Dedykacja.

Opowiadanie w całości dedykowane Caroline ;*
Dziękuję za Twoje wszystkie szalone pomysły, które mi podsyłasz. Dziękuję za to, że z taką radością piszesz dla mnie fragmenty do rozdziałów. Dziękuję za Twoją obecność ;*

środa, 22 lutego 2012

Rozdział 28.

Trzy miesiące później.

 Nadszedł marzec, a co za tym idzie nadeszło pierwsze słońce i dni zaczęły robić się cieplejsze. Święta Bożego Narodzenia wszyscy spędziliśmy w bardzo miłej i rodzinnej atmosferze jeszcze w domu Sophie. Była ona, jej rodzice, ja, Bastian i jego rodzice. Trochę brakowało mi moich, ale cóż mogłam na to poradzić? Zupełnie nic. W styczniu przeprowadziłam się do Bastiana, co bardzo mnie ucieszyło. Z pomocą przyjaciół trochę przemeblowaliśmy mieszkanie i przygotowaliśmy pokój dla naszych dzieci. Wszystko było by pięknie, ale naprawdę martwiła mnie sytuacja z moimi rodzicami. Od czasu tego wszystkiego tylko parę razy kontaktowałam się z mamą. Zresztą dzwoniła do mnie tylko wtedy, kiedy taty nie było w domu. Podzieliłam się tym z Bastianem.
-A nie możesz się z nimi umówić na rozmowę?- Zaproponował.- Pójdę z tobą…Razem zawsze łatwiej- Uśmiechnął się dodając mi otuchy.
-Chyba tak zrobię- Powiedziałam po chwili namysłu.- Ale za parę dni, bo muszę to wszystko jeszcze przemyśleć- Dałam mu buziaka w policzek.- W ogóle zauważyłeś, że Mesut ostatnio jakiś zestresowany chodzi?- Zapytałam.
-Zauważyłem- Odparł.- Ale za nic nie chce mi powiedzieć, co się dzieje! Nawet do Lukasa dzwoniłem z nadzieją, że może on coś wie, ale również nie…A Sophie nic ci nie mówiła?
-Nie…Ale też się trochę martwi jego nerwowym zachowaniem. Też była z poradą u Lukasa, ale jak sam powiedziałeś nic nie wie. Naprawdę jestem ciekawa, o co mu chodzi- Zastanawiałam się.
-Ja tak samo…Ale muszę uciekać na trening- Cmoknął mnie w czoło i z czułością pogłaskał mój brzuch i pomachał na pożegnanie. Odwzajemniłam gest i opadłam na kanapę. Byłam już w ósmym miesiącu, wyglądałam jak balon i dosłownie miałam wszystkiego dość…

 Kiedy Bastian wrócił z treningu wygodnie usadowiliśmy się na kanapie i zaczęliśmy się zastanawiać się nad imionami dla dzieci. Nasze rozmowy zostały przerwane przez mój telefon.
-Halo?- Rzuciłam nie patrząc na wyświetlacz.
-Cześć to ja…
-Mesut?- Zdziwiłam się.
-No. Mam prośbę- I znów był jakiś zdenerwowany.
-Słucham cię- Powiedziałam nic z tego nie rozumiejąc. Bastian uważnie mi się przyglądał.
-To tak…Chciałbym żebyś mi pomogła. Chcę się oświadczyć Sophie- Powiedział, a ja z radości zapiszczałam.
-NAPRAWDĘ?!- Wydarłam się.
-Tak, ale czekaj. Daj mi skończyć- Poprosił, a ja trochę się uspokoiłam.- Wyciągnij ją z domu, bo najpierw chcę poprosić Joachima o jej rękę.
-Da się zrobić- Powiedziałam pewna siebie.
-Dziękuję ci- Wyczułam, że się uśmiecha.- Tylko potrzymaj ją z godzinkę u siebie.
-Nie ma problemu! Zaraz do niej dzwonię i powodzenia!
-Taak. Przyda się. Dzięki- Powiedział i się rozłączył. Spojrzałam na Bastiana, który siedział i wpatrywał się we mnie. Z trudem podniosłam się z kanapy i poczłapałam do kuchni, gdzie zaczęłam obierać cebulę. Kiedy już dostatecznie płakałam, wykręciłam numer do przyjaciółki.
-Halo?- Usłyszałam jej głos.
-So- Sophie- Załkałam.
-Matko Boska, co się stało?
-Jak zawsze to samo. Bastian to kompletny idiota- Rozpłakałam się jej do słuchawki, a sam zainteresowany stał obok mnie i chciał coś mówić, ale zagrodziłam, że jak się odezwie to oberwie.
-Gdzie jesteś?
-No u tego osła…Zamknęłam się w łazience. Przyjedź proszę- Starałam się nie roześmiać.
-Już jadę- Rozłączyła się.
-Co to miało być?- Zapytał Bastian z grobową miną.
-Oj tam…Nie gniewaj się. To tylko taki pretekst- Mruknęłam przytulając się do niego.- Bardzo zły?- Delektowałam się jego perfumami.
-Bardzo- Odpowiedział, a ja wiedziałam jak po jego twarzy przeszedł cień uśmiechu.- Ale powiedz o co chodzi!
-Mesut chce się oświadczyć Sophie!
-Wow! Tego to ja się nie spodziewałem, naprawdę!
-No widzisz- Zaśmiałam się.- Jak coś to siedzę w łazience, dobra? Wpuść Sophie jak przyjdzie- Dodałam i zniknęłam w pomieszczeniu. Pięć minut później usłyszałam jak Sophie prawi kazanie Bastianowi, a potem zapukała do mnie.
-Caroline to ja, otwórz- Rzuciła, więc spojrzałam w lustro i rozpłakałam się na nowo. Otworzyłam jej drzwi i wpuściłam do środka.- Co się stało?- Przytuliła mnie do siebie, a ja zaczęłam wymyślać jakąś bajkę…

 Zdenerwowany zaparkowałem przed domem Sophie. Wysiadłem z samochodu i poprawiłem krawat. Wziąłem do ręki bukiet kwiatów dla jej mamy, a dla taty butelkę najlepszego szampana jaką znalazłem. Z galopującym sercem podszedłem do drzwi, które po chwili otworzyła mi pani domu.
-Witaj- Uśmiechnęła się.- Wjedź do środka. Joachim jest u siebie, zaraz go zawołam.- Przepuściła mnie w drzwiach.
-Dziękuję- Uśmiechnąłem się nerwowo.- To dla pani- Wręczyłem jej bukiet róż.
-Ojej, nie trzeba było. Proszę usiądź, a ja pójdę po męża- Uśmiechnęła się do mnie ciepło, a ja dalej stałem jak osioł w salonie. Po chwili wrócił mój trener z żoną.
-Mesut? Coś się stało?- Zapytał widząc moją przestraszoną minę.
-Yyy…To dla trenera- Podałem mu butelkę szampana.
-Dziękuję. Ale z jakiej to okazji?
-Bo…Ja…Chciałem prosić państwa o rękę Sophie- Wyjąkałem.
-O Matko- Szepnęła jej mama i z wrażenia usiadła na kanapie.
-Słucham?
-Bo ja…Chcę spędzić z państwa córką resztę mojego życia i zostałem wychowany tak, że zanim się poprosi o to ukochaną, trzeba mieć błogosławieństwo jej rodziców. Dlatego chciałbym prosić o rękę Sophie- Wytłumaczyłem.
Joachim milczał, wpatrując się w podłogę, ale kiedy najpierw spojrzał na żonę, a potem na mnie, odezwał się:
-Jeżeli Sophie się zgodzi, to my również.
-Naprawdę?- Spytałem.
-Owszem- Odpowiedział, a mi oczy się zaszkliły.
-Wszystko w porządku?- Zapytała mnie mama Sophie.
-Tak, tak. Ja nie spodziewałem się, że…
-Mesut. Znam cię już sporo czasu i wiem, że jesteś dobrym człowiekiem. Widzę, że się kochacie, dlatego nie wiem, dlaczego miałbym stawać wam na drodze do szczęścia…- Powiedział Joachim.- Witaj w rodzinie, synu- Dodał i przytulił mnie po męsku. Chwilę później tonąłem w uścisku rodzicielki mojej, jeszcze dziewczyny…



****

Witam ;*

Wiem, że miał być wczoraj, ale przyznam się szczerze, że kompletnie zapomniałam, żeby go napisać…;D Zresztą po wczorajszym meczu Chelsea jestem w dość podłym nastroju. Ja sobie zdaję sprawę z tego, że oni nie są w najwyższej formie, ale myślałam, że wygrają i w ogóle…A tak to dość wysoka przegrana i teraz chyba trzeba czekać na jakiś cud, żeby w rewanżu pokonać Neapol i awansować dalej…Wiadomo, rewanż na Stamford Bridge, własna publiczność…Może to ich jakoś odblokuje i się wezmą w sobie ^^

Co do rozdziału to pierwszy fragment pisany przeze mnie, a te o oświadczynach przez Caroline ;D I jak sama to czytałam to się wzruszyłam. W następnym odpowiedź jak na to wszystko zareaguje Sophie ;D

Pozdrawiam ;*

4 komentarze:

  1. woooooooow :D no to tak: po 1 nie dziwie sie ze zapomniałas, ale spoko Chelsea skopie tyłki makaroniarzom :D po 2 no pierwsza część wyszła zaje biście :D awww Bastian to taki misio xD a po 3 to ja się nie mogę doczekać następnego. spadam teraz na mecz moich osiłków xD kurde denerwuje sie ze sawkdlhfaklsdjhvf BEDZIE DOBRZE! MIA SAN MIA! MIA SAN MEISTER

    OdpowiedzUsuń
  2. No nie! A jaaaaaaaaaaaaaaa????????????? On łamie mi serce! Jak mógł wybrać inną, przecież jestem taka fajna! Hahaha :) Żartuję sobie :) Mój Ozilcio jest taki kochany, że normalnie bym go ścisnęła i udusiła :) Niech mu się wiedzie z tą Sophie. Jakoś ją przeżyję! :P Hehe :)Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Niezmiernie się cieszę, że Bastian wreszcie przejrzał na oczy i postanowił wziasc odpowiedzialność za swoje czyny. Mam nadzieję, że stworzą szczęśliwa rodzinkę już niedługo :D.I mamy oświadczyny, aaa uwielbiam takie szczęśliwe rozdziały w twoim wykonaniu, wiesz? :D.Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. O madre mio!!! Mesut chce się oświadczać. W sumie jak zaczęłam czytac początek, to taka myśl mi przez głowę przefrunęła, no ale! Przynajmniej jej rodzice się zgodzili omnomnom <3A po za tym Caroline nie ładnie tak wymyślać, chociaż rzeczywiście musiała. Ale co by było gdyby przez przypadek Bastek dostał po ryjku od Sophie? No właśnie! :D

    OdpowiedzUsuń