„Właśnie
Mesut poprosił mnie o rękę! Oczywiście się zgodziłam! Boże,
nie mogę uwierzyć we własne szczęście! ;)”-Odczytałem
wiadomość od Sophie i uśmiechnąłem się szeroko. Czułem, że
Mesut zachowuje się tak dziwnie nie bez powodu, jak się właśnie
okazało powód miał dość słuszny. Ta wiadomość dostarczyła mi
sił, żeby powiedzieć o czymś Monice. Podskoczyłem, kiedy
usłyszałem jej głos.
-Czemu
się tak szczerzysz?- Zapytała.
-Popatrz-
Podsunąłem jej telefon pod nos, a ona po przeczytaniu wyraziła
taką samą reakcję.
-Boże,
ale się cieszę!- Krzyknęła i uwiesiła mi się na szyi.- To
dlatego Mesut się tak zachowywał, wszystkich nas ciekawiło jego
zachowanie, a tu proszę…Odważny krok! Dawaj mi telefon muszę do
niej zadzwonić z gratulacjami!
-Już,
już- Podałem jej telefon, a ona wykręciła odpowiedni numer, a po
chwilo już wesoło gawędziła z Sophie. Po krótkiej chwili, która
dla mnie okazała się być wiecznością oddała mi mój sprzęt, a
ja przyłożyłem słuchawkę do ucha.- Sophie? Kochanie gratulacje!
-Dzięki
przyjacielu- Wyczułem w jej głosie olbrzymią radość.- A ty kiedy
powiesz Monice o niespodziance?
-Wiesz,
właśnie twoja wiadomość mnie przywołała do rozsądku i zaraz to
zrobię! W końcu muszę ją przygotować, prawda?
-Prawda!
Mądra decyzja! Aż muszę pochwalić Mesuta, że swoimi
oświadczynami pchnął cię do powiedzenia o tym Monice. Ale…Lukas!
Gdyby nie to, to kiedy byś jej powiedział?
-Nie
wiem, jakoś bym się zmusił- Zaśmiałem się.- Dobra, jeszcze raz
serdecznie wam gratuluję, a teraz muszę to zrobić.
-Powodzenia
przyjacielu!- Usłyszałem zanim się rozłączyłam. Odwróciłem
się i zobaczyłem moją ukochaną, która dziwnie na mnie patrzyła.-
No, co?- Zapytałem i zakłopotany podrapałem się po głowie.
-O,
co chodzi?
-Bo
ja…Monika tyle lat już jesteśmy razem, mamy synka, kochamy
się…Długo zwlekałem, żeby ci o tym powiedzieć, ale załatwiłem
datę ślubu w urzędzie stanu cywilnego, słyszysz? Na kwiecień. W
kwietniu zostaniesz moją żoną…
-Lukas!
-Nie
cieszysz się?
-Właśnie
jestem najszczęśliwszą kobietą pod słońcem!- Krzyknęła i
wtuliła się we mnie mocno. Po chwili usłyszeliśmy tupot
dziecięcych stóp i równocześnie spojrzeliśmy na naszego synka,
który cieszył się razem z nami. Jakby wyczuł powagę sytuacji…
Wiosna
zawitała już na dobre. Pierwsze dni kwietnia były niesamowicie
słoneczne. Aktualnie byłam sama w naszym mieszkaniu, Bastian
wyszedł załatwić jakieś sprawy. Wyszłam na ogród, słońce
nieśmiało przedzierało się przez chmury. Usiadłam na drewnianej
ławce obok wielkiego drzewa, które rzucało cień. Przymknęłam
powieki i rozkoszowałam się tą chwilą samotności. Brakowało mi
tego. Ciągle słyszałam tylko gderającego Bastiana, Sophie, która
się o mnie martwiła, i jej rodziców i rodziców Bastiana. Kochałam
ich bardzo i dziękowałam, że tak się mną opiekują, ale
potrzebowałam takiej chwili tylko dla siebie. W pewnym momencie
poczułam skurcz, ale go zbagatelizowałam, bo już wcześniej mi się
takie zdarzały. Zaniepokoiłam się jednak, gdy skurcz się
powtórzył, a za nim przybył kolejny. No nie!- Pomyślałam. Nie
teraz, kiedy jestem sama! Podniosłam się z ławki i poczułam jak
coś mokrego spływa po moich nogach. Wody mi odeszły! Zgięłam się
w pół i ledwo doczołgałam się do przedpokoju. Chwyciłam telefon
i wykręciłam numer do blondyna. Odebrał po dwóch sygnałach.
-No,
co? Jak tam?- Zapytał wesoło.
-Właśnie
zaczęłam rodzić. Przyjedź po mnie natychmiast…Nie obchodzi mnie
to, co teraz robisz- Powiedziałam i odłożyłam słuchawkę. Sama
osunęłam się po ścianie i cały czas trzymałam się za brzuch.
Ból był naprawdę straszny. Czekałam na niego w nieskończoność.-
Cholera jasna!- Z wielkim trudem się podniosłam i znów się
zgięłam. Po chwili usłyszałam pisk opon.
-CAROLINE!-
Wrzasnął i szybko do mnie podbiegł.- Już, już…Już jedziemy-
Poprowadził mnie do samochodu, a po chwili pędził do szpitala jak
na złamanie karku. Jechał jak jakiś wariat! Ale do szpitala
dotarliśmy po jakieś 15 minutach. Wpadł do budynku jak burza.
Sekundę później pomógł mi wyjść z samochodu, a ktoś posadził
mnie na wózku. Bastian biegł za nami, a ja darłam się
niemiłosiernie. Nim się zorientowałam leżałam już na
specjalnym fotelu. Byłam gotowa. Zjawił się lekarz, który
prowadził moją ciążą i sprawdził wszystko.
-Przemy!-
Krzyknął, a ja zaczęłam wykonywać jego polecenia. Schweini
starał się dodać mi otuchy trzymając mnie za rękę.
-AAAAA!-
Wydzierałam się.- Dlaczego nie chcą wyjść?- Wyspałam, a on
mocniej mnie ścisnął.- Dlaczego robisz się bledszy?!
-Nie
wiem…- Wyjąkał, a z chwilą, gdy wrzasnęłam przeraźliwie on
runął jak długi na ziemię.
-BASTIAN!
AAAAAAAAAA!- Po chwili usłyszałam płacz…Mimowolnie z moich oczu
popłynęły łzy.
-Chłopczyk!
Urodziny 4 kwietnia 2011 roku o godzinie 13:13- Lekarz zwrócił się
do położnej, która szczętnie notowała. Bastian wrócił do
świata żywych.
-Mamy
synka?- Uśmiechnął się nieśmiało.
-Yhy…
-Jeszcze
raz i mocno przemy!
-Ona
nie wychodzi!- Jęknęłam.- Auuuuuuuuł!
-Nawet
nie chcę wiedzieć jaki to ból…Gdybym tylko mógł ci jakoś
pomóc- Usłyszałam blondyna. Zdecydowanym ruchem złapałam go za
koszulkę i przyciągnęłam do siebie.
-Ale
nie możesz mi pomóc! Po prostu bądź ze mną i mnie wspieraj, a
nie mdlej jak idiota! Aaaa!- Drugi płacz jaki usłyszałam był
ukojeniem na wszystko. Zmęczona opadłam.
-Dziewczynka
urodzona 4 kwietnia o godzinie 13:16- Położna zanotowała, a po
chwili w naszych ramionach znajdowały się nasze dzieci.
-Urodziły
się tego samego dnia, co Sami- Powiedział Bastian, a ja zaśmiałam
się lekko. Dzieci wydawały z siebie piski, a ja płakałam ze
wzruszenia. Zresztą łzy widziałam również w oczach Bastiana,
który po chwili pocałował mnie w czoło…
****
Witam ;*
I znów się bawiłam grafiką wskutek czegoś mi coś takiego wyszło ;D Nie wiem dlaczego, ale tutaj mam jakąś manię do zmieniania nagłówków i w ogóle ;D
Ale dzieci już są na świecie ;) Lukas też się wziął do roboty ze ślubem ;) Także możecie się domyślać, co będzie w następnym ;D Pewnie też pojawi się w niedzielę, ale to jeszcze zobaczymy ;)
Jestem ogromnie zadowolona, że Chelsea wczoraj odniosła zwycięstwo. Skromne, bo skromne, ale zawsze ;) Ważne, że są trzy cenne punkty. Wygrali tak samo mecz odnośnie Pucharu Anglii, co również bardzo mnie cieszy ;D Wygrane Realu i Bayernu oczywiście też! ;) Teraz czekamy na Ligę Mistrzów ;)
Pozdrawiam ;*
awwwwwwwwwwwwww. jednym słowem sielanka :D no i są bliźniaki :D haha Podol w koncu się wziął do roboty ^^
OdpowiedzUsuńAaa uwielbiam jak jest dobrze, uwielbiam jak jest „cacy”, wiesz? :D.Normalnie zawiałaś takim powiewem tej wiosny, że aż się naprawdę miło zrobiło, niech już taka do nas przyjdzie, bo jak na razie wychodzi jej to dosyć mozolnie :D.Mamy dzieciaczki, jak się ciesze :D. Widać teraz jak ogromną drogę przeszedł nasz bohater i jak bardzo się zmienił na lepsze oczywiście i to się chwali :D.Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńNo proszę, proszę. Dzieki Mesutowi będą dwa wesela :D A może i Bastek się przekona, aby upaść na kolana lololol :DAwww!!! Są już dzieciaczki na świecie. Ale smerfastycznie haha :D Teraz Basteik będzie szalał oj szalał lololol :D
OdpowiedzUsuńWitamy na świecie! :) Cieszę się, że wszystko poszło dobrze. 13:13? Ciekawa godzina :)Pozdrawiam.Ozilla
OdpowiedzUsuńBoże drogi, oświadczyny, narodziny, dzieje się;d dobrze, że nie postanowili sobie jeszcze w międzyczasie ślubów urządzić, bo to by już było przegiecie;D a poza tym trzeba było poczekać na Caroline, bo jeszcze by biedaczka zaczęła rodzic na imprezie…;D a to by już było co najmniej problemowe;) Ale na szczęścieszczęście wszystko się stało we właściwym czasie i Caro urodziła całkiem normalnie – w szpitalu;DPozdrawiam.[droga--do--gwiazd][mkubiak]
OdpowiedzUsuń