśmy na tą skromną uroczystość. Po prostu chcieliśmy, żeby te wszystkie osoby, najważniejsze dla nas brały udział w tak ważnym dla nas dniu.
-Świadoma praw i obowiązków wynikających z założenia rodziny uroczyście oświadczam, że wstępuję w związek małżeński z Lukasem Podolskim i przyrzekam, że uczynię wszystko, żeby nasze małżeństwo było zgodne, szczęśliwe i trwałe- Usłyszałem drżący głos Moniki, która skończyła wypowiadać słowa przysięgi. Czułem ogromne wzruszenie w jej głosie, zresztą i mną targały takie same emocje.
Po naszym długim związku wreszcie mogliśmy nazwać się małżeństwem. Świadkowie podali nam obrączki, które niedługo później zabłysły na naszych dłoniach. Wyszliśmy z budynku z szerokimi uśmiechami na twarzach i symbolicznie zostaliśmy obsypani monetami. Przyjmowaliśmy gratulacje od wszystkich, a ja nawet nie próbowałem ukryć łez…Przytuliłem Monikę mocno do siebie i czułem, że trzymam w ramionach swój cały świat.

 Po uroczystości udaliśmy się na skromną zabawę w specjalnie wynajętej sali. Goście bawili się świetnie, a Monika z Lukasem właśnie tańczyli swój pierwszy taniec jako małżeństwo. Z szerokim uśmiechem ich obserwowałam, trzymając w ramionach Lenę i Mario. Chwilę później podszedł do mnie Bastian wraz ze swoimi rodzicami.
-Mój syn ma szczęście, że się ogarnął i poszedł po rozum do głowy- Powiedziała jego mama, a ja parsknęłam śmiechem.
-Mamo!- Oburzył się.
-Taka prawda synu- Dodał jego tata i z rozczuleniem spojrzał na swoje wnuki. Ile bym dała, żeby moi rodzice zrobili to samo. Żeby byli przy mnie i wspierali mnie w takiej sytuacji. Bo miałam wsparcie wszystkich tylko nie ich…Kiedy wysłałam im zdjęcia dzieciaków, nawet nie odpowiedzieli, nie zadzwonili. Byłam rozbita psychicznie, ale zawsze był przy mnie Bastian i Sophie, co dodawało mi sił do tego, żeby się nie poddawać.

 Siedziałam przy jednym ze stolików z Mesutem, a na moim kolanach spoczywał Louis, który rozglądał się z zaciekawieniem po wszystkim i po wszystkich.
-Naprawdę do twarzy ci z dzieckiem- Zagadnął Mesut, a ja spojrzałam na niego zaskoczona.
-Dzięki- Uśmiechnęłam się nieśmiało i pocałowałam małego w policzek.
-To ja dziękuję, że jesteś ze mną i przy mnie- Oświadczył i spojrzał mi głęboko w oczy. Kiedy jeszcze nie byliśmy razem zawsze to spojrzenie mnie obawiało, ale teraz było już zupełnie inaczej. Bez zastanowienia skinęłam głową, żeby wstał. Obydwoje chwyciliśmy Louisa za rękę i ruszyliśmy z nim na parkiet, na którym zaczęły pojawiać się inne pary.

 Pokręciłam z niedowierzaniem głową i obserwowałam jak Bastian usypia nasze dzieci, które były już zmęczone tym wszystkim. Zresztą i tak będziemy się zbierać za niedługo. Nie doszłam jeszcze do siebie po porodzie i byłam zmęczona. Zamrugałam kilkakrotnie powiekami, żeby nie usnąć, a kiedy spojrzałam przed siebie ujrzałam moich rodziców! To niemożliwe! Chyba mam jakieś zwidy.
-Caroline- Usłyszałam głos mamy.- Przepraszam cię z całego serca, byłam głupia, że tak postąpiłam, że cię nie wspierałam, kiedy najbardziej mnie potrzebowałaś! Jest mi wstyd i wiem, że musiałam do tego dochodzić przez długi czas, ale zrozumiałam swój błąd i zrozumiałam, że nie miałam prawa się tak zachować. Jesteś moją córką…Nie zdziwię się jakbyś powiedziała, że nie chcesz mnie widzieć i znać, ale naprawdę cię przepraszam i kocham cię…Zawsze kochałam i kochać będę- Powiedziała, a ja po prostu wstałam ze swojego miejsca i przytuliłam się do niej. Łzy ciekły mi po policzkach tak samo jak mojej mamie. Nie spodziewałam się ich tutaj, ale to już nie miało znaczenia. Liczyło się tylko to, że zrozumieli to wszystko. Tatę też przytuliłam, on również rozpłakał się jak dziecko. Wszyscy przypatrywali się tej scenie i czekali na dalszy rozwój. Kątem oka dostrzegłam państwa młodych, którzy mrugnęli do mnie porozumiewawczo. Wiedziałam już, że to ich sprawka. Teraz moi rodzice przepraszali się z Bastianem i z jego rodzicami, bo przecież już się znali. Podziękowali również rodzicom Sophie za opiekę nade mną wtedy, kiedy oni mi jej nie okazali. Podszedł do mnie Bastian i objął z całej siły, a ja znów się popłakałam, kiedy moi rodzice wzięli na ręce swoje wnuki.



****

Witam ;*

Męczyłam się z tym rozdziałem dwa tygodnie, ale nic na to nie poradzę ;D Pomysły mi się skończyły, choć już wiem, co ma być w następnym. O ile mi się coś nie odwidzi ;D 
Podolscy są już małżeństwem, nareszcie! ;) I w ogóle taki szczęśliwy ten rozdział, bo przecież takie chwile też są w życiu ważne ;) Najważniejsze, że ślub się udał, a rodzice Caroline poszli po rozum do głowy. Jak wszystko dobrze pójdzie to w następnym rozdziale sielanka się skończy, ale o tym wiem tylko ja i Caroline, także się nie wygadaj!
Odnośnie meczy to Chelsea ostatnio przegrała i zremisowała, ale teraz najważniejszy jest mecz we wtorek z Benficą! Tak ogromnie się denerwowałam przed ich meczem z Neapolem, a kiedy wywalczyli upragniony awans po zaciętej walce potem z emocji  nie mogłam usnąć. Także trzymam za nich kciuki i oby pokazali kto rządzi w LM ;D Oczywiście ściskam mocno kciuki za Real i Bayern ;)) 
Pozdrawiam ;* 

niedziela, 11 marca 2012

Rozdział 30.

 „Właśnie Mesut poprosił mnie o rękę! Oczywiście się zgodziłam! Boże, nie mogę uwierzyć we własne szczęście! ;)”-Odczytałem wiadomość od Sophie i uśmiechnąłem się szeroko. Czułem, że Mesut zachowuje się tak dziwnie nie bez powodu, jak się właśnie okazało powód miał dość słuszny. Ta wiadomość dostarczyła mi sił, żeby powiedzieć o czymś Monice. Podskoczyłem, kiedy usłyszałem jej głos.
-Czemu się tak szczerzysz?- Zapytała.
-Popatrz- Podsunąłem jej telefon pod nos, a ona po przeczytaniu wyraziła taką samą reakcję.
-Boże, ale się cieszę!- Krzyknęła i uwiesiła mi się na szyi.- To dlatego Mesut się tak zachowywał, wszystkich nas ciekawiło jego zachowanie, a tu proszę…Odważny krok! Dawaj mi telefon muszę do niej zadzwonić z gratulacjami!
-Już, już- Podałem jej telefon, a ona wykręciła odpowiedni numer, a po chwilo już wesoło gawędziła z Sophie. Po krótkiej chwili, która dla mnie okazała się być wiecznością oddała mi mój sprzęt, a ja przyłożyłem słuchawkę do ucha.- Sophie? Kochanie gratulacje!
-Dzięki przyjacielu- Wyczułem w jej głosie olbrzymią radość.- A ty kiedy powiesz Monice o niespodziance?
-Wiesz, właśnie twoja wiadomość mnie przywołała do rozsądku i zaraz to zrobię! W końcu muszę ją przygotować, prawda?
-Prawda! Mądra decyzja! Aż muszę pochwalić Mesuta, że swoimi oświadczynami pchnął cię do powiedzenia o tym Monice. Ale…Lukas! Gdyby nie to, to kiedy byś jej powiedział?
-Nie wiem, jakoś bym się zmusił- Zaśmiałem się.- Dobra, jeszcze raz serdecznie wam gratuluję, a teraz muszę to zrobić.
-Powodzenia przyjacielu!- Usłyszałem zanim się rozłączyłam. Odwróciłem się i zobaczyłem moją ukochaną, która dziwnie na mnie patrzyła.- No, co?- Zapytałem i zakłopotany podrapałem się po głowie.
-O, co chodzi?
-Bo ja…Monika tyle lat już jesteśmy razem, mamy synka, kochamy się…Długo zwlekałem, żeby ci o tym powiedzieć, ale załatwiłem datę ślubu w urzędzie stanu cywilnego, słyszysz? Na kwiecień. W kwietniu zostaniesz moją żoną…
-Lukas!
-Nie cieszysz się?
-Właśnie jestem najszczęśliwszą kobietą pod słońcem!- Krzyknęła i wtuliła się we mnie mocno. Po chwili usłyszeliśmy tupot dziecięcych stóp i równocześnie spojrzeliśmy na naszego synka, który cieszył się razem z nami. Jakby wyczuł powagę sytuacji…

 Wiosna zawitała już na dobre. Pierwsze dni kwietnia były niesamowicie słoneczne. Aktualnie byłam sama w naszym mieszkaniu, Bastian wyszedł załatwić jakieś sprawy. Wyszłam na ogród, słońce nieśmiało przedzierało się przez chmury. Usiadłam na drewnianej ławce obok wielkiego drzewa, które rzucało cień. Przymknęłam powieki i rozkoszowałam się tą chwilą samotności. Brakowało mi tego. Ciągle słyszałam tylko gderającego Bastiana, Sophie, która się o mnie martwiła, i jej rodziców i rodziców Bastiana. Kochałam ich bardzo i dziękowałam, że tak się mną opiekują, ale potrzebowałam takiej chwili tylko dla siebie. W pewnym momencie poczułam skurcz, ale go zbagatelizowałam, bo już wcześniej mi się takie zdarzały. Zaniepokoiłam się jednak, gdy skurcz się powtórzył, a za nim przybył kolejny. No nie!- Pomyślałam. Nie teraz, kiedy jestem sama! Podniosłam się z ławki i poczułam jak coś mokrego spływa po moich nogach. Wody mi odeszły! Zgięłam się w pół i ledwo doczołgałam się do przedpokoju. Chwyciłam telefon i wykręciłam numer do blondyna. Odebrał po dwóch sygnałach.
-No, co? Jak tam?- Zapytał wesoło.
-Właśnie zaczęłam rodzić. Przyjedź po mnie natychmiast…Nie obchodzi mnie to, co teraz robisz- Powiedziałam i odłożyłam słuchawkę. Sama osunęłam się po ścianie i cały czas trzymałam się za brzuch. Ból był naprawdę straszny. Czekałam na niego w nieskończoność.- Cholera jasna!- Z wielkim trudem się podniosłam i znów się zgięłam. Po chwili usłyszałam pisk opon.
-CAROLINE!- Wrzasnął i szybko do mnie podbiegł.- Już, już…Już jedziemy- Poprowadził mnie do samochodu, a po chwili pędził do szpitala jak na złamanie karku. Jechał jak jakiś wariat! Ale do szpitala dotarliśmy po jakieś 15 minutach. Wpadł do budynku jak burza. Sekundę później pomógł mi wyjść z samochodu, a ktoś posadził mnie na wózku. Bastian biegł za nami, a ja darłam się niemiłosiernie. Nim się zorientowałam leżałam już na specjalnym fotelu. Byłam gotowa. Zjawił się lekarz, który prowadził moją ciążą i sprawdził wszystko.
-Przemy!- Krzyknął, a ja zaczęłam wykonywać jego polecenia. Schweini starał się dodać mi otuchy trzymając mnie za rękę.
-AAAAA!- Wydzierałam się.- Dlaczego nie chcą wyjść?- Wyspałam, a on mocniej mnie ścisnął.- Dlaczego robisz się bledszy?!
-Nie wiem…- Wyjąkał, a z chwilą, gdy wrzasnęłam przeraźliwie on runął jak długi na ziemię.
-BASTIAN! AAAAAAAAAA!- Po chwili usłyszałam płacz…Mimowolnie z moich oczu popłynęły łzy.
-Chłopczyk! Urodziny 4 kwietnia 2011 roku o godzinie 13:13- Lekarz zwrócił się do położnej, która szczętnie notowała. Bastian wrócił do świata żywych.
-Mamy synka?- Uśmiechnął się nieśmiało.
-Yhy…
-Jeszcze raz i mocno przemy!
-Ona nie wychodzi!- Jęknęłam.- Auuuuuuuuł!
-Nawet nie chcę wiedzieć jaki to ból…Gdybym tylko mógł ci jakoś pomóc- Usłyszałam blondyna. Zdecydowanym ruchem złapałam go za koszulkę i przyciągnęłam do siebie.
-Ale nie możesz mi pomóc! Po prostu bądź ze mną i mnie wspieraj, a nie mdlej jak idiota! Aaaa!- Drugi płacz jaki usłyszałam był ukojeniem na wszystko. Zmęczona opadłam.
-Dziewczynka urodzona 4 kwietnia o godzinie 13:16- Położna zanotowała, a po chwili w naszych ramionach znajdowały się nasze dzieci.
-Urodziły się tego samego dnia, co Sami- Powiedział Bastian, a ja zaśmiałam się lekko. Dzieci wydawały z siebie piski, a ja płakałam ze wzruszenia. Zresztą łzy widziałam również w oczach Bastiana, który po chwili pocałował mnie w czoło…



****

Witam ;*
I znów się bawiłam grafiką wskutek czegoś mi coś takiego wyszło ;D Nie wiem dlaczego, ale tutaj mam jakąś manię do zmieniania nagłówków i w ogóle ;D 
Ale dzieci już są na świecie ;) Lukas też się wziął do roboty ze ślubem ;) Także możecie się domyślać, co będzie w następnym ;D Pewnie też pojawi się w niedzielę, ale to jeszcze zobaczymy ;)
Jestem ogromnie zadowolona, że Chelsea wczoraj odniosła zwycięstwo. Skromne, bo skromne, ale zawsze ;) Ważne, że są trzy cenne punkty. Wygrali tak samo mecz odnośnie Pucharu Anglii, co również bardzo mnie cieszy ;D Wygrane Realu i Bayernu oczywiście też! ;) Teraz czekamy na Ligę Mistrzów ;)
Pozdrawiam ;* 

niedziela, 4 marca 2012

Rozdział 29.

 Dostałam wiadomość od Mesuta, że już po wszystkim.
-Sophie, nie obraź się, ale chciałabym się położyć, dobra?- Powiedziałam do niej. Od godziny siedziałyśmy w tej cholernej łazience.
-Rozumiem, połóż się, prześpij. To tylko hormony, spokojnie- Uśmiechnęła się do mnie i cmoknęła w policzek.- Zadzwonię wieczorem- Dodała i wyszła. Odprowadziłam ją, a później wróciłam do sypialni.
-Weź mi to wytłumacz…Co ja znów zrobiłem?- Napadł na mnie Bastian.
-Nic, ale jak zaraz nie znajdę czekolady to będzie źle- Mruknęłam i powędrowałam do kuchni i zaczęłam otwierać wszystkie szafki.
-Wczoraj zjadłaś ostatnią tabliczkę- Przypomniał mi.
-Bastian no! Wiesz, że mam olbrzymie zapotrzebowanie na czekoladę! Załatw mi ją natychmiast!- Rzuciłam wściekła. Hormony zabijały mój dobry, dzisiejszy humor.
-Już idę, spokojnie- Odpowiedział niezadowolony i wyszedł z domu, a ja od nowa zaglądałam po wszystkich szafkach. Wrócił po 10 minutach z pięcioma tabliczkami różnych czekolad.
-Mmm! Pycha!- Mruknęłam rozpakowując słodkość z nadzieniem truskawkowym. Od razu władowałam sobie do buzi dwie kostki. Mmm- Po moim ciele przeszedł przyjemny dreszcz. Widziałam jak Bastian mnie obserwował, dlatego podziękowałam za dostarczenie czekolady i cmoknęłam go w policzek.

 -Już jestem!- Rzuciłam przekraczając próg domu. Jednak nikt mi nie odpowiedział. Zdziwiona poszłam do salonu, a tam zobaczyłam moich rodziców i Mesuta w garniturze. – Cześć. A, co tu się dzieje?- Zapytałam nic nie rozumiejąc.
-Mesut przyszedł z tobą porozmawiać- Odpowiedziała mam, więc spojrzałam na mojego chłopaka.
B-Sophie, bo ja…- Zaczął, ale umilkł i nerwowo rozglądnął się po pomieszczeniu. Patrzyłam na niego i sama zaczęłam się denerwować!
-Wydusisz to w końcu z siebie? Mesut, bo się denerwuję- Zaśmiałam się lekko, ale wyszedł mi z tego tylko nerwowy chichot, więc zaprzestałam.- No powiedz coś!
-Córeczko uspokój się- Powiedział do mnie tata i mrugnął okiem do, Mesuta, co zdziwiło mnie jeszcze bardziej. Oni wiedzą, o co chodzi, ale mnie nikt już nie raczy o niczym poinformować.- Działaj synu- Zwrócił się do Mesuta.
Synu?! Synu?!
-Sophie, bo ja…Boże, dlaczego to jest aż takie trudne?- Zapytał bardziej siebie niż mnie.
-Wyprowadzasz się?! Przenosisz się do Realu?! Pewnie, Iker cię przekonał! Jak ja go dorwę to…- Prułam się, ale uciszył mnie gestem ręki.- Więc, o co chodzi?
-Bo ja chciałem się ciebie zapytać, czy…Uczyniłabyś mi ten zaszczyt izostanieszmojążoną?- Wyjąkał, a ja spojrzałam na niego niepewnie.
-Słucham?
Wziął głęboki oddech i ukląkł przede mną. Z wrażenia złapałam się za serce i spojrzałam mu w oczy. Już wiedziałam, o co chce mnie zapytać…
-Sophie, doskonale wiesz, że jesteś dla mnie wszystkim- Zaczął, a ja słuchałam uważnie.- Każdego dnia, o każdej godzinie, w każdej sekundzie kocham cię jeszcze bardziej. To ty sprawiłaś, że ponownie uwierzyłem w miłość. Sprawiłaś, że jestem szczęśliwy, że się uśmiecham. Przy tobie czuję, że żyję. Podczas mojego związku z Anną tak nie było. Owszem na początku wydawało mi się, że to jest tak strasznie głębokie uczucie, ale się pomyliłem. Spędzałem z tobą czas, widywaliśmy się, każdego dnia stawałaś mi się coraz bliższa, a przekonałem się o tym na Mundialu. Boże, aż dziw bierze, że końcem czerwca będzie rok od tego wydarzenia, ale to nieważne. Kiedy tam po raz pierwszy cię pocałowałem zdałem sobie sprawę, że to ty jesteś kobietą mojego życia, z którą chcę dzielić wszystkie radości i smutki i być z tobą, aż do końca moich dni. Rozumiesz? Kocham cię nad życie i nie wyobrażam sobie siebie bez innej kobiety przy moim boku. Dlatego…- Jeszcze raz głęboko odetchnął i wyciągnął z kieszeni marynarki pierścionek.- A! Że tak jeszcze wtrącę to moi rodzice pochwalili moją decyzję i koniecznie chcą się z nami spotkać…- Powiedział, a ja zaczęłam się z niego śmiać.- Ale, nie o tym to ja miałem…- Podrapał się po głowie.- Uczynisz m ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?- Zapytał i spojrzał na mnie uważnie.
Ta mowa, którą do mnie powiedział porządnie mną wstrząsnęła. Jego słowa płynęły prosto z serca, mówił szczerze, kochał mnie bezgranicznie. Wiedziałam to. I ja kochałam jego i również nie mogłam sobie wyobrazić mojego życia bez niego…
-Oczywiście, że tak- Szepnęłam i otarłam łzy, które zaczęły spływać po moich policzkach. Uśmiechnął się i włożył na mój palec przepiękny pierścionek.- Śliczny…
-Tak jak i ty- Powiedział i wstał. Pocałował mnie delikatnie w usta, a wtedy już dałam upust swoim emocjom i rozbeczałam się jak dziecko. Moi rodzice zaczęli bić brawo i mocno nas uściskali. Po chwili tata krzyknął na cały głos, że idzie po szampana, a Mesut ma dzwonić po rodziców, bo jak się teraz okazało są w Niemczech. Specjalnie ich zaprosił na ta okazję. A ja nadal nie mogłam w to wszystko uwierzyć…

 „Właśnie Mesut poprosił mnie o rękę! Oczywiście się zgodziłam! Boże, nie mogę uwierzyć we własne szczęście! ;)”- Odczytałam wiadomość od Sophie i podsunąłem komórkę Bastianowi.
-O Boże!- Westchnął.- Mesut się oświadczył! Sophie będzie panią Ozil!- Krzyknął i uśmiechnął się.- Wariaty z nich- Oświadczył i poczochrał mnie po włosach.- Cieszę się ich szczęściem.
-Ja tak samo!- Odkrzyknęłam.- I też nie mogę w to uwierzyć, ale to właśnie jest miłość- Odparłam.- Ale…Wymyślamy imiona dla dzieci?- Podsunęłam, a on entuzjastycznie klasnął w dłonie.
-Adalbert! Alois! Anzelm! Gwidon! A może Uschi? A dla córeczki może Helga, co?
-Czyś ty ma mózg padł?!- Wrzasnęłam.- Chcesz skrzywdzić dzieci?!- Popatrzyłam na niego jak na nienormalnego.- Chcesz, żeby je wyklinali?!
On również spojrzał na mnie śmiertelnie poważnie, a później roześmiał się.
-O Mamo! Gdybyś widziała swoją minę- Wybuchnął śmiechem, a ja razem z nim. Kiedy przestaliśmy, zaproponował: Może dla córeczki Lena?
-Podoba mi się- Przyznałam.- A dla syna Mario?
-Genialnie!- Uśmiechnął się i pocałował mnie w czoło. Zawsze tym gestem sprawił, że czułam się bezpieczna.



****

Witam ;*
Z dużym poślizgiem, ale jestem ;D Jakoś nie mogłam się przełamać, żeby napisać ten rozdział, dlatego dość długo musiałyście na niego czekać. Mam nadzieję, że po tym już będę dodawała regularnie w weekendy tak jak to robiłam do tej pory ;)
I muszę przyznać, że strasznie mi się podoba to, co napisałam jak Mesut się oświadczał. Sama bym chciała, żeby mi kiedyś facet powiedział coś takiego ;D Może się kiedyś doczekam ^^
Odnośnie Chelsea to jestem dość wkurzona, że wczoraj przegrali i specjalnie się z tym nie kryłam ;D I tak jak podejrzewałam od dłuższego czasu trener został zwolniony. Czy uważam, że to dobra decyzja? W sumie to tak, bo kompletnie nie rozumiałam jego systemu. Do tego jeszcze te konflikty z piłkarzami i w ogóle. A z drugiej to w nowym sezonie znów przyjdzie nowy trener i tak jakby się wszytko od nowa zacznie. Ale poczekamy na dalszy rozwój wydarzeń jak to dalej będzie ;) Oby lepiej! 
Pozdrawiam ;*