Obudziłam
się rano w nie najlepszym nastroju. Kiedy chłopcy wczoraj wrócili
to od razu wpakowaliśmy się do autokaru, który zawiózł nas do
kolejnego miasta, w którym mieliśmy dziś rozegrać mecz z
Argentyną. Wczoraj nie gadałam ani z Bastianem, ani z Sophie.
Bastian mnie olał, a co do mojej przyjaciółki…Wiedziałam, że
bardzo to przeżyje i na razie nie chciałam jej tym zawracać głowy
zwłaszcza, że ona sama nie miała za ciekawej sytuacji. Jednak
wczoraj zauważyłam jak Lukas spogląda na mnie dziwnie i
domyśliłam, że Schweinsteiger mu wszystko wyśpiewał. No
cóż…Muszę jakoś z tym żyć. Poleżałam jeszcze chwilę i po
namyśle stwierdziłam, że jednak muszę porozmawiać z
przyjaciółką. Musiałam się jej wyżalić…Bo jak nie jej to
komu?
Zastanawiałam
się gdzie ona się podziewa, ale po chwili wyszła z łazienki.
-Hej-
Przywitała się.- Jestem padnięta!
-Ja
tak samo…Nawet z łóżka mi się nie chce wstać- Mruknęłam.
-To
ja ci pomogę!- Zaśmiała się i zdarła ze mnie kołdrę.
-SOPH!
-No
wstawaj, wstawaj! Śniadanie czeka!
Chcąc
nie chcąc wstałam z ciepłego łóżka i poszłam do łazienki,
żeby się choć trochę ogarnąć.
Siedziałam
przy stole i grzebałam łyżką w talerzu. Nie miałam na nic
ochoty, więc tępo wpatrywałam się w jedzenie. W pewnej chwili,
nawet nie wiem, kiedy nabrałam trochę papki na łyżkę i
przyglądałam jej się z zaciekawieniem. Nie wiem, co mnie
podkusiło, że wygięłam ją i bez zastanowienia puściłam.
Zawartość znalazła się na twarzy Bastiana.
-Matko
Boska! Przepraszam! Ja nie chciałam.- Zaczęłam panikować i
rzuciłam się w jego stronę by go wytrzeć.
-BITWA
NA ŻARCIE!- Wrzasnął Podolski, a reszta chłopaków ryknęła i
zaczęli obrzucać się wszystkim, co mieli pod ręką.
-Caroline!
Coś ty narobiła?!- Prychnęła na mnie Sophie, ale po chwili
dostała jajecznicą w twarz.
-Uciekamy
zanim twój tata przyjdzie!- Pociągnęłam ją w stronę wyjścia,
gdzie stała Sarah. Zatrzymałam się za nią.- Skoro to bitwa na
jedzenie- Mruknęłam i wzięłam do ręki placek z bitą śmietaną
w dłoń. Podeszłam do blondyny i przedzwoniłam jej nim prosto w
twarz, po czym uciekłam razem z przyjaciółką. Wrzask taty było
słychać w całym hotelu.
Nieźle
im się oberwało za zdarzenie ze stołówki. Podolskiemu najbardziej
jako, że to on krzyknął hasło zagrzewające do walki.
Leżałam
na łóżku i wpatrywałam się w roześmianą twarz Caroline, co
było dziwne, bo wczoraj jej humor był totalnie do bani.
-No
i co się cieszysz? Podolski nam się odpłaci. Reszta też.
-Oj
tam. Mumia dostała ode mnie w twarz.
-Hahahaha…To
było piękne! No i przyznaję…Teraz w sumie żałuję, że nie ma
tutaj Anny- Dodałam i oboje się roześmiałyśmy. Nasze chichoty
przerwało pukanie do drzwi. Spojrzałyśmy po sobie.
-Już
po nas!- Pisnęłyśmy i schowałyśmy się pod łóżkami.
-Kici
kici! Gdzie jesteście mały wredne?- Usłyszałyśmy głos
Podolskiego.- Przez was biegam już nie dwadzieścia, a trzydzieści
kółek i w dodatku mam zakaz wychodzenia na miasto podczas czasu
wolnego. Oberwiecie. Nie wyjdę stąd dopóki was nie znajdę- Mówił
jak opętany otwierając szafę i drzwi do łazienki.
-Stary
daj już spokój- Powiedział Bastian.
-Pogięło?
Ja je normalne zabije!
-W
sumie pomogę ci…Po śniadaniu znowu musiałem się przebierać-
Dodał i zaczął poszukiwania z przyjacielem.
Spojrzałam
na wystraszoną Caroline, kiedy ktoś pociągnął mnie za nogę.
-AAAAAAA!
Podolski nie bij! Pamiętaj, że mój tata jest trenerem i jeśli nam
coś zrobisz to mu powiem i będziesz miał nawet sto kółek!-
Wrzasnęłam szybko. W między czasie Bastian wyciągnął spod łóżka
Caroline.
-Łapy
precz!- Warknęła na niego i odskoczyła jak oparzona. W oczach
miała ogniki nienawiści. Nie wiedziałam, że to się tak skończy.
Bastian posłusznie ją zostawił, ale bezgłośnie powiedział, że
muszą pogadać. Spojrzałam z powrotem na myślącego Lukasa.
-Weź,
bo ci się mózg przegrzeje.- Mruknęłam i strzeliłam go w ramię.
-Nic
ci nie zrobię pod warunkiem, że pogadasz z tatą i powiesz mu, żeby
zniósł ten zakaz opuszczania hotelu…Proszę, proszę, proszę!
-Okej
niech ci będzie- Uśmiechnęłam się lekko. Kątem oka znów
spojrzałam na przyjaciółkę, która dalej wpatrywała się w
miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą stał blondyn. Dłonie miała
zaciśnięte w pięści. Trochę mnie to zaniepokoiło…Wieczorem z
nią pogadam. Teraz czeka nas droga na stadion!
Znowu
te same emocje, które towarzyszyły nam podczas każdego meczu
naszych. Strasznie denerwowało mnie zachowanie Bastiana. Ale skoro
dziś sam powiedział, że musimy pogadać…W sumie to straciłam
już na to ochotę, ale. Skoro wczoraj sama tego chciałam…Nawet
nie zwróciłam uwagi na to, że mecz już się rozpoczął. Mimo iż
kochałam ich całym sercem i bardzo mocno wierzyłam w ich wygraną
nie miałam siły na to patrzeć. Zwłaszcza, że Sarah stała obok
nas i wydzierała się do swojego chłopaka, który przesyłał jej
buziaki. Mruknęłam do Soph i jej taty, że źle się czuję i
zeszłam do szatni chłopaków. Niech się dzieje, co chce. Ja muszę
pomyśleć…
Od
wczorajszego dnia zastanawiało mnie dziwne zachowanie Caroline. Była
strasznie cięta na Bastiana, a ja nie wiedziałam dlaczego. Musiałam
z nią koniecznie o tym porozmawiać…W dodatku teraz powiedziała,
że nie ma ochoty oglądać meczu tylko zeszła do szatni. Nie
wiedziałam, co się z nią dzieje…Jednak to miejsce nie było
odpowiednie na szczerą rozmowę między nami. Myślałam o
przyjaciółce i o Mesucie, który od czasu pocałunku nie odzywał
się do mnie. Może on sobie myśli, że to ja mam do niego podejść?
W sumie zbieram się do tej rozmowy i jakoś zabrać się nie mogę.
Na boisku chłopcy wyprawiali z reprezentacją Argentyny to, co
chcieli. Szczerzyłam się jak głupia widząc ponoć najlepszego
piłkarza na świecie, który nawet bramki nie potrafił strzelić.
Nie to, co nasi! Bardzo pewnie wygrali całe spotkanie strzelając
cztery bramki. Oszalałam z radości. Wbiegłam na boisku do
cieszących się piłkarzy i ryknęłam na cały głos…
-JESTEŚMY
W PÓŁFINALE!- Wkrótce potem odtańczyliśmy dziki taniec radości
na murawie. Ucieszyłam się, że do tego świętowania przyłączyła
się Caroline.
Nagle
przypomniałam sobie, że przed wyjazdem koleżanka prosiła mnie o
autograf jakiegoś Diego, dlatego bez zastanowienia odłączyłam się
od chłopaków i pobiegłam do trenera Argentyny, który z chęcią
złożył swój podpis na jednej z kartek. Podziękowałam i
skierowałam się do Diego Milito. On również uczynił to samo, co
jego trener i zniknął w tunelu. Kątem oka zobaczyłam jak Mesut na
mnie spogląda. A niech sobie myśli, co chce…
Po
meczu od razu wpadłam do pokoju.
-Caroline!-
Usłyszałam Soph.
-No,
co?
-Musimy
pogadać- Powiedziała i zamknęła za sobą drzwi.- Co się z tobą
dzieje od wczoraj?
-Naprawdę
chcesz wiedzieć?
-No
tak!
-Przespałam
się z Bastianem- Szepnęłam i spuściłam głowę.
-Że
kurwa przepraszam cię, co?- Zapytałam.
-Spałam
z Bastianem.
-CO?!
Opowiedziałam
jej całą historię. Nie kryłam przy tym swoich łez, który
obficie spadały z moich oczu. Nic nie mówiła tylko bardzo mocno
mnie do siebie przytuliła. Dziękowałam, że mam taką wspaniałą
przyjaciółkę…Po chwili milczenia obie stwierdziłyśmy, że
musimy pogadać z chłopakami. Ja z blondynem, a ona z Mesutem. I to
jeszcze dziś…
****
Witam ;*
Obiecałam, że w soboty no i jest tak na dobranoc i taki długi ;D
W sumie to w tym rozdziale miało być jeszcze coś fajnego, ale bym się nie zmieściła ^^ Dlatego będzie w następnym. Razem z rozmowami dziewczyn z chłopakami, które muszę jeszcze wymyśleć ^^ No i powoli Mundial dobiega końca ;D Ale mogę Wam zdradzić, że po nim również będzie się dużo działo także ;))
Nie wiem, co mogę Wam jeszcze powiedzieć…
A! Jestem zła, że mi Chelsea przegrała z Arsenalem. Grrr! Choć cieszę się z tych trzech strzelonych przez nich goli. Wiadomo szkoda przegranej, bo przegrali również mecz tydzień temu, ale trzeba wierzyć, że będzie dobrze bo to kochane chłopaki są i tyle <3
Pozdrawiam ;*