Trzy
miesiące później.
Nadszedł
marzec, a co za tym idzie nadeszło pierwsze słońce i dni zaczęły
robić się cieplejsze. Święta Bożego Narodzenia wszyscy
spędziliśmy w bardzo miłej i rodzinnej atmosferze jeszcze w domu
Sophie. Była ona, jej rodzice, ja, Bastian i jego rodzice. Trochę
brakowało mi moich, ale cóż mogłam na to poradzić? Zupełnie
nic. W styczniu przeprowadziłam się do Bastiana, co bardzo mnie
ucieszyło. Z pomocą przyjaciół trochę przemeblowaliśmy
mieszkanie i przygotowaliśmy pokój dla naszych dzieci. Wszystko
było by pięknie, ale naprawdę martwiła mnie sytuacja z moimi
rodzicami. Od czasu tego wszystkiego tylko parę razy kontaktowałam
się z mamą. Zresztą dzwoniła do mnie tylko wtedy, kiedy taty nie
było w domu. Podzieliłam się tym z Bastianem.
-A
nie możesz się z nimi umówić na rozmowę?- Zaproponował.- Pójdę
z tobą…Razem zawsze łatwiej- Uśmiechnął się dodając mi
otuchy.
-Chyba
tak zrobię- Powiedziałam po chwili namysłu.- Ale za parę dni, bo
muszę to wszystko jeszcze przemyśleć- Dałam mu buziaka w
policzek.- W ogóle zauważyłeś, że Mesut ostatnio jakiś
zestresowany chodzi?- Zapytałam.
-Zauważyłem-
Odparł.- Ale za nic nie chce mi powiedzieć, co się dzieje! Nawet
do Lukasa dzwoniłem z nadzieją, że może on coś wie, ale również
nie…A Sophie nic ci nie mówiła?
-Nie…Ale
też się trochę martwi jego nerwowym zachowaniem. Też była z
poradą u Lukasa, ale jak sam powiedziałeś nic nie wie. Naprawdę
jestem ciekawa, o co mu chodzi- Zastanawiałam się.
-Ja
tak samo…Ale muszę uciekać na trening- Cmoknął mnie w czoło i
z czułością pogłaskał mój brzuch i pomachał na pożegnanie.
Odwzajemniłam gest i opadłam na kanapę. Byłam już w ósmym
miesiącu, wyglądałam jak balon i dosłownie miałam wszystkiego
dość…
Kiedy
Bastian wrócił z treningu wygodnie usadowiliśmy się na kanapie i
zaczęliśmy się zastanawiać się nad imionami dla dzieci. Nasze
rozmowy zostały przerwane przez mój telefon.
-Halo?-
Rzuciłam nie patrząc na wyświetlacz.
-Cześć
to ja…
-Mesut?-
Zdziwiłam się.
-No.
Mam prośbę- I znów był jakiś zdenerwowany.
-Słucham
cię- Powiedziałam nic z tego nie rozumiejąc. Bastian uważnie mi
się przyglądał.
-To
tak…Chciałbym żebyś mi pomogła. Chcę się oświadczyć Sophie-
Powiedział, a ja z radości zapiszczałam.
-NAPRAWDĘ?!-
Wydarłam się.
-Tak,
ale czekaj. Daj mi skończyć- Poprosił, a ja trochę się
uspokoiłam.- Wyciągnij ją z domu, bo najpierw chcę poprosić
Joachima o jej rękę.
-Da
się zrobić- Powiedziałam pewna siebie.
-Dziękuję
ci- Wyczułam, że się uśmiecha.- Tylko potrzymaj ją z godzinkę u
siebie.
-Nie
ma problemu! Zaraz do niej dzwonię i powodzenia!
-Taak.
Przyda się. Dzięki- Powiedział i się rozłączył. Spojrzałam na
Bastiana, który siedział i wpatrywał się we mnie. Z trudem
podniosłam się z kanapy i poczłapałam do kuchni, gdzie zaczęłam
obierać cebulę. Kiedy już dostatecznie płakałam, wykręciłam
numer do przyjaciółki.
-Halo?-
Usłyszałam jej głos.
-So-
Sophie- Załkałam.
-Matko
Boska, co się stało?
-Jak
zawsze to samo. Bastian to kompletny idiota- Rozpłakałam się jej
do słuchawki, a sam zainteresowany stał obok mnie i chciał coś
mówić, ale zagrodziłam, że jak się odezwie to oberwie.
-Gdzie
jesteś?
-No
u tego osła…Zamknęłam się w łazience. Przyjedź proszę-
Starałam się nie roześmiać.
-Już
jadę- Rozłączyła się.
-Co
to miało być?- Zapytał Bastian z grobową miną.
-Oj
tam…Nie gniewaj się. To tylko taki pretekst- Mruknęłam
przytulając się do niego.- Bardzo zły?- Delektowałam się jego
perfumami.
-Bardzo-
Odpowiedział, a ja wiedziałam jak po jego twarzy przeszedł cień
uśmiechu.- Ale powiedz o co chodzi!
-Mesut
chce się oświadczyć Sophie!
-Wow!
Tego to ja się nie spodziewałem, naprawdę!
-No
widzisz- Zaśmiałam się.- Jak coś to siedzę w łazience, dobra?
Wpuść Sophie jak przyjdzie- Dodałam i zniknęłam w pomieszczeniu.
Pięć minut później usłyszałam jak Sophie prawi kazanie
Bastianowi, a potem zapukała do mnie.
-Caroline
to ja, otwórz- Rzuciła, więc spojrzałam w lustro i rozpłakałam
się na nowo. Otworzyłam jej drzwi i wpuściłam do środka.- Co się
stało?- Przytuliła mnie do siebie, a ja zaczęłam wymyślać jakąś
bajkę…
Zdenerwowany
zaparkowałem przed domem Sophie. Wysiadłem z samochodu i poprawiłem
krawat. Wziąłem do ręki bukiet kwiatów dla jej mamy, a dla taty
butelkę najlepszego szampana jaką znalazłem. Z galopującym sercem
podszedłem do drzwi, które po chwili otworzyła mi pani domu.
-Witaj-
Uśmiechnęła się.- Wjedź do środka. Joachim jest u siebie, zaraz
go zawołam.- Przepuściła mnie w drzwiach.
-Dziękuję-
Uśmiechnąłem się nerwowo.- To dla pani- Wręczyłem jej bukiet
róż.
-Ojej,
nie trzeba było. Proszę usiądź, a ja pójdę po męża-
Uśmiechnęła się do mnie ciepło, a ja dalej stałem jak osioł w
salonie. Po chwili wrócił mój trener z żoną.
-Mesut?
Coś się stało?- Zapytał widząc moją przestraszoną minę.
-Yyy…To
dla trenera- Podałem mu butelkę szampana.
-Dziękuję.
Ale z jakiej to okazji?
-Bo…Ja…Chciałem
prosić państwa o rękę Sophie- Wyjąkałem.
-O
Matko- Szepnęła jej mama i z wrażenia usiadła na kanapie.
-Słucham?
-Bo
ja…Chcę spędzić z państwa córką resztę mojego życia i
zostałem wychowany tak, że zanim się poprosi o to ukochaną,
trzeba mieć błogosławieństwo jej rodziców. Dlatego chciałbym
prosić o rękę Sophie- Wytłumaczyłem.
Joachim
milczał, wpatrując się w podłogę, ale kiedy najpierw spojrzał
na żonę, a potem na mnie, odezwał się:
-Jeżeli
Sophie się zgodzi, to my również.
-Naprawdę?-
Spytałem.
-Owszem-
Odpowiedział, a mi oczy się zaszkliły.
-Wszystko
w porządku?- Zapytała mnie mama Sophie.
-Tak,
tak. Ja nie spodziewałem się, że…
-Mesut.
Znam cię już sporo czasu i wiem, że jesteś dobrym człowiekiem.
Widzę, że się kochacie, dlatego nie wiem, dlaczego miałbym stawać
wam na drodze do szczęścia…- Powiedział Joachim.- Witaj w
rodzinie, synu- Dodał i przytulił mnie po męsku. Chwilę później
tonąłem w uścisku rodzicielki mojej, jeszcze dziewczyny…
****
Witam ;*
Wiem, że miał być wczoraj, ale przyznam się szczerze, że kompletnie zapomniałam, żeby go napisać…;D Zresztą po wczorajszym meczu Chelsea jestem w dość podłym nastroju. Ja sobie zdaję sprawę z tego, że oni nie są w najwyższej formie, ale myślałam, że wygrają i w ogóle…A tak to dość wysoka przegrana i teraz chyba trzeba czekać na jakiś cud, żeby w rewanżu pokonać Neapol i awansować dalej…Wiadomo, rewanż na Stamford Bridge, własna publiczność…Może to ich jakoś odblokuje i się wezmą w sobie ^^
Co do rozdziału to pierwszy fragment pisany przeze mnie, a te o oświadczynach przez Caroline ;D I jak sama to czytałam to się wzruszyłam. W następnym odpowiedź jak na to wszystko zareaguje Sophie ;D
Pozdrawiam ;*
woooooooow :D no to tak: po 1 nie dziwie sie ze zapomniałas, ale spoko Chelsea skopie tyłki makaroniarzom :D po 2 no pierwsza część wyszła zaje biście :D awww Bastian to taki misio xD a po 3 to ja się nie mogę doczekać następnego. spadam teraz na mecz moich osiłków xD kurde denerwuje sie ze sawkdlhfaklsdjhvf BEDZIE DOBRZE! MIA SAN MIA! MIA SAN MEISTER
OdpowiedzUsuńNo nie! A jaaaaaaaaaaaaaaa????????????? On łamie mi serce! Jak mógł wybrać inną, przecież jestem taka fajna! Hahaha :) Żartuję sobie :) Mój Ozilcio jest taki kochany, że normalnie bym go ścisnęła i udusiła :) Niech mu się wiedzie z tą Sophie. Jakoś ją przeżyję! :P Hehe :)Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNiezmiernie się cieszę, że Bastian wreszcie przejrzał na oczy i postanowił wziasc odpowiedzialność za swoje czyny. Mam nadzieję, że stworzą szczęśliwa rodzinkę już niedługo :D.I mamy oświadczyny, aaa uwielbiam takie szczęśliwe rozdziały w twoim wykonaniu, wiesz? :D.Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńO madre mio!!! Mesut chce się oświadczać. W sumie jak zaczęłam czytac początek, to taka myśl mi przez głowę przefrunęła, no ale! Przynajmniej jej rodzice się zgodzili omnomnom <3A po za tym Caroline nie ładnie tak wymyślać, chociaż rzeczywiście musiała. Ale co by było gdyby przez przypadek Bastek dostał po ryjku od Sophie? No właśnie! :D
OdpowiedzUsuń