Dedykacja.

Opowiadanie w całości dedykowane Caroline ;*
Dziękuję za Twoje wszystkie szalone pomysły, które mi podsyłasz. Dziękuję za to, że z taką radością piszesz dla mnie fragmenty do rozdziałów. Dziękuję za Twoją obecność ;*

wtorek, 16 sierpnia 2011

Rozdział 4.

 Nadeszła godzina, w której Niemcy oficjalne rozpoczynają swoją przygodę z Mundialem. Stadion wypełniony po brzegi, mnóstwo fleszy, ryk wuwuzeli. Zabrzmiały pierwsze dźwięki hymnu narodowego. Piłkarze w skupieniu się w nie wsłuchiwali. Część śpiewała, część, zapewnie śpiewała w myślach. Ja z Caroline, tatą, sztabem i rezerwowymi staliśmy przed naszą ‘budką’. Z szybko bijącymi sercami śpiewaliśmy hymn. Niesamowite, czas jakby płynął wolniej, kiedy napotkałam jego oczy. Szybko odwróciłam głowę i spojrzałam na kibiców na trybunach. Wszędzie flagi. Wielkie czarno-czerwono-żółe. Najważniejsze trzy kolory w naszym życiu. Jedyne w naszych sercach, przynajmniej na czas Mundialu. Następnie hymn Australii i w górę flagi australijskie. Staliśmy w skupieniu słuchając tym razem hymnu przeciwników. Flesze, wielkie ekrany naprzeciwko nas. Poczułam, że Caroline mocniej łapie mnie za ramię. Spoglądała w jego kierunku. Kilka minut, może sekund. Pierwszy gwizdek, wrzawa na stadionie, piłka w grze. Pierwsza akcja, piłka mija bramkę, zawód na trybunach. Wuwuzele. Flesze. Mundial.
Siedziałyśmy jak na szpilkach. Tato, co chwilę wstawał ze swojego miejsca i podchodził do linii boiska. Krzyczał coś do chłopaków, dopingował. Opłacało się. Po szybkiej kontrze, lekkim zamieszaniu Podolski wpadł w pole karne. Silnym strzałem umieścił piłkę w siatce.
-GOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOL!- Wydarłyśmy się i wyskoczyłyśmy z miejsc. Zaczęłyśmy skakać jak głupie. Szósta minuta meczu. Niemcy 1:0 Australia. Zdenerwowanie gdzieś odeszło, zastąpiła je radość. Wielki uśmiech na naszych twarzach. Wuwuzele jakby jeszcze głośniejsze, błyski fleszy jakby mocniejsze. Neuer z wysoko uniesionymi rękoma w górze. Reszta chłopców przytulała się w kółeczku. Akurat zobaczyłyśmy Lukasa, który wskazał na nas ręką i puścił oczko. Odwzajemniłyśmy wielki uśmiech. Ale piłka znowu w grze. Kilka dobrych akcji, zdenerwowanie wróciło. Zamieszanie w naszym polu karnym. Australia oddała strzał na bramkę Neuera. Obronił. Stadion jakby odetchnął z ulgą. Jednak z drugiej strony słychać było też zawód. Dawajcie chłopcy! Dawajcie!
25 minuta. Wynik bez zmian. Tato wstał z miejsca, kiedy do piłki dobiegł Klose. My zrobiłyśmy to samo. Kilka podań. Podolski-Klose, Klose-Podolski. Piłka jakby w polu karnym szukała Miro, bo ten sekundę później umieścił ją w bramce.
-GOOOOL!- Powtórzyłyśmy to, co zrobiłyśmy przy pierwszym golu. Dobiegłam do taty i przytuliłam się do niego, a do Caroline podbiegł Neuer i podniósł ją.
Słyszałam jej pisk, a po chwili głośny śmiech. Po chwili Neuer dusił mnie.
-Nie mogę oddychać!- Wysyczałam.
Wypuścił mnie ze swoich objęć i wrócił uradowany na boisko. Klose właśnie wyczołgał się spod niemieckiej ‘kanapki’. Wrzawa na stadionie, na ławce rezerwowych, wśród naszych piłkarzy. Marzenia o Mundialu. Czas je spełnić. Ze spokojniejszymi głowami chłopcy kontrolowali przebieg meczu. Australia w pierwszej połowie nie istniała. Oddała może ze 2 strzały w kierunku bramki. Niemiecka precyzja jest niezawodna. Niemiecka maszyna przyjechała po Mistrzostwo Świata! Gwizdek sędziego. Koniec pierwszej połowy i chwila przerwy. Tato poszedł z chłopakami do szatni, my zostałyśmy. Szybko podszedł do nas Thomas.
-Brat! Strzel coś w drugiej połowie!- Usłyszałam głos Caroline przeładowany szczęściem.
-Się wie!- Uśmiechnął się i objął nas obie. Po chwili szybko pobiegł do szatni. Co za mecz!

 Chłopcy powoli wracali na boisko. Sędziowie poczekali aż wszyscy zawodnicy wejdą na boisko. Po chwili po stadionie rozniósł się dźwięk gwizdka. Drugą połowę czas zacząć. Cały stres minął, gdy obie natknęłyśmy się na ich wzrok. Obie się speszyłyśmy jak na zawołanie i z zaciekawieniem spojrzałyśmy na swoje buty. Po kilku minutach znów z wypiekami na twarzach oglądałyśmy mecz. W czasie jego trwania nie rozmawiałyśmy ze sobą choćby słówkiem. Kilka zdań wymieniłyśmy tylko w czasie przerwy. Ale słowa nie są nam potrzebne. Rozumiemy się z Caroline wyśmienicie. Jesteśmy jak siostry. Wiemy, co myśli druga, co czuje. Czasami mówiłyśmy to samo w tym samym czasie, śpiewałyśmy tą samą piosenkę ni stąd ni zowąd. Telepatia? Może. A może już tyle się znamy. Dobiegła 65 minuta meczu. Wynik bez zmian. Nagle Thomas przejął piłkę. Wraz z 68 minutą wynik meczu zmienił się za sprawą Thomasa.
-Aaaaaaa!- Caroline zapiszczała i rzuciła się na mnie.- KOCHAM CIĘ BRAT!- Wrzasnęła i w tej samej chwili wpadł na nas nie kto inny jak Muller.
-To dla was!- Zaczął z nami skakać w kółku. Po chwili pod naporem innych piłkarzy runęliśmy jak dłudzy na murawę.
-Ale odjaaaaaaaaaaazd!- Wrzasnął któryś wprost do mojego ucha. Podolski. Wiadomo. Ten chłopak ma coś nie tak z głową. Nie minęła minuta, gdy wynik spotkania podwyższył w 60 minucie wprowadzony za Klosego Cacau. 4:0 na rozpoczęcie Mundialu. Lepszego startu nie mogliśmy sobie wymarzyć. Huk wuwuzeli był ogromny! Czułam jak murawa drży…Po 90 minutach i kolejnej doliczonej mecz się zakończył. 3 punkty wędrują na konto Niemców.
Przyjechaliśmy po złoto. Jesteśmy bliżej celu.

 Po meczu trener dał piłkarzom wolną rękę. Mogli robić, co chcieli. Najwyżej to oni jutro będą cierpieć jak będziemy jechać do innego miasta, w którym mieliśmy rozegrać mecz z Serbią. Oczywiście chłopcy wybrali się do jakiegoś klubu i zaciągnęli tam nas. A tak mi się nie chciało iść! Wiedziałam, że będę musiała znosić obecność mojego blondyna z Sarah. Na szczęście Sophie będzie przy mnie.
Zajęliśmy wolne miejsca i zamówiliśmy po drinku na rozluźnienie. Nie trzeba było dużo czasu, żeby towarzystwo zaczęło się rozkręcać. Przetańczyłam ze wszystkimi chłopakami z kadry podobnie jak Sophie, jednak do Bastiana nie mogłam się dopchać, bo cały czas tańczył z Sarah. Zresztą po minie mojej przyjaciółki wiedziałam, że ona boi się podejść do Mesuta. A ma taką okazję! Popatrzyła na mnie błagalnym wzrokiem, ja ruchem głowy kazałam jej do niego podejść! No! Przełamała się i podeszła. Ozil obdarzył ją uśmiechem, a po chwili zaczęli ze sobą tańczyć.
-Chodź Caroline- Usłyszałam przy uchu JEGO głos.
Odwróciłam się niepewnie.
-Ja…ja…ja?- Zaczęłam się jąkać, a on parsknął śmiechem.- Zabawne- Mruknęłam. Co ja na to poradzę, że mnie peszy?!
-Oj no!- Chwycił mnie za rękę i poprowadził na parkiet. Akurat z głośników popłynęła wolna piosenka. Objął mnie rękami w talii, a ja zarzuciłam mu ręce na szyję. Choć przez tą chwilę czułam się jak księżniczka, która ma u swojego boku swojego księcia…

 Następnego dnia nim się obejrzałyśmy siedziałyśmy już w autokarze. Chłopcy trochę nie kontaktowali, ale jak im się wczoraj pić zachciało to mają. Ja usiadłam obok Lahma, a Caroline obok Neuera. Strasznie mi się nudziło, bo mój towarzysz pieprzył do mnie trzy po trzy. Nie, żebym go nie lubiła, czy coś, ale w kółko mi truł o tym samym. Spojrzałam na przyjaciółkę, która rechtała z czegoś w najlepsze. Okazało się, że ze mnie i z tego, że Manuel ją łaskotał. Ale po chwili się już ogarnął i dał jej spokój. Poczułam jak mój telefon daje o sobie znać.
‘Mam pomysła! Wyciągaj z torebki długopis i jakiś notes! Powyrywaj kartki, i podziel na nas dwie. Zrobimy kulki, wsadzimy do długopisów i będziemy w nich strzelać!’
Spojrzałam na Caroline, która szczerzyła się jak głupia. Po chwili zabrałyśmy się za tworzenie papierowych kulek. Dla efektu specjalnego Caroline przejechała po niej językiem, a ja parsknęłam śmiechem, ale poszłam za jej śladem. Zaczęłyśmy strzelać, a kulki leciały do przodu. Miałyśmy z tego spory ubaw, a połowa piłkarzy patrzyła na nas z pytajnikami w oczach. Wyszczerzyłyśmy się do siebie i powróciłyśmy do zajęcia. W pewnym momencie Caroline chciała ustrzelić Boatenga, który siedział przed moim tatą, ale trafiła w niego. Skuliła się na miejscu, a ja go obserwowałam. Ale nic nie zrobił! Odwróciłyśmy się do tyłu i zaczęłyśmy strzelać w Podolskiego, gdy nagle ktoś złapał nas za uszy.
-AAAAAAAAAAA!- Pisnęłyśmy.- Tato!
-Ty idziesz siedzieć do mojego asystenta- Powiedział do mnie.- A panna Caroline usiądzie obok mnie- Uśmiechnął się do nas.
-To Lukas w nas rzucał! Chciałyśmy się odpłacić- Wyjaśniła Caroline, a ja przytaknęłam.
-Podolski! 10 dodatkowych okrążeń wokół boiska na treningach!- Oznajmił i poszedł na przód autokaru.
-Ale, o co kaman?- Zapytał.
-Nevermind- Odpowiedziałam.
Wbiłyśmy na koniec autokaru, bo znudziło się nam siedzenie z naszymi towarzyszami.

 Wywaliłam drugiego bramkarza z miejsca, które zajmował obok Mesuta. Chciałam, żeby Sophie usiadła z nim, ale ta wolała usiąść z Khedirą.
-Saaaami! Moje kochanie!- Wydarłam się i to ja zajęłam miejsca obok niego. Mina Sophie była nie do opisania. Ozil poklepał miejsce obok siebie, a ta spojrzała na mnie z mordem w oczach.
-Na serio ci się podobam?- Zapytał Sami.
-Mwahahaha- Parsknęłam.
-Dzięki- Mruknął.
-Oj daj spokój!- Musnęłam jego policzek.
Bastian siedział przed nami i dziwnie na nas łypał.
Ta jazda strasznie mi się dłużyła. Sophie wdała się w rozmowę z panem Mesutem, a ja wstałam z miejsca i na chama wcisnęłam się pomiędzy Lukasa, a Gomeza.
-Nie, żeby było ciasno- Mruknął Podol, a ja zdzieliłam go po łbie.
-Macie coś?!
-Karty mamy!
-To gramy!
Mario rozdał nam karty, a ja się wycwaniłam, bo cały czas podglądałam ich. A oni wcale tego nie widzieli! Zdziwili się dopiero wtedy, gdy wygrałam.
-Pffff!- Odezwał się Gomez, a mi zrobiło się ciasno i usiadłam mu na kolanach.- No, co? Tak mi wygodnie- Uśmiechnęłam się, a moje spojrzenie napotkało tą blond wiedźmę, która siedziała obok blondasa. Coś mu szczebiotała do ucha, a ja poczułam zazdrość. W pewnym momencie straciłam równowagę i runęłam na podłogę autokaru. Wszyscy ryknęli dzikim śmiechem, a ja zamiast wrzeszczeć to śmiałam się razem z nimi. Przyjaciółka podeszła do mnie, a ja podcięłam jej nogę, wskutek wylądowała tuż obok.
-To się nazywa jazda!- Krzyknęłyśmy i resztę podróży spędziłyśmy na leżąco, gawędząc sobie z piłkarzami.



****

Witam ;*

Najdłuższy! ;D za opisanie meczu dziękuję Caroline <3 Scena w autokarze wyszła ze snu, który się jej przyśnił także ;)
Zastanawiałam się, czy nie podzielić tego rozdziału na dwie części, ale…xD Ktoś mnie zmusił! ;D

Buttony zniknęły z głównej strony bloga, ale pojawiły się tutaj: www.solo-a-me-olcia.blog.onet.pl ;)
Razem z nimi pojawiły się jeszcze informacje o mnie i w ogóle zapraszm na tą stronę jak jesteście chętne ;D

Pozdrawiam ;*

6 komentarzy:

  1. Pierwsza! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wuwuzele!! Niach niach i like it ^^ *_* :D Ja nie wiem co ludzie chcieli od nich. Mi się podobały. I nie pamiętam pierwszego meczu :| Skleroza nie boli hia hia :D Cóż zrobić. Ale wygrali jupi, i poszli na dżampreze. I poprosił ją do tańca! *_* Młahahahaha!!! Za uszy je wytargał trener?! I bardzo dobrze! :D Sami <3 Realowe dzidzi dlatego proszę się nie śmiać z niego! :D

      Usuń
  2. ahahahhahahahahhahahhaa xD nie no umarłam xd hahhahahaahahahahhaha wiesz jakiego mam zaciesza? xD o blagam xD strzelanie z obslinionych kulek to najlepsza zabawa pod sloncem! xD a mecz wyjatkowo łatwo szybko i przyjemnie mi sie opisywał O.o zeby mi sie tak jeszcze pisało notki na mojego bloga jak na twojego… bez kitu!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale z nich dzieciuchy :P Hahaha ;-) Nie wiem, kim jest ta Caroline, ale powiedz jej, że też chcę, żeby opisała mi mecz :P Ten fragment był genialny ;-)P.S. Wcale nie wyszło tak długo jak się spodziewałam ;-)Super!

    OdpowiedzUsuń
  4. Hm. Do tej chwili wydawało mi się, że gra w karty to całkiem bezpieczna rozrywka, nie niosąca ze sobą groźby kontuzji [przynajmniej w sensie fizycznym, bo wiadomo, że finanse są czasem ciężko pogruchotane po kilku rozdaniachxD]. A tu się okazuje, że kopańcom nie można nawet kart dać z nadzieją, że się przy tym nie pozabijają;D Podolski oczywiście pierwszy do robienia z siebie idioty, z niego to jest taki dobry duch drużyny- i gola strzeli i debila z siebie zrobi;DPozdrawiam;*[droga--do--gwiazd]

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem naprawdę mile zaskoczona tym rozdziałem i jego długością :). Kurczę tak mnie wkurza ta cała Sarah zachowuje się jak jakaś wielka miss, mam nadzieję, że Bastian w końcu przejrzy na oczy i zobaczy jak super dziewczyna jest tak blisko niego.

    OdpowiedzUsuń