7
lipca, czyli dziś miał zostać rozegrany mecz półfinałowy między
naszymi, a Hiszpanią. Bardzo chciałam, żeby nasi odnieśli
zwycięstwo, bo szczerze powiedziawszy nie darzyłam żadną sympatią
hiszpańskich. No może oprócz Ikera. Od rana dało się wyczuć tą
nerwową atmosferę. Chłopcy nie żartowali, Bastian i Caroline nie
skakali sobie do gardeł, ja nie rozmawiałam z Mesutem i już
chciałam wracać do domu. Na stołówce przysiadłam się do taty i
przytuliłam się do niego. Trochę zaskoczony odwzajemnił mój gest
i pocałował w czoło.
-Sophie
kochanie…Co się z tobą ostatnio dzieje, co?- Zapytał zmartwiony.
-Nic
tato- Pokręciłam głową.- Po prostu zmęczona jestem tym
wszystkim- Wyjaśniłam.- I bardzo chcę, żebyśmy wygrali, a wiem,
że łatwo niestety nie będzie…
-Nie
zamartwiaj się na zapas. Co ma być to będzie…Znasz chłopaków.
Na pewno dadzą z siebie sto procent swoich możliwości- Uśmiechnął
się delikatnie.
-Wierzę
w to- Odwzajemniłam gest i zaczęłam jeść śniadanie.
Nim
się wszyscy obejrzeliśmy nadszedł wieczór, a my byliśmy już na
stadionie. Tata jeszcze przekazywał chłopcom jakieś cenne uwagi w
szatni, a ja razem z Caroline wyszłyśmy na murawę. Obowiązkowo
założyłyśmy koszulki. Ja Lukasa, a ona swojego braciszka. Nasze
twarze ozdabiały niemieckie flagi. Trzęsłam się niemiłosiernie.
Przyjaciółka objęła mnie ramieniem. Wiedziałam, że mam w niej
wsparcie. Zresztą to działa też w drugą stronę. Uśmiechnęłam
się do niej i wtedy piłkarze zaczęli wychodzić. Ustawili
się…Skupienie malowało się ich twarzach. Razem uniosłyśmy
kciuki do góry, żeby pokazać im, że jesteśmy z nimi. Obok nas
stanęła Sarah i żona Klosego. Po chwili Sylvia podeszła do nas.
-Mam
jej dość- Szepnęła nam do ucha.
-My
też- Wyszczerzyłam się. Szczęka Caroline niebezpiecznie zadrżała.
I wtedy rozbrzmiał nasz hymn narodowy. Przymknęłam oczy, żeby
rozkoszować się tą chwilą. Czułam jak duma rozpiera mnie w
sercu. Tak jak za każdym razem…
Niedługo
potem sędzia dał znak. Kapitanowie uścisnęli sobie dłonie.
Rozbrzmiał gwizdek. Mecz o finał rozpoczęty…
Gra
nie kleiła się naszym. Zmarnowali kilka okazji, nie atakowali tylko
czekali. Tylko nie wiem na co…Chyba na zbawienie. Co chwilę tata
coś krzyczał, wymachiwał rękoma…Caroline klepnęła przy linii
bocznej boiska i kiwała się to do przodu to w tył. Blondyna
chodziła w jedną i w drugą stronę, Sylvia patrzyła w dal, a ja z
nerwów zaczęłam obgryzać paznokcie. Pierwsza połowa zakończyła
się bezbramkowo. Piłkarze schodzili z murawy ze spuszczonymi
głowami. Zawsze zostawałam na stadionie podczas przerwy, ale teraz
postanowiłam zejść z nimi i palnąć im gadkę. A, co! W końcu
nazywam się Low! Jak pomyślałam tak zrobiłam, ale w ogóle się
to nie opłaciło. Druga połowa wyglądała tak samo jak pierwsza
tyle, że z jedną zmianą. W 73 minucie piłkę do naszej bramki
wpakował Poyol. Przegrywaliśmy. Marnie to widziałam, ale miałam
nadzieję do końca. Jednak z ostatnim gwizdkiem sędziego ją
straciłam. Przegraliśmy z Hiszpanią i trzy dni rozegramy mecz o
trzecie miejsce. Łzy zakręciły mi się oczach, ale nie dałam tego
po sobie poznać. Wściekła Caroline kopała niczemu niewinną
butelkę i przeklinała siarczyście pod nosem. Poczekałam na nią i
objęłam ramieniem.
-Tak
miało być- Powiedziałam do niej.
-Mhm-
Mruknęła.
-Za
trzy dni to my skopiemy komuś tyłki i wyjedziemy z brązowym
medalem- Próbowałam do niej przemówić.
-No…Masz
rację- Lekki uśmiech pojawił się na jej twarzy. Dziś wolałyśmy
nie wchodzić w drogę piłkarzom, dlatego całą drogę do hotelu
przesiedziałyśmy w ciszy. Gdy znalazłyśmy się w budynku
skorzystałyśmy z łazienki, a później zmęczone runęłyśmy na
łóżko. Jutro jest nowy dzień…
Nazajutrz
tata postanowił urządzić przed naszym małym finałem mecz
siatkówki. Od razu wpadłam na pomył, żeby utworzyć drużynę Low
kontra Muller, co moja przyjaciółka przyjęła z wielką radością.
Założyłam koszulkę ze swoim nazwiskiem. Caroline miała na sobie
koszulkę brata. Zaczęłyśmy się rozgrzewać na boisku, a po
chwili dołączył do nas tata i Thomas.
-No
trenerze! Niech się trener wykaże!- Rzucił Podolski.
-Lukas
ty lepiej nic nie mów- Odpowiedział mu.
-Macie
nam kibicować, bo inaczej tata da wam szlaban- Powiedziałam do
chłopaków, a Ozil posłał mi uśmiech. Nie powiem, żeby serce mi
nie przyspieszyło, ale…
-Ej
nie ma tak!- Wtrąciła Caro.- Macie kibicować nam, bo was
pobijemy!- Wyszczerzyła się.
-Spoko
siostra i tak wygramy- Rodzeństwo się zaśmiało.
-No
dobra Manuel będzie sędziować- Oznajmił tata.
-Ja?!-
Spytał głupio Neuer.
-Nie,
moja mama- Mruknęła Caroline.- A widzisz tu innego Manuela?
-No,
ale ja się nie znam na siatkówce…
-Weźmy
Podola na sędziego! Niech się wykaże- Zaproponowałam.
-Zgadzam
się- Powiedział tata.
-Popieramy!-
Zawtórowali Mullerowie.
Thomas
właśnie serwował, a ja obstawiałam siatkę, kiedy oberwałam
piłką w głowę.
-Thomas!-
Rzuciłam i poleciałam za nim, bo zaczął uciekać.
-Nie
bij no!- Zaczął zasłaniać się rękoma, a ja nawet go nie
dotknęłam.- Dzieciak z ciebie- Mruknęłam. – W dodatku chłopcy
się z ciebie nabijają. Weź się opanuj- Wypchnęłam go pod
siatkę, a sama stałam z tyłu. Sophie zaserwowała, a ja przyjęłam
sposobem dolnym. Piłkarze równo liczyli ilość odbić. Po kilku
minutach w meczu Low- Muller utrzymywał się remis.
-Caroline,
widać ci tyłek!- Krzyknął Manuel, a ja rozproszyłam się i
kolejny raz dostałam w głowę.
-To
nie patrz!- Odpowiedziałam i wtedy zdałam sobie sprawę, że to
wszystko tylko po to, żebym nie mogła się skupić.- Oberwiesz po
meczu! Obiecuję ci Neuer! Kolejna zagrywka, Sophie uderzyła piłkę.-
Moja!- Krzyknęliśmy razem z Thomasem i bum. Wylądowaliśmy na
tyłkach.- Ała- Syknęłam pocierając sobie bolące miejsce.
-Pomasować?-
Zaoferował się Gomez.
-Twarz
sobie pomasuj bo masz krzywą!- Warknęłam w jego kierunku.
Po
kilku minutach tym razem to ja miałam serwować. Zanim jednak to
zrobiłam, kilka razy poobracałam ją w dłoniach. W tym samym
czasie przy linii bocznej pojawiała się Sarah. Podrzuciłam piłkę
i z całej siły uderzyłam. Jednak Joachim nie zdążył jej odbić,
ponieważ piłka z olbrzymią prędkością trafiła w twarz
przebiegającej przez boisko Sarah.
-Coś
ty narobiła?!- Krzyknął do mnie Bastian i poleciał do niej.
-Odwal
się, co? Wiedziała, że gramy to po jaką cholerę leciała przez
boisko? Jakby dookoła nie mogła przejść!- Również
odpowiedziałam krzykiem i zrezygnowana poszłam do hotelu. Byłam
wściekła…Kiedy czekałam na windę podleciała do mnie Sophie.
-Jako
córka trenera powiem ci, że to nie było miłe, jednak jako
przyjaciółka powiem ci, że…DOBRZE JEJ TAK!
-Hahaha,
rozwalasz mnie- Zaczęłam się śmiać, a gdy już miałam wsiadać
do windy przylazł Thomas i pociągnął mnie za rękę.
-Chyba
musimy porozmawiać…
****
Witam ;*
Macie dziś z racji tego, że 14 dodałam Wam dopiero w niedzielę ;D
Kolejny dłuższy, ale to chyba nic takiego, nie? 16 jest trochę któtszy ^^ Już go sobie napisałam i muszę dokończyć 17 ;)
Nie umiem opisywać meczu, ale mam nadzieję, że jakoś mi się to udało ;D W następnym już będzie mecz o trzecie miejsce, a w 17 powrót do domku i coś jeszcze ;D
Hym…To będę kończyć ^^
Do piątku! ;)
Pozdrawiam ;*
aaaaaaaaaaaaaaaahahahhahahaah! umarłam xD o bez kitu jak pięknie to wszystko wyszło ^^ powiem ci, że fajnie opisałaś mecz! wszystko ściśle, zwięźle i na temat! o! mrrr xD ale ja to sie jaram że przy je bałam blondynie xD niah! czekam na pogadanke Tomcia :P
OdpowiedzUsuńSiatkówka w środku Mundialu? No tego jeszcze nie było, ale sprawnie Ci wyszło ;-) Jestem pod wrażeniem, dziewczyny mnie rozwalają tą swoją nienawiścią do Sary ;-) PozdrawiamOzilla
OdpowiedzUsuńMiałam wczoraj przeczytać i skomentować, ale tak mnie plecki bolały, że nie dałam rady i poszłam się położyć heh. Ale jestem dzisiaj i sobie wszystko nadrabiam! Hahaha ^^ widzę, że Sarah wszyscy mają dość. Ale jakoś mnie to nie dziwi hehe. Bowe! Pamiętam ten mecz. Do samego końca nie było wiadomo jak to się zakończy! I sumie nic bym nie mówiła, gdyby tą piłką w bramce umieścił któryś z moich pupilków (ach wiesz, ze trener reprezentacji Niemiec lubi Real Madryt *_*. Chyba ci to już mówiłam młahahaha) a nie … no sama wiesz hehe. Młahahaha!!! Siatkę sobie wymyślili, a Sarah tępa strzała wlazła na boisko. OMG ^^
OdpowiedzUsuńPodejrzanie podoba mi się akcja Sophie. Podejrzanie, bo w sumie to Sarah oberwała za żywota i nic więcej. Ale takie mam dziwne wrażenie, że i tak się jej należało.Poważna rozmowa się szykuje? jeśli tak to chyba zacznę współczuć Thomasowi, bo jeśli on ośmieli się palnąć Soph gadkę umoralniającą to to się może źle skończyć;DPozdrawiam;*[droga--do--gwiazd][resumption]
OdpowiedzUsuń