Dedykacja.

Opowiadanie w całości dedykowane Caroline ;*
Dziękuję za Twoje wszystkie szalone pomysły, które mi podsyłasz. Dziękuję za to, że z taką radością piszesz dla mnie fragmenty do rozdziałów. Dziękuję za Twoją obecność ;*

piątek, 25 listopada 2011

Rozdział 16.

 -O, czym?- Zapytałam, gdy znaleźliśmy się w jego pokoju.
-Chyba wiesz, o czym- Mruknął przyglądając mi się uważnie. Tak jak wtedy, gdy zobaczył mnie z Ikerem.
-Nie?
-Wiem, że kochasz się w Bastianie- Wypalił.
-Co? Skąd?- Pisnęłam.
-To nie jest ważne w tej chwili…Caroline dlaczego mi nie powiedziałaś?
-Thomas…
-Przecież jestem twoim bratem i wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć- Przytulił mnie delikatnie.- Wierzę, że musi być ci ciężko jak widzisz go z Sarah, ale nie zmienisz tego…
-Thomas to nie jest najgorsze.
-A, co?
-Ja…Przespałam się z nim- I wtedy rozpłakałam się jak dziecko. Wtuliłam się w niego i dałam upust swoim emocjom. To wszystko zaczynało mnie przerastać.
-Cii maleńka- Głaskał mnie po włosach.- Aż tak bardzo go kochasz?
-Za bardzo- Wyjąkałam.- Wiem, że to z Ikerem było w moim zachowaniu szczeniackie, ale chciałam mu zrobić na złość- Załkałam.
-Już…- Pocałował mnie w policzek. Po woli zaczynałam się uspokajać.

 10 lipca zasiedliśmy na stadionie w Port Elizabeth. Wszyscy byliśmy zdenerwowani. W końcu gramy mecz o trzecie miejsce. O brązowy medal Mistrzostw Świata. Z Urugwajem. Kiedy rozległ się pierwszy gwizdek sędziego emocje wzięły górę. Obserwowałam mecz z zapartym tchem. Zresztą nie ja jedna. W 19 minucie prowadziliśmy 1-0 po golu Thomasa.
-AAAAAA!- Wrzasnęłyśmy z Caroline na całe gardła. Wpadłyśmy sobie w ramiona i odtańczyłyśmy zwycięski taniec. Jednak nasza radość nie trwała długo, bo 11 minut później był już remis. Taki wynik utrzymywał się do końca pierwszej połowy. Nabuzowana wpadłam do szatni chłopaków. Podolski z niewiadomych dla nikogo przyczyn podszedł do mnie i okręcił wokół własnej osi.
-Co robisz?- Zapytałam.
-WYGRAMY TOOOO!- Zadarł mi się do ucha, a ja trzepnęłam go w głowę.
-Lecz się!- Strzeliłam go w głowę.
-DRUŻYNO! NA BOISKO!- Zarządził tata, kiedy przerwa dobiegła końca. Z bojowymi nastrojami wyszliśmy na murawę. W 51 minucie przegrywaliśmy, po trafieniu Diego Forlana.
-A niech was szlag jasny weźmie!- Wrzasnęłam.- NIECMY, NIEMCY, NIEMCY! GOL, GOL, GOL! Moje wydzierane opłaciło się, bo 5 minut później znowu był remis. Nie zważając na nic wpadłam na boisko i rzuciłam się na Jansena.
-Kobieto, co robisz?!
-Uwielbiam cię!- W podskokach wróciłam na swoje miejsce. Caroline patrzyła na mnie z dziwną miną, ale nic nie powiedziała.
Oj cóż to były za emocje! W 82 minucie prowadziliśmy 3-2!
-KHEDIRAAAAAAAAA!- Ryknęłyśmy na cały głos, a tata zatkał sobie uszy.- BYLE DO GWIZDKA!
Jęknęłam kiedy Forlan znalazł się przy piłce i miał świetną okazję do zdobycia gola, ale piłka odbiła się od słupka. I wtedy sędzia zagwizdał. Koniec!
-AAAAA!- Wpadłyśmy na boisko i rzuciłyśmy się na piłkarzy, którzy świętowali swój sukces. Po chwili tata był podrzucany, a na końcu wszyscy runęliśmy na ziemię ciesząc się jak małe dzieci! JESTEŚMY TRZECIĄ DRUŻYNĄ! MAMY BRĄZ!

 Po tych wszystkich emocjach znaleźliśmy się w hotelu. Na dole rozkręciła się impreza, ale ja nie miałam ochoty w niej uczestniczyć. Cieszyłam się z ich sukcesu i byłam z nich taka dumna! Nie oszczędzałam łez, kiedy odbierali medale. Płakałam jak bóbr!
Oglądałam w pokoju jakiś durny film. W pewnej chwili usłyszałam nieśmiałe pukanie do drzwi.
-Proszę- Rzuciłam. W progu stanął Mesut, a moje serce przyspieszyło.
-Hej…Mogę?
-Jasne wchodź- Mruknęłam.
-Nie przeszkadzam?- Zapytał wskazując na telewizor.
-Nie…I tak nie wiem, o co w nim chodzi. Po dzisiejszym nie mam na nic siły.
-Oj tak, zapamiętam ten dzień do końca życia- Powiedział uśmiechnięty. Po chwili usiadł na fotelu obok mojego łóżka. Między nami zapadła krępująca cisza.
-Soph/Mes- Zaczęliśmy w tym samym czasie i nerwowo się zaśmialiśmy.- Ty pierwszy/ Ty pierwsza- Znów to samo.- Okej mów- Oznajmił Mesut patrząc mi uważnie w oczy. Aż mnie coś przeszło. Czułam jak jego wzrok świdruje mój umysł. Nie byłam w stanie nic powiedzieć, ani odwrócić głowy. Po prostu siedziałam i wpatrywałam się w jego oczy. W pewnej chwili wstał gwałtownie i pocałował mnie. Aż mi tchu zabrakło! Jego język błądził po moim podniebieniu, a ja moje dłonie przeczesywały jego włosy. Nie byłam w stanie mu się sprzeciwić. Po długiej chwili oderwaliśmy się od siebie i spojrzeliśmy w oczy.
-Co to znaczy? Ten pocałunek?- Zapytałam cicho. Nie odpowiedział. Pocałował mnie znów. Długo. Tak jak chwilę wcześniej. Odepchnęłam go od siebie.- Nie możemy. Jesteś z Anną. Nie chcą być tą trzecią- Szepnęłam, a moje oczy się zaszkliły.
-Wiem, przepraszam. Nie zasługujesz na takiego dupka jak ja. Przepraszam Sophie- Powiedział zmieszany, pocałował mnie w czoło i wyszedł.
-No pięknie! Dzięki, że decydujesz za mnie na kogo zasługuję!- Warknęłam wściekła. Wkurzało mnie to już. Jego gierki. Pocałował mnie kolejny raz w ciągu tego miesiąca w RPA. O co mu chodzi? I czemu jest taki niezdecydowany?
Ech…Ostatni raz rozglądnęłam się po pokoju, przy okazji wyłączając telewizor. Włożyłam do torby autografy, które wzięłam dla tej dziewczyny ze szkoły. Westchnęłam ciężko. Przygodę pod tytułem Mundial 2010 uważałam za zakończoną…



****

Witam ;*

Dziś znacznie krótszy rozdział w stosunku, co do poprzedniego, ale ;)
Mogę Wam tylko zdradzić, że w następnym będzie się działo ;D Przynajmniej według mnie ^^
Hym…Niemcy zostali trzecią drużyną…Przy pisaniu tego cofnęłam się do tamtego dnia i mi się tak fajnie zrobiło ;D I ja chcę już Euro! ^^

W ogóle to jestem smutna i skołowana tym, że Chelsea mi przegrała ostatnio w LM i mocno sobie tym skomplikowała sytuację w grupie, ale zawsze pozostaje nadzieja…Także bierzemy się do roboty i wygrywamy z Valencią!

Na razie się jaram zwycięstwem Polski z Japonią <3
Ich: mamy lidera, mamy lidera mnie rozwaliło xD Btw. kocham ich <3

Pozdrawiam ;*

piątek, 18 listopada 2011

Rozdział 15.

 7 lipca, czyli dziś miał zostać rozegrany mecz półfinałowy między naszymi, a Hiszpanią. Bardzo chciałam, żeby nasi odnieśli zwycięstwo, bo szczerze powiedziawszy nie darzyłam żadną sympatią hiszpańskich. No może oprócz Ikera. Od rana dało się wyczuć tą nerwową atmosferę. Chłopcy nie żartowali, Bastian i Caroline nie skakali sobie do gardeł, ja nie rozmawiałam z Mesutem i już chciałam wracać do domu. Na stołówce przysiadłam się do taty i przytuliłam się do niego. Trochę zaskoczony odwzajemnił mój gest i pocałował w czoło.
-Sophie kochanie…Co się z tobą ostatnio dzieje, co?- Zapytał zmartwiony.
-Nic tato- Pokręciłam głową.- Po prostu zmęczona jestem tym wszystkim- Wyjaśniłam.- I bardzo chcę, żebyśmy wygrali, a wiem, że łatwo niestety nie będzie…
-Nie zamartwiaj się na zapas. Co ma być to będzie…Znasz chłopaków. Na pewno dadzą z siebie sto procent swoich możliwości- Uśmiechnął się delikatnie.
-Wierzę w to- Odwzajemniłam gest i zaczęłam jeść śniadanie.

 Nim się wszyscy obejrzeliśmy nadszedł wieczór, a my byliśmy już na stadionie. Tata jeszcze przekazywał chłopcom jakieś cenne uwagi w szatni, a ja razem z Caroline wyszłyśmy na murawę. Obowiązkowo założyłyśmy koszulki. Ja Lukasa, a ona swojego braciszka. Nasze twarze ozdabiały niemieckie flagi. Trzęsłam się niemiłosiernie. Przyjaciółka objęła mnie ramieniem. Wiedziałam, że mam w niej wsparcie. Zresztą to działa też w drugą stronę. Uśmiechnęłam się do niej i wtedy piłkarze zaczęli wychodzić. Ustawili się…Skupienie malowało się ich twarzach. Razem uniosłyśmy kciuki do góry, żeby pokazać im, że jesteśmy z nimi. Obok nas stanęła Sarah i żona Klosego. Po chwili Sylvia podeszła do nas.
-Mam jej dość- Szepnęła nam do ucha.
-My też- Wyszczerzyłam się. Szczęka Caroline niebezpiecznie zadrżała. I wtedy rozbrzmiał nasz hymn narodowy. Przymknęłam oczy, żeby rozkoszować się tą chwilą. Czułam jak duma rozpiera mnie w sercu. Tak jak za każdym razem…
Niedługo potem sędzia dał znak. Kapitanowie uścisnęli sobie dłonie. Rozbrzmiał gwizdek. Mecz o finał rozpoczęty…
 
 Gra nie kleiła się naszym. Zmarnowali kilka okazji, nie atakowali tylko czekali. Tylko nie wiem na co…Chyba na zbawienie. Co chwilę tata coś krzyczał, wymachiwał rękoma…Caroline klepnęła przy linii bocznej boiska i kiwała się to do przodu to w tył. Blondyna chodziła w jedną i w drugą stronę, Sylvia patrzyła w dal, a ja z nerwów zaczęłam obgryzać paznokcie. Pierwsza połowa zakończyła się bezbramkowo. Piłkarze schodzili z murawy ze spuszczonymi głowami. Zawsze zostawałam na stadionie podczas przerwy, ale teraz postanowiłam zejść z nimi i palnąć im gadkę. A, co! W końcu nazywam się Low! Jak pomyślałam tak zrobiłam, ale w ogóle się to nie opłaciło. Druga połowa wyglądała tak samo jak pierwsza tyle, że z jedną zmianą. W 73 minucie piłkę do naszej bramki wpakował Poyol. Przegrywaliśmy. Marnie to widziałam, ale miałam nadzieję do końca. Jednak z ostatnim gwizdkiem sędziego ją straciłam. Przegraliśmy z Hiszpanią i trzy dni rozegramy mecz o trzecie miejsce. Łzy zakręciły mi się oczach, ale nie dałam tego po sobie poznać. Wściekła Caroline kopała niczemu niewinną butelkę i przeklinała siarczyście pod nosem. Poczekałam na nią i objęłam ramieniem.
-Tak miało być- Powiedziałam do niej.
-Mhm- Mruknęła.
-Za trzy dni to my skopiemy komuś tyłki i wyjedziemy z brązowym medalem- Próbowałam do niej przemówić.
-No…Masz rację- Lekki uśmiech pojawił się na jej twarzy. Dziś wolałyśmy nie wchodzić w drogę piłkarzom, dlatego całą drogę do hotelu przesiedziałyśmy w ciszy. Gdy znalazłyśmy się w budynku skorzystałyśmy z łazienki, a później zmęczone runęłyśmy na łóżko. Jutro jest nowy dzień…

 Nazajutrz tata postanowił urządzić przed naszym małym finałem mecz siatkówki. Od razu wpadłam na pomył, żeby utworzyć drużynę Low kontra Muller, co moja przyjaciółka przyjęła z wielką radością. Założyłam koszulkę ze swoim nazwiskiem. Caroline miała na sobie koszulkę brata. Zaczęłyśmy się rozgrzewać na boisku, a po chwili dołączył do nas tata i Thomas.
-No trenerze! Niech się trener wykaże!- Rzucił Podolski.
-Lukas ty lepiej nic nie mów- Odpowiedział mu.
-Macie nam kibicować, bo inaczej tata da wam szlaban- Powiedziałam do chłopaków, a Ozil posłał mi uśmiech. Nie powiem, żeby serce mi nie przyspieszyło, ale…
-Ej nie ma tak!- Wtrąciła Caro.- Macie kibicować nam, bo was pobijemy!- Wyszczerzyła się.
-Spoko siostra i tak wygramy- Rodzeństwo się zaśmiało.
-No dobra Manuel będzie sędziować- Oznajmił tata.
-Ja?!- Spytał głupio Neuer.
-Nie, moja mama- Mruknęła Caroline.- A widzisz tu innego Manuela?
-No, ale ja się nie znam na siatkówce…
-Weźmy Podola na sędziego! Niech się wykaże- Zaproponowałam.
-Zgadzam się- Powiedział tata.
-Popieramy!- Zawtórowali Mullerowie.

 Thomas właśnie serwował, a ja obstawiałam siatkę, kiedy oberwałam piłką w głowę.
-Thomas!- Rzuciłam i poleciałam za nim, bo zaczął uciekać.
-Nie bij no!- Zaczął zasłaniać się rękoma, a ja nawet go nie dotknęłam.- Dzieciak z ciebie- Mruknęłam. – W dodatku chłopcy się z ciebie nabijają. Weź się opanuj- Wypchnęłam go pod siatkę, a sama stałam z tyłu. Sophie zaserwowała, a ja przyjęłam sposobem dolnym. Piłkarze równo liczyli ilość odbić. Po kilku minutach w meczu Low- Muller utrzymywał się remis.
-Caroline, widać ci tyłek!- Krzyknął Manuel, a ja rozproszyłam się i kolejny raz dostałam w głowę.
-To nie patrz!- Odpowiedziałam i wtedy zdałam sobie sprawę, że to wszystko tylko po to, żebym nie mogła się skupić.- Oberwiesz po meczu! Obiecuję ci Neuer! Kolejna zagrywka, Sophie uderzyła piłkę.- Moja!- Krzyknęliśmy razem z Thomasem i bum. Wylądowaliśmy na tyłkach.- Ała- Syknęłam pocierając sobie bolące miejsce.
-Pomasować?- Zaoferował się Gomez.
-Twarz sobie pomasuj bo masz krzywą!- Warknęłam w jego kierunku.
Po kilku minutach tym razem to ja miałam serwować. Zanim jednak to zrobiłam, kilka razy poobracałam ją w dłoniach. W tym samym czasie przy linii bocznej pojawiała się Sarah. Podrzuciłam piłkę i z całej siły uderzyłam. Jednak Joachim nie zdążył jej odbić, ponieważ piłka z olbrzymią prędkością trafiła w twarz przebiegającej przez boisko Sarah.
-Coś ty narobiła?!- Krzyknął do mnie Bastian i poleciał do niej.
-Odwal się, co? Wiedziała, że gramy to po jaką cholerę leciała przez boisko? Jakby dookoła nie mogła przejść!- Również odpowiedziałam krzykiem i zrezygnowana poszłam do hotelu. Byłam wściekła…Kiedy czekałam na windę podleciała do mnie Sophie.
-Jako córka trenera powiem ci, że to nie było miłe, jednak jako przyjaciółka powiem ci, że…DOBRZE JEJ TAK!
-Hahaha, rozwalasz mnie- Zaczęłam się śmiać, a gdy już miałam wsiadać do windy przylazł Thomas i pociągnął mnie za rękę.
-Chyba musimy porozmawiać…



****

Witam ;*

Macie dziś z racji tego, że 14 dodałam Wam dopiero w niedzielę ;D
Kolejny dłuższy, ale to chyba nic takiego, nie? 16 jest trochę któtszy ^^ Już go sobie napisałam i muszę dokończyć 17 ;)
Nie umiem opisywać meczu, ale mam nadzieję, że jakoś mi się to udało ;D W następnym już będzie mecz o trzecie miejsce, a w 17 powrót do domku i coś jeszcze ;D
Hym…To będę kończyć ^^
Do piątku! ;)

Pozdrawiam ;*

niedziela, 13 listopada 2011

Rozdział 14.

 Wzięłam trzy głębokie wdechy i zapukałam do pokoju Mesuta, który zajmował z Thomasem.
-Proszę- Usłyszałam. Weszłam do pomieszczenia i rozglądnęłam się wokół- O Sophie- Thomas przyjrzał mi się uważnie.
-No Sophie…Coś nie tak?- Zapytałam.
-Nie, nie…- Nie wiem, dlaczego, ale cały czas dziwnie na mnie patrzył!- Mesuta nie ma- Dodał po chwili.
-Skąd wiesz, że do niego przyszłam?
-A wiesz tak jakoś- Nerwowo podrapał się po głowie.- O jest!- Krzyknął, gdy do pokoju wpadł wyżej wymieniony.
-Soph?
-To ja was zostawię samych- Mruknął Muller i tyle go widzieliśmy.
-Słuchaj, chciałam z tobą pogadać- Zaczęłam od razu.- Denerwuje mnie ta cała sytuacja pomiędzy nami. Moim zdaniem jesteś niezdecydowanym dupkiem, który nie wie, czego chce od życia…Zostawiłeś w Niemczech dziewczynę, z którą wychowujesz jej dziecko, a tutaj całujesz się ze mną…
-Sophie, ja…
-Kurczę! Chciałabym, żeby między nami było tak jak dawniej. Ale już nie będzie- Usiadłam na jego łóżku.
-Czy ja o czymś nie wiem?- Klapnął obok mnie.
-Nie mogę już dłużej tego ukrywać Mesut- Szepnęłam.- Nie wiem, kiedy, nie wiem, jak, ale zakochałam się w tobie…
-C-co?
-Wiem, nie powinnam ci tego mówić. Przepraszam, ale to było silniejsze ode mnie. Głupia idiotka ze mnie! Przecież ten pocałunek nic dla ciebie nie znaczył…Dla mnie znaczył.
-Sophie…
-Po prostu zapomnijmy o tej rozmowie, dobra?- Wstałam i udałam się do wyjścia.- Niepotrzebnie tutaj przychodziłam. Ta rozmowa miała wyglądać inaczej, ale teraz to ja wszystko zepsułam. Jeszcze raz przepraszam- Nawet na niego nie patrząc opuściłam jego pokój. Co ja najlepszego narobiłam?!

 Następnego dnia na śniadaniu siedziałam naprzeciwko Bastiana i Sarah. Chamsko się na nich patrzyłam, a kiedy i oni łypali w moim kierunku, zjeżdżałam ich wzrokiem. Czułam, że Bastian specjalnie robi mi na złość. Za to, że spędziliśmy razem noc, za naszą ostatnią rozmowę, za moją obecność na Mundialu, za to, że żyję. Męczyło mnie to, ale nie chciałam mu tego pokazać. Niech sobie nie myśli, że złamie mnie tym, że na moich oczach będzie się z nią obściskiwał. Co to, to nie! Chce wojny, to będzie ją miał. W mojej głowie pojawił się plan, więc rzucając krótkie ‘nie czekaj na mnie’ do Sophie, wyszłam ze stołówki i poszłam do Ikera. Hiszpan jest moim przyjacielem, więc na pewno mnie zrozumie i pomoże. Postanowiłam mu powiedzieć, co zaszło między mną, a Bastianem. Chciałam, żeby mi pomógł się na nim odegrać. Zapukałam do jego pokoju. Na szczęście był tam.
-Cześć- Powiedział, gdy mnie zobaczył.
-Przespałam się z Bastianem- Oznajmiłam bez ogródek.
-Że, co?! Przecież on…Ty…Wy…- Widziałam jak ta wiadomość nim wstrząsnęła.
-Wysłuchaj mnie proszę- Mruknęłam, a kiedy pokiwał głową kontynuowałam- No, bo to było tak, że świętowaliśmy awans, wiesz te wszystkie emocje, euforia, radość, alkohol…Odprowadził mnie z tej imprezy do pokoju. Od słowa do słowa zaprosiłam go do siebie i stało się. Potem on bez słowa zniknął i najnormalniej na świecie obściskiwał się ze swoją blondynę- Opowiadałam, a Iker cierpliwie mnie słuchał.- No, a wczoraj…Poszłam do niego do pokoju, żeby to wytłumaczyć i powiedzieć żebyśmy o tym zapomnieli. I pocałował mnie! Rozumiesz?! A dziś na śniadaniu znowu robił to samo z Sarah. Ten facet sam nie wie, czego chce! Bawi się moimi uczuciami jakbym była jakąś kukiełką! Boże, jaka ja jestem głupia…
-Caroline…Facet jest zwykłym dupkiem.
-Iker, ja to wiem, ale go kocham…
-Nie wiem, co powiedzieć.
-Nie musisz nic mówić. Chcę się na nim odegrać, dlatego chciałbym prosić cię o pomoc. Sam wiesz jak on reaguje na twoją obecność, więc…
-Niech zgadnę. Mam mu pograć na nerwach i pokręcić się obok ciebie.
-Tak tylko udawać- Dodałam.
-No dobrze zgadzam się, bo gość mnie denerwuje- Uśmiechnął się.
-Naprawdę? Dziękuję!- Rzuciłam mu się w ramiona.
-To, kiedy zaczynamy nasze przedstawienie?
-Teraz- Powiedziałam i pociągnęłam go pokoju mojego i Soph. Przed drzwiami spotkaliśmy Thomasa, który dziwnie mi się przyglądał. I nie wiem, dlaczego, ale wydawało mi się, że był na mnie o coś zły.
-Cześć brat.
-Cześć- Odpowiedział i podał dłoń Ikerowi.- A wy, co?
-A my nic- Mruknęłam przytulając się do Hiszpana.
-Siostra?
-Brat? Daj spokój. Jak spotkasz, Sophie to poproś, żeby nam nie przeszkadzała. Proszę!- Zrobiłam maślane oczy i wepchnęłam Ikera do pokoju.
-Siostra! Musimy później porozmawiać!- Usłyszałam jego głos zanim zamknęłam drzwi.
Pokiwałam jedynie głową.

 -Chłopaki! Musicie mi pomóc. Moja siostra zwariowała. Ona się chyba spotyka i Ikerem, bo się przytulali i teraz zamknęli się w pokoju dziewczyn…Młoda prosiła mnie, żebym im nie przeszkadzać. Ludzie pomóżcie!- Mówiłem zdesperowany i zdenerwowany.
-CO?!- Wrzasnął Bastian. Jego twarz zrobiła się czerwona.
-To, co słyszałeś!
-Ja tego tak nie zostawię!- Wyleciał z pokoju zostawiając pozostałych w osłupieniu.
-O, w co gracie?- Zapytałem zajmując miejsce Bastiana i wziąłem jego karty.

 Usłyszeliśmy krzyki i kroki na korytarzu, więc był to dla nas znak, żeby wcielić plan w życie. Potargaliśmy sobie włosy, a potem Iker objął mnie od tyłu.
-Co tu się dzieje?!- Do pokoju wpadł Schweinsteiger.
-Nie powinno cię to interesować- Odpowiedziałam.- Wracaj do dziewczyny.
-Ty chyba nie jesteś poważna- Mruknął.
-Chciałeś powiedzieć, że to ty nie jesteś poważny…
-Najpierw zaciągasz mnie do łóżka, a potem obmacujesz się z tym Hiszpanem?!- Warknął wkurzony. Miarka się przebrała. Zacisnęłam dłonie i patrząc mu w oczy bezczelnie cmoknęłam Ikera.
-Możesz stąd wyjść? Przeszkadzasz nam. Wracaj do dziewczyny panie nie-zdradzam-Sarah- Wiedziałam, że go to dotknęło. Urażony wyszedł z pokoju trzaskając drzwiami.
-Wow- Szepnął Iker.
-Co?
-Cały ten dramat, namiętność…To aż bije od was- Powiedział.
-Weź cicho bądź- Zaśmiałam się, jednak gdzieś w głowie utkwiło mi to, co powiedział. W tym samym czasie do pokoju wleciała Sophie.
-Gadaj natychmiast!
-O, co chodzi?
-Spotkałam Bastiana na korytarzu.
-I, co ci nagadał?
-Coś!
-Ja już pójdę- Oznajmił Iker i cmoknął mnie w czoło.
-Soph, czy ty naprawdę myślisz, że ja i Iker? Uważasz, że mogłabym się przespać z przyjacielem kochając innego faceta? Uważasz, że on mógłby zdradzać swoją dziewczynę? On nie jest do tego zdolny. Nie jest blondynem. To tylko mój pomysł, żeby się na nim odegrać.
-Wy sami sobie wszystko komplikujecie. Najpierw ze sobą śpicie, potem on się obściskuje z Sarah, a ty wymyślasz jakieś durne plany. Ludzie opanujcie się. Jesteście dorośli…
-Gdyby to było takie proste Sophie…
-Może warto by było szczerze z nim porozmawiać? Tak jak ja porozmawiałam z Mesutem…
-Nie gadaj! Powiedziałaś mu, że jesteś w nim zakochana?!
-Tak…
-O ja, o ja! Opowiadaj!- I tak zaczęła mi opowiadać, co wydarzyło się wczoraj wieczorem.



****

 Witam ;*

Macie dziś taki dłuższy rozdział ;) Mam nadzieję, że Wam to nie przeszkadza. Bo i tak w tym miał być jeszcze mecz z Hiszpanią, ale stwierdziłam, że jednak nie. I pojawi się w następnym ;) W ogóle już sobie rozplanowałam, co tam się będzie działo do 17 rozdziału ;D
Hym…I chyba tyle odnośnie opowiadania. A! Zrobiłam nowy nagłówek i jeszcze się do niego nie mogę przyzwyczaić ^^

I jestem zadowolona z tego, że wczoraj Anglia wygrała z Hiszpanią ;) I z tego, że Niemcy zremisowali z Ukrainą mimo, że już przegrywali ;D

Pozdrawiam ;*

piątek, 4 listopada 2011

Rozdział 13.

 Nadszedł ten piekielny wieczór, ale żadna z nas jakoś zbyt szczególnie nie kwapiła się do rozmowy z chłopakami. W ogóle nie czułam się najlepiej. Bolała mnie głowa i nawet tabletka mi nie pomogła. Położyłam się na swoim łóżku i przymknęłam oczy. Sophie stwierdziła, że nie będzie mi przeszkadzać i wyszła. Pewnie do taty, albo do chłopaków. Przysnęło mi się, ale nie na długo, bo poczułam lekkie szturchnięcie.
-Yhmmm- Mruknęłam przekręcając się na drugi bok.
-Carooooo- Usłyszałam jak ktoś przeciągle wypowiada moje imię. Lekko otworzyłam oczy.
-Thomas…Co chcesz?
-Masz przy sobie laptopa, prawda?
-Ty też masz swojego- Rzuciłam wybudzona. Ten chłopak ma wyczucie…
-No tak, ale Mario mi go zabrał no i nudzi mi się.
-Jest w torbie. Bierz i spadaj.
-Dzięki siostra!- Krzyknął roześmiany i cmoknął mnie w policzek. Głowa rozbolała mnie od nowa.
-Ych! Wyjdź!- Mruknęłam zrezygnowana, a ten pajac trzasnął drzwiami.- Zabije cię kiedyś!- Warknęłam zła i postanowiłam się przejść do lekarza drużyny. Może on mi pomoże?

 Siedziałem z Podolem u niego w pokoju i odpaliłem laptopa Caroline. Chcieliśmy zrobić jej psikusa i pozmieniać nazwy kontaktów w komunikatorze, kiedy trafiliśmy na archiwum rozmów z Sophie. Normalnie nie czytam niczyjej korespondencji, ale zobaczyłem swoje imię. Postanowiłem tam zajrzeć mimo, że Lukas nie chciał…
Sophie.
Rozmawiałam ostatnio z Mesutem…I tak ogromnie żałowałam, że nie mogę go zobaczyć…
Caroline.
Kobieto, weź mnie dobij…Cały miesiąc spędzę na widoku tej pindy z Bastianem…
Przeczytałem dwa pierwsze wpisy i zdębiałam. O co chodzi?! Czytałem dalej…
Sophie.
Na moje szczęście Mesut nie bierze ze sobą tej całej Anny…
Caroline.
Farciara…Ja najchętniej rozwaliłabym jej twarz! Jak ona się panoszy i wywyższa! Czy on naprawdę tego nie widzi? Ty wiesz, że Thomas się cieszy, bo znów będzie mógł się wygłupiać, że jedzie z ‘siostrą’ na ‘wakacje’.
Sophie.
Faceci zazwyczaj nie widzą takich rzeczy. Albo widzieć nie chcą. Nie wiem, co bym zrobiła, jakby się Mesut dowiedział, że coś do niego czuję! Jedna wielka masakra. No tak…Przynajmniej tyle, że Ty będziesz miała Thomasa, a ja Lukasa.
Przeczytałem ostatnie zdanie. Oniemiałem.
-Wiedziałeś?- Zapytałem Podolskiego, a on tylko pokiwał twierdząco głową.- O ja…
-Thomas nie powinieneś tego czytać. To ich sprawa.
-Stary! Teraz to nie jest już tylko ich sprawa. Gdybym wiedział…
Caroline.
No i tu masz rację! Dobrze, że przynajmniej ich mamy. Ile ja bym dała, żeby spędzić chociaż jeden cały wieczór na NORMALNEJ rozmowie z blondynem. Bez telefonów od Sarah. Bez jej ględzenia…Swoją drogą dobrą miała minę jak znalazła gumę do żucia we włosach.
Hahaha! Czyli to jej sprawka! A wydawało mi się, że to na serio nie ona. Swoją drogą ja też nie lubię tej Sarah.
Sophie.
Może się Wam uda normalnie porozmawiać, czy coś…Hahaha xD tak, pamiętam to xD
Caroline.
Hahaha…Nie moja wina, że tak reaguję na jej ‘czułe i prawdziwe’ przytulaski. Ona serio myśli, że my ją lubimy? Hahaha…Liczę na to. A t będziesz mogła spokojnie pogadać z Mesutem, skoro nie będzie tej jego wiedźmy.
Sophie.
Widocznie tak myśli. No mam nadzieję, że mi się uda! W końcu jakoś muszę wykorzystać okazję.
Caroline.
Ja na Twoim miejscu bym go zaciągnęła w jakieś ciche miejsce i wykorzystała ;D Haha, wiem jestem nienormalna. Hahahaha Sophie, zgadnij co mi się przypomniało xD
Sophie.
Cooo?
Caroline.
Ten dzień, w którym Twój tata mnie przedstawił chłopakom. A potem siedziałyśmy na jakiejś barierce, a ja dostałam piłką w głowę i zleciałam na murawę. I kto miał takiego cela? No kto? xD
Sophie.
No Bastian xD
Caroline.
Być może wtedy coś do niego poczułam. Wtedy był jeszcze wolny…Podobało mi się to jak się przejął i zaczął mnie przepraszać. A ja bęc na niego, bo straciłam kontakt z rzeczywistością. Ma siłę w nogach…
Sophie.
No pamiętam to ;D trzeba było się za niego brać wtedy ;D
Caroline.
Tak Sophie jasne…Wtedy byłam dla niego zwykłym gówniarzem. Bastian to jednak jest głupek. No, ale tylko jego kocham. Mam ochotę popłakać. Przyjedziesz do mnie wieczorem na jakiś łzawy film?
CO?! Moja siostra już tyle czasu kocha się w moim przyjacielu? Nie wierzę!
Sophie.
Oczywiście, że przyjdę. Opowiem Ci o tej mojej rozmowie z Mesutem. Ech. Dlaczego trafiłyśmy na zajętych?
Caroline.
Widocznie już tak miało być…Idziesz na imprezę do Lukasa?
Sophie.
Nie wiem, jakoś nie mam nastroju na żadne imprezy ;D ale teraz muszę iść, bo mnie tata woła. Wpadnę wieczorem! ;*
Caroline.
Okej, czekam ;*
Nie mogłem uwierzyć w to, co przeczytałem. Mogłem posłuchać Lukasa i nie czytać tego, jednak moja niepohamowana ciekawość była silniejsza. Niech to szlag!

 Prosto od lekarza udałam się do pokoju blondyna. Wcześniej wysłałam do niego wiadomość z zapytaniem, czy nikogo innego w nim nie. Odpowiedź przyszła bardzo szybko. Był sam. Wparowałam do jego pokoju jak burza, aż podskoczył na łóżku.
-Powiem krótko. Zrobiliśmy to po pijanemu i w ogóle takie tam. Ty zwiałeś, a później nawet nie chciałeś ze mną rozmawiać. Wiesz jak ja się czułam? Jak jakaś pierwsza lepsza. Fajnie, że masz Sarah, ale mnie zraniłeś. Wiem, że ja też byłam pijana i wcale się nie usprawiedliwiam, ale…
-Caroline- Chciał się wtrącić.
-Daj mi skończyć. Nie powiem nic Sarah jeśli ci o to chodzi. Po prostu chciałam wyrzucić z siebie to wszystko. Jak na razie wcale nie jest mi lżej. Zdradziłeś ją i nie powiem, żebym teraz czuła się z tym najlepiej. Może po prostu uznajmy, że tego nie było?- Zaproponowałam, choć to wcale nie chciało mi przejść przez gardło. Jak mam o czymś takim zapomnieć skoro to był mój pierwszy raz w dodatku z facetem, którego kocham!
-Caroline…
-Cicho! Kurde nie jest mi łatwo o tym gadać…W ogóle w to niedowierzam, że my to zrobiliśmy, ale stało się i tyle. Ja z mojej strony mogę powiedzieć tylko: przepraszam.
-CAROLINE DO CHOLERY!
-Coo?
-Mogę coś powiedzieć?
-Zaraz. Jeszcze nie skończyłam. Więc…Zapominamy o sprawie, tak? No bo wiesz…Musimy jakoś udawać w towarzystwie, że jest okej. Chociaż Soph już wie. I Lukas pewnie też, ale to nic…
-Caroline, bo stracę cierpliwość!
-No super, ale ja jeszcze mam coś do powiedzenia!- Żywo gestykulowałam rękoma, ale ten w pewnym momencie złapał mnie za jedną i przyciągnął do siebie. I kurna, co zrobił? Pocałował mnie! Dobre sobie…Oddałam pocałunek, ale po chwili odskoczyłam jak oparzona.- Tyyy!
-Po prostu nie dałaś mi dojść do słowa- Wyjaśnił.
-I, co z tego?- Prychnęłam.
-Może faktycznie zapomnimy o sprawie, co?
-Jasne- Mruknęłam.- Boże, Bastian mam cię dość! Weź się zdecyduj kurna kogo ty w ogóle kochasz. A jak się ogarniesz to daj znać- Wyszłam z pokoju trzaskając drzwiami. Naprawdę miałam go dość…



****

Witam ;*

Macie dziś ;D poznajcie moje dobre serce ;D
I w sumie to rozdziały będę się pojawiać albo w soboty, albo w piątki. Już sama nie wiem ;D Się zobaczy jak to wyjdzie. A ten dodaję dziś, bo już go miałam napisanego ;) Hym…I ta scena z tym laptopem miała być w poprzednim rozdziale, ale wyszedłby zdecydownie za długi ;D (tak w ogóle to pisana we wakacje).
I obiecuję Wam, że już w następnym będzie rozmowa między Sophie, a Mesutem. Się skupiłam teraz na Caroline i Bastianie…^^

No i rzecz najważniejsza…
Bastian, choć tutaj u mnie w opowiadaniu jesteś teraz taki zimny drań to szybkiego powrotu do zdrowia życzę! ;* Silny chłop jesteś, więc pokażesz im wszystkim, a szczególnie temu, co Cię tak sfaulował, że nie łatwo Cię zniszczyć ;)

I dzięki Ozilla za 300 komentarz ;) ;*

Pozdrawiam ;*