Dedykacja.

Opowiadanie w całości dedykowane Caroline ;*
Dziękuję za Twoje wszystkie szalone pomysły, które mi podsyłasz. Dziękuję za to, że z taką radością piszesz dla mnie fragmenty do rozdziałów. Dziękuję za Twoją obecność ;*

sobota, 27 sierpnia 2011

Rozdział 5.

 Byłyśmy niezmiernie szczęśliwe, kiedy dojechaliśmy do Port Elizabeth. Od razu wzięłyśmy swoje bagaże i udałyśmy się do swoich pokoi, aby się odświeżyć. Byłyśmy zmęczone tym leżeniem w autokarze, ale same tego chciałyśmy. Ja teraz nie marzyłam o niczym innym niż o wygodnym łóżku, ale jak znam chłopaków to pewnie zaraz coś wymyślą…I wcale się nie pomyliłam.
Nie miałyśmy ochoty ruszać się z naszego pokoju, ale Podolski jak zawsze się uparł i siłą wyciągnął nas do klubu. Nawet się nie przebrałyśmy. Miałam na sobie zwykłe ciemne jeansy, tunikę i moje ulubione szpilki. Sophie ubrała się podobnie. Nie pomalowałyśmy się nawet zbytnio. Nie było na to czasu. Szliśmy sporą ekipą do klubu niedaleko naszego hotelu, kiedy zauważyłam Hiszpanów. W tym tego najsympatyczniejszego – Ikera.
-Ikeeeeeeeer!- Wrzasnęłam i ruszyłam w jego stronę.
-Młoda?! - Rzucił z uśmiechem i objął mnie po przyjacielsku. - Ile to już minęło?
-No od finału Euro - Lekko uderzyłam go w ramię.
-Nic się nie zmieniłaś - Dodał, a w tym samym czasie podeszła ‘moja’ ekipa z Sophie na czele. Spojrzałam po niemieckich twarzach. Wyczytałam z nich tylko, że z tego spotkania nie wyniknie nic dobrego.
-Caroline idziesz? - Zapytał Bastian nawet na mnie nie patrząc. Wzrok wlepiał w rękę Ikera, która spoczywała na moim ramieniu. Jego głos był jakiś dziwny.
-Tak, tak. - Rzuciłam szybko, a do Casillasa wyszeptałam, ze pogadam z nim później. Po chwili weszliśmy do klubu, który był w miarę pusty. Zaledwie parę osób na parkiecie, jeden stolik zajęty, przy barze prawie nikogo.
-No dobra, kto, co pije? - Rzucił Gomez.
-Kwadrat! - Odezwałam się razem z Sophie.
-Tylko nie to. - Mruknął Thomas.
-Przymknij sie gówniarzu. - Odszczeknęłam mu.
-To ty jesteś gówniarz - Powiedział do mnie i zaczęliśmy się przepychać. Jak to rodzeństwo.
-Dzieci spokój - Oznajmiła Sophie.
-Ja chce piwo. - Mruknął Podolski.
-Ja też! - Powiedziała chórem reszta.

 Obserwowałam Caroline, która cały czas zerkała w stronę Hiszpanów. Zauważyłam, że Bastian obserwuje zarówno moją przyjaciółkę jak i Casillasa i co chwilę zaciska pięści. Nie wróżyło to nic dobrego. Wypiłyśmy po kolejnym kwadracie i po chwili Caroline pociągnęła mnie za sobą do Hiszpanów.
-Siemaaaa! Pamiętacie Sophie? - Zapytała Caroline i wcisnęła mnie między Ramosa a Pique. Sama usiadła przy Casillasie.
-Córka waszego trenera. Jak moglibyśmy zapomnieć. Zwłaszcza ta cudowne oczy – Powiedział szarmancko Pique, po czym pocałował mnie w dłoń. Momentalnie się zaczerwieniłam, po czym zaczęłam oglądać swoje buty. Po minucie spojrzałam w stronę Niemców, którzy uważnie nas obserwowali. Gdy spojrzałam na Mesuta, on gwałtownie odwrócił głowę w drugą stronę. W tej samej chwili Caroline znikła gdzieś z Casillasem. Zauważyłam, że u chłopaków nie ma Thomasa i Bastiana. Chyba szykuje się coś większego. Nie miałam czasu, żeby o tym myśleć, bo Ramos wyciągnął mnie na parkiet, gdzie bez większego trudu zaczął mnie okręcać we wszystkie strony. Modliłam się tylko, żeby piosenka nie zmieniła się na wolniejszą. No, ale jak pech to pech. Z głośników popłynęła spokojna melodia, a ja poczułam ręce Ramosa na moich biodrach.
-Raz się żyje! -Pomyślałam i zarzuciłam mu dłonie na szyję, a głowę położyłam mu na ramieniu. Kołysaliśmy się chwilę w rytm muzyki, zanim nie poczułam szturchnięcia.
-Odbijany! - Rzucił dobitnie Mesut i nie dał szansy na sprzeciw. Widziałam zdezorientowanie Ramosa. Sama wyglądałam podobnie...

 Wyszłam z Ikerem przed klub. Co, jak co, ale od Euro utrzymujemy przyjazne stosunki. Co z tego, ze wtedy miałam 16 lat? Iker traktował mnie jak równą sobie. Był jak starszy brat. Trochę jak Thomas. Wyciągnęłam papierosy z kieszeni i po chwili jednego odpaliłam.
-Nie wiedziałem, że palisz - powiedział cicho Casillas i usiedliśmy na murku, tyłem do klubu.
-Taki głupi nałóg. Zaczęłam.
-Nie ładnie - Powiedział i spojrzał w niebo.
-No ja wiem. Ale co zrobić? - Zaciągnęłam się dymem. - Tęsknisz za nią? - Zapytałam patrząc na jego zamyśloną twarz.
-Bardzo. Ale na szczęście przyjedzie niedługo.
-Nie chciała przyjechać od razu z tobą?
-Miała coś ważnego w pracy. - Oznajmił spokojnie i przeniósł wzrok ze mnie z powrotem na niebo.

 Wkurzyłem się. Nie wiem, czemu. Nie powinienem. Przecież ona nie jest moją dziewczyną, czy coś. Ale kiedy razem wychodzili, coś we mnie pękło. Coś mnie zabolało. Ruszyłem z Thomasem za nimi. W końcu to jej ‘brat’. Niech ten Hiszpan tylko jej coś zrobi…Staliśmy za filarami i obserwowaliśmy ich. Moje pięści automatycznie się zacisnęły…

 Siedzieliśmy na tym murku już dobre 15 minut. W końcu mogłam trochę z nim pogadać. Uwielbiam nasze rozmowy. Mimo sporej różnicy wieku, czuję, że rozumiemy się bardzo dobrze.
-No młoda wracamy- Mruknął mój towarzysz i pomógł mi wstać. Ja miałam jednak inny pomysł.
-Weź mnie na ręce- Powiedziałam z niewinnym uśmiechem.
-Nigdy się nie zmienisz, co?- Zapytał jednak i tak wziął mnie na ręce.
-Ała, ała! Dobra! Postaw mnie!- Zapiszczałam.
-No tak. Zapomniałem jaka jesteś krucha- Uśmiechnął się, po czym mnie przytulił. I wtedy się zaczęło.

 Tańczyłam z Mesutem już jakiś czas. Było trochę niezręcznie, ale z czasem wszystkie negatywne myśli odpłynęły. Nie ważne, co leciało w głośnikach. My cały czas tańczyliśmy przytuleni do siebie. Aż w końcu muzyka ucichała i usłyszałam spanikowaną Caroline.
-Bastian bije się z Ikerem! Trzeba ich rozdzielić!- W jej oczach widziałam łzy. Nasi wraz Hiszpanami polecili przed klub, a ja mocno ją przytuliłam.
-Wracamy do hotelu!- Zakomunikowałam i wyprowadziłam zdruzgotaną przyjaciółkę z klubu. Po drodze powiedziałam Samiemu dokąd idziemy. Zrozumiał. Przeczuwałam, że coś będzie nie tak. Było zbyt pięknie…



****

Witam ;*

Rozdział tutaj i na liebe chat miał się pojawić we wtorek, ale mój kochany Internet odmówił mi posłuszeństwa ;) Ale teraz już jestem i Wam dodaję ;D Na potrzebę opowiadania zostali tu, w ten rozdział wciśnięci Hiszpanie, a w zasadzie ich trzech ;D Ale nie zabawią tu na dłuższą metę ^^ Jedynie Iker, z którym przyjaźni się Caroline. Na pewno wystąpi w następnym rozdziale…I jeszcze później ^^
Tak w ogóle dla małego wyjaśnienia to niektóre fragmenty rozdziałów pisze dla mnie Caroline ;) za to, Ci jeszcze raz dziękuję, że w ogóle masz do tego chęci ^^ Nawiasem mówiąc ta impreza też jest jej autorstwa i praktycznie w każdym rozdziale już będzie jej cząstka, bo naprawdę bardzo mi z tym pomaga ;)
Okej. Wyjaśniłam, co i jak ;D

Teraz z niecierpliwością czekam na mecz Chelsea i liczę na wygraną, kolejną u siebie ;) Panowie gramy o komplet punktów ^^ Tak jak i Bayern ;)

Pozdrawiam ;*

wtorek, 16 sierpnia 2011

Rozdział 4.

 Nadeszła godzina, w której Niemcy oficjalne rozpoczynają swoją przygodę z Mundialem. Stadion wypełniony po brzegi, mnóstwo fleszy, ryk wuwuzeli. Zabrzmiały pierwsze dźwięki hymnu narodowego. Piłkarze w skupieniu się w nie wsłuchiwali. Część śpiewała, część, zapewnie śpiewała w myślach. Ja z Caroline, tatą, sztabem i rezerwowymi staliśmy przed naszą ‘budką’. Z szybko bijącymi sercami śpiewaliśmy hymn. Niesamowite, czas jakby płynął wolniej, kiedy napotkałam jego oczy. Szybko odwróciłam głowę i spojrzałam na kibiców na trybunach. Wszędzie flagi. Wielkie czarno-czerwono-żółe. Najważniejsze trzy kolory w naszym życiu. Jedyne w naszych sercach, przynajmniej na czas Mundialu. Następnie hymn Australii i w górę flagi australijskie. Staliśmy w skupieniu słuchając tym razem hymnu przeciwników. Flesze, wielkie ekrany naprzeciwko nas. Poczułam, że Caroline mocniej łapie mnie za ramię. Spoglądała w jego kierunku. Kilka minut, może sekund. Pierwszy gwizdek, wrzawa na stadionie, piłka w grze. Pierwsza akcja, piłka mija bramkę, zawód na trybunach. Wuwuzele. Flesze. Mundial.
Siedziałyśmy jak na szpilkach. Tato, co chwilę wstawał ze swojego miejsca i podchodził do linii boiska. Krzyczał coś do chłopaków, dopingował. Opłacało się. Po szybkiej kontrze, lekkim zamieszaniu Podolski wpadł w pole karne. Silnym strzałem umieścił piłkę w siatce.
-GOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOL!- Wydarłyśmy się i wyskoczyłyśmy z miejsc. Zaczęłyśmy skakać jak głupie. Szósta minuta meczu. Niemcy 1:0 Australia. Zdenerwowanie gdzieś odeszło, zastąpiła je radość. Wielki uśmiech na naszych twarzach. Wuwuzele jakby jeszcze głośniejsze, błyski fleszy jakby mocniejsze. Neuer z wysoko uniesionymi rękoma w górze. Reszta chłopców przytulała się w kółeczku. Akurat zobaczyłyśmy Lukasa, który wskazał na nas ręką i puścił oczko. Odwzajemniłyśmy wielki uśmiech. Ale piłka znowu w grze. Kilka dobrych akcji, zdenerwowanie wróciło. Zamieszanie w naszym polu karnym. Australia oddała strzał na bramkę Neuera. Obronił. Stadion jakby odetchnął z ulgą. Jednak z drugiej strony słychać było też zawód. Dawajcie chłopcy! Dawajcie!
25 minuta. Wynik bez zmian. Tato wstał z miejsca, kiedy do piłki dobiegł Klose. My zrobiłyśmy to samo. Kilka podań. Podolski-Klose, Klose-Podolski. Piłka jakby w polu karnym szukała Miro, bo ten sekundę później umieścił ją w bramce.
-GOOOOL!- Powtórzyłyśmy to, co zrobiłyśmy przy pierwszym golu. Dobiegłam do taty i przytuliłam się do niego, a do Caroline podbiegł Neuer i podniósł ją.
Słyszałam jej pisk, a po chwili głośny śmiech. Po chwili Neuer dusił mnie.
-Nie mogę oddychać!- Wysyczałam.
Wypuścił mnie ze swoich objęć i wrócił uradowany na boisko. Klose właśnie wyczołgał się spod niemieckiej ‘kanapki’. Wrzawa na stadionie, na ławce rezerwowych, wśród naszych piłkarzy. Marzenia o Mundialu. Czas je spełnić. Ze spokojniejszymi głowami chłopcy kontrolowali przebieg meczu. Australia w pierwszej połowie nie istniała. Oddała może ze 2 strzały w kierunku bramki. Niemiecka precyzja jest niezawodna. Niemiecka maszyna przyjechała po Mistrzostwo Świata! Gwizdek sędziego. Koniec pierwszej połowy i chwila przerwy. Tato poszedł z chłopakami do szatni, my zostałyśmy. Szybko podszedł do nas Thomas.
-Brat! Strzel coś w drugiej połowie!- Usłyszałam głos Caroline przeładowany szczęściem.
-Się wie!- Uśmiechnął się i objął nas obie. Po chwili szybko pobiegł do szatni. Co za mecz!

 Chłopcy powoli wracali na boisko. Sędziowie poczekali aż wszyscy zawodnicy wejdą na boisko. Po chwili po stadionie rozniósł się dźwięk gwizdka. Drugą połowę czas zacząć. Cały stres minął, gdy obie natknęłyśmy się na ich wzrok. Obie się speszyłyśmy jak na zawołanie i z zaciekawieniem spojrzałyśmy na swoje buty. Po kilku minutach znów z wypiekami na twarzach oglądałyśmy mecz. W czasie jego trwania nie rozmawiałyśmy ze sobą choćby słówkiem. Kilka zdań wymieniłyśmy tylko w czasie przerwy. Ale słowa nie są nam potrzebne. Rozumiemy się z Caroline wyśmienicie. Jesteśmy jak siostry. Wiemy, co myśli druga, co czuje. Czasami mówiłyśmy to samo w tym samym czasie, śpiewałyśmy tą samą piosenkę ni stąd ni zowąd. Telepatia? Może. A może już tyle się znamy. Dobiegła 65 minuta meczu. Wynik bez zmian. Nagle Thomas przejął piłkę. Wraz z 68 minutą wynik meczu zmienił się za sprawą Thomasa.
-Aaaaaaa!- Caroline zapiszczała i rzuciła się na mnie.- KOCHAM CIĘ BRAT!- Wrzasnęła i w tej samej chwili wpadł na nas nie kto inny jak Muller.
-To dla was!- Zaczął z nami skakać w kółku. Po chwili pod naporem innych piłkarzy runęliśmy jak dłudzy na murawę.
-Ale odjaaaaaaaaaaazd!- Wrzasnął któryś wprost do mojego ucha. Podolski. Wiadomo. Ten chłopak ma coś nie tak z głową. Nie minęła minuta, gdy wynik spotkania podwyższył w 60 minucie wprowadzony za Klosego Cacau. 4:0 na rozpoczęcie Mundialu. Lepszego startu nie mogliśmy sobie wymarzyć. Huk wuwuzeli był ogromny! Czułam jak murawa drży…Po 90 minutach i kolejnej doliczonej mecz się zakończył. 3 punkty wędrują na konto Niemców.
Przyjechaliśmy po złoto. Jesteśmy bliżej celu.

 Po meczu trener dał piłkarzom wolną rękę. Mogli robić, co chcieli. Najwyżej to oni jutro będą cierpieć jak będziemy jechać do innego miasta, w którym mieliśmy rozegrać mecz z Serbią. Oczywiście chłopcy wybrali się do jakiegoś klubu i zaciągnęli tam nas. A tak mi się nie chciało iść! Wiedziałam, że będę musiała znosić obecność mojego blondyna z Sarah. Na szczęście Sophie będzie przy mnie.
Zajęliśmy wolne miejsca i zamówiliśmy po drinku na rozluźnienie. Nie trzeba było dużo czasu, żeby towarzystwo zaczęło się rozkręcać. Przetańczyłam ze wszystkimi chłopakami z kadry podobnie jak Sophie, jednak do Bastiana nie mogłam się dopchać, bo cały czas tańczył z Sarah. Zresztą po minie mojej przyjaciółki wiedziałam, że ona boi się podejść do Mesuta. A ma taką okazję! Popatrzyła na mnie błagalnym wzrokiem, ja ruchem głowy kazałam jej do niego podejść! No! Przełamała się i podeszła. Ozil obdarzył ją uśmiechem, a po chwili zaczęli ze sobą tańczyć.
-Chodź Caroline- Usłyszałam przy uchu JEGO głos.
Odwróciłam się niepewnie.
-Ja…ja…ja?- Zaczęłam się jąkać, a on parsknął śmiechem.- Zabawne- Mruknęłam. Co ja na to poradzę, że mnie peszy?!
-Oj no!- Chwycił mnie za rękę i poprowadził na parkiet. Akurat z głośników popłynęła wolna piosenka. Objął mnie rękami w talii, a ja zarzuciłam mu ręce na szyję. Choć przez tą chwilę czułam się jak księżniczka, która ma u swojego boku swojego księcia…

 Następnego dnia nim się obejrzałyśmy siedziałyśmy już w autokarze. Chłopcy trochę nie kontaktowali, ale jak im się wczoraj pić zachciało to mają. Ja usiadłam obok Lahma, a Caroline obok Neuera. Strasznie mi się nudziło, bo mój towarzysz pieprzył do mnie trzy po trzy. Nie, żebym go nie lubiła, czy coś, ale w kółko mi truł o tym samym. Spojrzałam na przyjaciółkę, która rechtała z czegoś w najlepsze. Okazało się, że ze mnie i z tego, że Manuel ją łaskotał. Ale po chwili się już ogarnął i dał jej spokój. Poczułam jak mój telefon daje o sobie znać.
‘Mam pomysła! Wyciągaj z torebki długopis i jakiś notes! Powyrywaj kartki, i podziel na nas dwie. Zrobimy kulki, wsadzimy do długopisów i będziemy w nich strzelać!’
Spojrzałam na Caroline, która szczerzyła się jak głupia. Po chwili zabrałyśmy się za tworzenie papierowych kulek. Dla efektu specjalnego Caroline przejechała po niej językiem, a ja parsknęłam śmiechem, ale poszłam za jej śladem. Zaczęłyśmy strzelać, a kulki leciały do przodu. Miałyśmy z tego spory ubaw, a połowa piłkarzy patrzyła na nas z pytajnikami w oczach. Wyszczerzyłyśmy się do siebie i powróciłyśmy do zajęcia. W pewnym momencie Caroline chciała ustrzelić Boatenga, który siedział przed moim tatą, ale trafiła w niego. Skuliła się na miejscu, a ja go obserwowałam. Ale nic nie zrobił! Odwróciłyśmy się do tyłu i zaczęłyśmy strzelać w Podolskiego, gdy nagle ktoś złapał nas za uszy.
-AAAAAAAAAAA!- Pisnęłyśmy.- Tato!
-Ty idziesz siedzieć do mojego asystenta- Powiedział do mnie.- A panna Caroline usiądzie obok mnie- Uśmiechnął się do nas.
-To Lukas w nas rzucał! Chciałyśmy się odpłacić- Wyjaśniła Caroline, a ja przytaknęłam.
-Podolski! 10 dodatkowych okrążeń wokół boiska na treningach!- Oznajmił i poszedł na przód autokaru.
-Ale, o co kaman?- Zapytał.
-Nevermind- Odpowiedziałam.
Wbiłyśmy na koniec autokaru, bo znudziło się nam siedzenie z naszymi towarzyszami.

 Wywaliłam drugiego bramkarza z miejsca, które zajmował obok Mesuta. Chciałam, żeby Sophie usiadła z nim, ale ta wolała usiąść z Khedirą.
-Saaaami! Moje kochanie!- Wydarłam się i to ja zajęłam miejsca obok niego. Mina Sophie była nie do opisania. Ozil poklepał miejsce obok siebie, a ta spojrzała na mnie z mordem w oczach.
-Na serio ci się podobam?- Zapytał Sami.
-Mwahahaha- Parsknęłam.
-Dzięki- Mruknął.
-Oj daj spokój!- Musnęłam jego policzek.
Bastian siedział przed nami i dziwnie na nas łypał.
Ta jazda strasznie mi się dłużyła. Sophie wdała się w rozmowę z panem Mesutem, a ja wstałam z miejsca i na chama wcisnęłam się pomiędzy Lukasa, a Gomeza.
-Nie, żeby było ciasno- Mruknął Podol, a ja zdzieliłam go po łbie.
-Macie coś?!
-Karty mamy!
-To gramy!
Mario rozdał nam karty, a ja się wycwaniłam, bo cały czas podglądałam ich. A oni wcale tego nie widzieli! Zdziwili się dopiero wtedy, gdy wygrałam.
-Pffff!- Odezwał się Gomez, a mi zrobiło się ciasno i usiadłam mu na kolanach.- No, co? Tak mi wygodnie- Uśmiechnęłam się, a moje spojrzenie napotkało tą blond wiedźmę, która siedziała obok blondasa. Coś mu szczebiotała do ucha, a ja poczułam zazdrość. W pewnym momencie straciłam równowagę i runęłam na podłogę autokaru. Wszyscy ryknęli dzikim śmiechem, a ja zamiast wrzeszczeć to śmiałam się razem z nimi. Przyjaciółka podeszła do mnie, a ja podcięłam jej nogę, wskutek wylądowała tuż obok.
-To się nazywa jazda!- Krzyknęłyśmy i resztę podróży spędziłyśmy na leżąco, gawędząc sobie z piłkarzami.



****

Witam ;*

Najdłuższy! ;D za opisanie meczu dziękuję Caroline <3 Scena w autokarze wyszła ze snu, który się jej przyśnił także ;)
Zastanawiałam się, czy nie podzielić tego rozdziału na dwie części, ale…xD Ktoś mnie zmusił! ;D

Buttony zniknęły z głównej strony bloga, ale pojawiły się tutaj: www.solo-a-me-olcia.blog.onet.pl ;)
Razem z nimi pojawiły się jeszcze informacje o mnie i w ogóle zapraszm na tą stronę jak jesteście chętne ;D

Pozdrawiam ;*

piątek, 12 sierpnia 2011

Rozdział 3.

 Podróż minęła zadziwiająco szybko. Może, dlatego, że pół przespałam, a pół przegadałam z Caroline? Całkiem możliwe. Teraz siedzieliśmy w autokarze, który wiózł nas do hotelu. Piłkarze chyba nie mieli siły nawet mówić, bo nieprzytomnym wzrokiem gapili się przez okno, jakby marzyli tylko o tym, żeby wziąć kąpiel i rzucić się na wygodne łóżko. Ale ja miałam całkiem podobne marzenia, dlatego, gdy autokar zatrzymał się szeroko się uśmiechnęłam. Wyskoczyłyśmy z niego pierwsze i teraz bez niczyjej pomocy poradziłyśmy sobie ze swoimi bagażami. Z trudem, bo z trudem, ale dowlekłyśmy się do holu. Za nami doczołgała się reszta drużyny.
-Teraz rozdzielę wam pokoje i możecie iść odpocząć- Powiedział Joachim i wyciągnął z kieszeni kartkę, gdzie miał wszystko rozpracowane.- Sophie, Caroline…- Podał nam klucz do naszego pokoju, który znajdował się na drugim piętrze. Zresztą cała drużyna miała mieć tam pokoje. Tak jak wspominałam, gdy tylko się tam znalazłyśmy, rzuciłyśmy bagaże w kąt, wzięłyśmy prysznic I runęłyśmy na łóżka…

 Siedzieliśmy właśnie w świetlicy i oglądaliśmy jakiś film. Przed chwilą trener powiedział zawodnikom, kiedy odbędzie się pierwszy trening. Za tydzień na dobre rozpocznie się Mundial. A wiadomo, że mój tata musiał mieć wszystkie szczegóły dopięte na ostatni guzik. Szczerze powiedziawszy to troszkę nudził nas ten film, ale wolałyśmy tu siedzieć z nimi niż same w pokoju. W pewnym momencie drzwi gwałtownie się otworzyły i wpadł Podolski z bitą śmietaną w ręku.
-Po, co ci to?- Zapytał Thomas i przyjrzał mu się uważnie.
Ja natomiast to zbagatelizowałam, bo pomyślałam, że chcę się tego nażreć, bo tata nie patrzył. Jednak bardzo się pomyliłam. Ten idiota zaczął iść w naszym kierunku, a gdy zaczaiłyśmy, co zamierza zrobić wydałyśmy z siebie dziki pisk, ale to nie pomogło, bo zaczął w nas pryskać! Reszta drużyny zamiast nam pomóc to wybuchała gromkim śmiechem i zaczęła go dopingować. Myślałam, że go uduszę własnymi rękoma. Razem z Caroline byłyśmy całe upaćkane tą białą i lepiącą się mazią i dziękowałyśmy Bogu, kiedy przestał, bo wypryskał już całe opakowanie. Spojrzałam na niego z mordem w oczach, a ten tylko buchnął śmiechem i zaczął zwiewać, ale sprawnie ruszyłam za nim i nerwowo zacisnęłam pięści. Złapał się ostatniej deski ratunku i wyleciał na korytarz, a ja zaraz za nim. Musiałam się z nim policzyć za to, co z nam zrobił!

 Byłam wściekła na Lukasa za tą bitą śmietanę. I na jego miejscu bym się bała tego, co może zrobić z nim Sophie. Zresztą sam powinien to wiedzieć, bo zna ją już tyle lat. Drużyna nadal rechotała w najlepsze i nawet się nie zorientowałam, gdy dosiadł się do mnie Thomas i zaczął sprawnie nabierać sobie bitej śmietany na ręce, żeby potem wpakować ją do buzi.
-Dzięki braciszku- Mruknęłam i czekałam, aż mnie uwolni spod jej namiaru. Długo czekać nie musiałam, bo pochłaniał ją w tempie ekspresowym.
-Załatwiłam go!- Do świetlicy ponownie zawitała Sophie. Śmietana znikła jej z twarzy.- Lukas!- Zawołała, a ten pojawił się tuż za nią.
-Hahahaha!- Wybuchnął Bastian, gdy zobaczył swojego przyjaciela.
Na jego ramionach zaczynały się pojawiać ładne, fioletowe siniaki.
-Dałeś się pokonać dziewczynie?- Zapytał Mesut i spojrzał na Sophie, która wyglądała tak jakby miała zaraz zapaść się pod ziemię.- No, no!- Gwizdnął i uśmiechnął się do niej, a ona tylko niemrawo odwzajemniła gest i wypadła z powrotem.

 Gdy już całkowicie uwolniłam się od tej cholernej bitej śmietany i, gdy przebrałam się w czyste ciuchy usiadłam na schodkach, które prowadziły do hotelu. Moja przyjaciółka teraz brała prysznic…Ten Lukas to ma pomysły, ale dostał za swoje! Chyba naprawdę zapomniał, na co mnie stać. Kątem oka spostrzegłam piłkarzy, którzy wylegiwali się na słońcu…Po chwili w tym tłumie odnalazłam jego, który gawędził wesoło przez telefon. No tak. Na pewno rozmawiał ze swoją dziewczyną. Spuściłam wzrok i delikatnym ruchem ręki starłam łzy, które zaczęły staczać się z moich oczu. Nie mogłam pozwolić, żeby ktoś zauważył, w jakim jestem stanie! No chyba, że Lukas, albo Caroline, bo oni znali prawdę.
-Hej…Nie przejmuj się- Podskoczyłam, gdy usłyszałam głos przyjaciółki.- On nie jest wart twoich łez…Wiesz o tym- Powiedziała i objęła mnie ramieniem.
-Dzięki- Uśmiechnęłam się delikatnie.- Swoją drogą ty masz trochę gorzej…
-A weź mi nawet nie mów o tej blond pindzie- Teatralnie otrzepała się na samą myśl o niej.- Poradzimy sobie- Szepnęła, a jej spojrzenie powędrowało w kierunku blondyna, który aktualnie przytulał się z Sarah.- Musimy…


****

Witam ;*

Postanowiłam Wam dziś dodać rozdział…Dodawałam go na raty, bo onet znów szalał…
Mam nadzieję, że rozdział się spodobał ;) Można się już po nim domyśleć za kim szaleją główne bohaterki, prawda? ;D
Za ten pomysł z bitą śmietaną dziękuję Caroline ;* Aż sobie dziś musiałam spisać to wszystko, o czym mi pisałaś, bo inaczej bym się w tym pogubiła ^^
PS: Buttony, które zamieściłam po prawej stronie zaczerpnęłam z bloga 
http://vinga-moniika-akcja.blog.onet.pl/
 ;)

Pozdrawiam ;*

poniedziałek, 1 sierpnia 2011

Rozdział 2.

 Tata zaparkował samochód przed miejscem zbiórki, czyli przed stadionem. Stamtąd specjalnym autokarem mieliśmy się udać na lotnisko. Zastanawiałam się, kto odbierze samochód taty, ale szybko się dowiedziałam, że mama się do tego zdeklarowała. Wypadłyśmy z samochodu i od razu w oczy rzucili się nam piłkarze ze swoimi drugimi połówkami i z dziećmi. Nie muszę mówić, że coś zakuło mnie w sercu, gdy zobaczyłam jego z nią…Jak czule ją obejmował…Spojrzałam w bok, żeby ukryć smutek na mojej twarzy, a przyjaciółka objęła mnie ramieniem. Wiedziałam, że ona przeżywa to samo…
-Chodź, pójdziemy się przywitać- Powiedziała, a ja spojrzałam na nią dziwnie.- No, co? Chcesz, żeby pomyśleli, że coś nie gra?
-Masz rację- Przyznałam jej i podeszłam do Lukasa, który stał razem z Moniką i z małym. Louis szybko wskoczył mi na ręce, a ja dałam mu buziaka w policzek.- Hej- Przywitałam się z nimi.
-Hej- Odpowiedzieli i spojrzeli na mnie z uśmiechem.- Do twarzy ci z dzieckiem- Stwierdził Lukas, za co oberwał w głowę od Moniki.
-Dzięki- Oddałam małego w ramiona taty, a ja przytuliłam się do Moniki, żeby się z nią pożegnać.
-Smutno mi będzie…- Westchnęła.- Jedziesz, ty, Caroline, żona Klosego i Sarah…- Mruknęła.
Kątem oka spojrzałam na przyjaciółkę, która stała z Mesutem i jego partnerką. Nie przepadała za nią, ale kultura wymaga.
-Oj- Uśmiechnęłam się do niej delikatnie.- Wytrzymasz- Powiedziałam.
-Będę musiała- Przyznała i jeszcze raz zatopiła się w uścisku narzeczonego.
-SIOSTRA!- Usłyszałam głos Thomasa, który był kierowany do mojej przyjaciółki.
-Thomas!- Rzuciła mu się w ramiona.- Czemu ty tak cały czas do mnie mówisz?
-Masz takie samo nazwisko, a to do czegoś zobowiązuje- Wyszczerzył się.
-Zabawnyś...
-Ale oni nadal myślą, że jesteśmy rodzeństwem- Powiedział.- Popatrz tylko na nich miny…
-Masz rację- Wybuchła śmiechem i pożegnała się z jego żoną.
Po tych wszystkich pożegnaniach i wpakowaniu bagaży do autokaru mogliśmy ruszać na lotnisko. Na samą myśl o tak długim locie robiło mi się słabo, ale muszę to przetrzymać!

 Całą podróż autokarem przegadałam z przyjaciółką. Obie interesowałyśmy się piłką, ale nie miałyśmy specjalnej ochoty na wysłuchiwanie mojego taty, który już zaczął im coś zawzięcie tłumaczyć. Piłkarze wcale go nie słuchali, tylko darli się przez cały autokar do siebie, więc po chwili tata dał sobie z tym spokój, ale powiedział, że gdy znajdziemy się na miejscu, nie da im spokoju. Uśmiechnęłam się do niego i rozejrzałam się po towarzystwie. Bastian przytulał się do Sarah…Że też im się to jeszcze nie znudziło…Klose gawędził ze swoją żoną, a Thomas wesoło gawędził z Mesutem i z Lukasem. Westchnęłam ciężko i spojrzałam przez okno. Chyba dojeżdżaliśmy…
-Mam już dość- Stwierdziła Caroline i spojrzała na mnie smutno. Objęłam ją ramieniem. Tym gestem miałam jej dodać otuchy…
-Wysiadka!- Ryknął trener, a my zaczęłyśmy wychodzić. Oczywiście oni rzucili się do wyjścia jak jakieś dzikie mutanty, ale jedno nasze spojrzenie, a zrobili nam przejście.
-Dzięki- Wyszczerzyłam się i wysiadłam.
-Cała przyjemność po naszej stronie- Powiedział Lukas i puścił mi oczko. Nie wiedziałam, o co mu chodzi. Ale jemu mogło chodzić tylko o jedno, jak wiedział mnie w jego otoczeniu.
-Lukas!- Warknęłam, gdy znalazłam się już na ziemi.- Przestań!- Zdzieliłam go po głowie, a Bastian ryknął śmiechem.
-Czym sobie zasłużył tym razem?- Zapytał wyciągając swoje bagaże.
-Tym samym, co zawsze- Powiedziałam zgodnie z prawdę i poszłam po swoje walizki. Jęknęłam, go ugięłam się pod ich ciężarem.
-Daj pomogę ci- Podolski rzucił się z pomocą i wziął ode mnie jedną.
-Dzięki!- Dałam mu buziaka w policzek i zaczęłam szukać przyjaciółki. Jej w noszeniu pomógł Thomas. No, ale czego on by nie zrobił dla swojej ‘siostrzyczki’?
-Na odprawę raz!- Krzyknął tata wraz ze swoim asystentem.- A potem migiem do zdawania bagaży!
-Tak jest!- Zasultowała cała drużyna.

 Nareszcie znaleźliśmy się w samolocie. Przed nami długa i męcząca podroż. Nie lubiłam latać, ale…Musiałam to jakoś znieść. Usiadłam wygodnie obok Sophie, która beznamiętnym wzrokiem patrzyła w małą szybkę. Doskonale wiedziałam, co ją trapi, bo ja miałam ten sam problem…Ale cóż możemy na to poradzić, że tak chciało życie? Zapięłam pasy i rozglądnęłam się po samolocie. Moje spojrzenie skrzyżowało się z jego spojrzeniem. Uśmiechnęłam się delikatnie i spojrzałam w bok. Samolot wystartował…Nie nawiedziłam tego uczucia! Ale musiałam dać sobie z tym radę! Gdy tylko znaleźliśmy się w powietrzu odetchnęłam głęboko i oparłam wygodnie głowę na oparciu. Przymknęłam powieki i tak po prostu odleciałam…



****

Witam ;* 

Dodaję dziś tylko z jednego powodu ;D

Bastian, z okazji urodzin życzę Ci wszystkiego najlepszego, dużo zdrowia, szczęścia, spełnienia zawodowego jak i w życiu prywatnym. Życzę Ci, żeby wszystko w Twoim życiu się ułożyło i, żeby było dobrze. Życzę złotego medalu za rok z drużyną i życzę tego, aby Cię omijały wszelkie kontuzje ;D
Wszystkiego najlepszego <3

Wiem, że i tak nigdy tego nie przeczyta, ale liczą się chęci ;D

Zostałam nominowana do zabawy One Lovely Blog Award.

Zasady:
  1. Napisz u siebie podziękowania i wklej link bloggera, który Cię nominował.
  2. Napisz o sobie siedem rzeczy.
  3. Nominuj 16 innych osób (nie można nominować osoby, która Cię nominowała)
  4. Napisz im komentarz, by dowiedzieli się o tym.
Za nominację dziękuję Fance ;* 

Teraz siedem rzeczy o mnie:
  1. Jestem strasznym śpiochem ;D
  2. Nie czytam opowiadań o reprezentacji Hiszpanii i o piłkarzach Barcelony. Wyjątek stanowią opowiadania z piłkarzami Realu Madryt.
  3. Moimi ukochanymi drużynami piłkarskimi są Chelsea Londyn i Bayern Monachium.
  4. Bywam pokręcona, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu ;D
  5. Jestem niejaką Piotroholiczką, co ostatnio stwierdziłam ^^
  6. Od września zaczynam naukę w liceum ;D
  7. Stanowczo, za bardzo przejmuję się tym, co powiedzą o mnie inni ludzie.
Nominuję te osoby, które chcą być nominowane ;)

Pozdrawiam ;*