Dedykacja.

Opowiadanie w całości dedykowane Caroline ;*
Dziękuję za Twoje wszystkie szalone pomysły, które mi podsyłasz. Dziękuję za to, że z taką radością piszesz dla mnie fragmenty do rozdziałów. Dziękuję za Twoją obecność ;*

poniedziałek, 13 lutego 2012

Rozdział 27.

 Patrzyliśmy sobie przez jakiś czas w oczy. Objął moją twarz w dłonie, po czym delikatnie i czule musnął moje usta. Stałam jak sparaliżowana. Nie mogłam się ani poruszyć, ani się odezwać.
-Gdybyś dała mi szansę powiedzieć cokolwiek- Zaczął.- Wiem, że od dawna mnie kochasz. Widziałem, co się z tobą działo na Euro i podczas Mundialu, gdy tylko byłem blisko ciebie. Potrafię zauważyć takie rzeczy. Nie jestem głupi. No…Może trochę. Bałem się. Najzwyczajniej na świecie się bałem. Nic mnie nie usprawiedliwia, wiem o tym. Ale bałem się, że to, co do ciebie czuję to zwykłe zauroczenie. Nie chciałem skreślać swojego związku z Sarah, bo ne byłem pewny swoich uczuć do ciebie- Mówił patrząc mi w oczy. Nawet nie wiem, kiedy się rozpadało. Byliśmy już praktycznie przemoczeni, ale znajdowaliśmy się we własnym świecie.- Teraz już się nie boję. Wiem, co czuję. Wiem, że warto. Wiem, bo cię kocham. Was kocham- Dodał delikatnie się uśmiechając. Nie spodziewałam się tego. Wszystkiego innego tak. Tego, co mi powiedział- nie. Byłam pewna, że powie, że nic się nie zmieni, że będzie odwiedzał nasze dzieci…Bastian Schweinsteiger. Ile razy mnie jeszcze zaskoczy? Nadal milczałam. On przerwał tę ciszę.- Chodźmy, bo się rozchorujesz- Powiedział całując mnie w czoło, po czym pociągnął mnie za rękę. Poszliśmy do niego. Bo bliżej, bo byłam cała przemoczona, bo było mi zimno.- Idź do łazienki, weź ciepłą kąpiel, a ja ci dam jakieś suche rzeczy- Rzucił, gdy tylko weszliśmy do jego mieszkania.
-A ty?- Wychrypiałam, po raz pierwszy od tej akcji po USG.
-Mi nic nie będzie. Najważniejsze, żebyś teraz nie zachorowała- Odpowiedział spokojnie, wpychając mnie do łazienki.- A i ręczniki są w szafie pod umywalką- Dodał wściubiając głowę zza drzwi, po czym szybko zniknął.
Zdjęłam mokre ciuchy i wskoczyłam pod prysznic. Poczułam ulgę. Wszystkie moje zmartwienia gdzieś odpłynęły. Wyszłam owinięta wielkim ręcznikiem. Na szafce przy drzwiach czekała na mnie sucha koszulka. Uśmiechnęłam się delikatnie i zaczęłam się wycierać. Po chwili zakładałam suche ubranie. No, ale mój uśmiech znikł po kilku sekundach. Koszulka była za mała. Zrezygnowana ściągnęłam ją i z powrotem owinęłam się ręcznikiem. Delikatnie uchyliłam drzwi i wystawiłam głowę.
-Bastian!- Zawołałam, a on przybiegł wystraszony.
-Co się stało? Rodzisz?! Boże karetka!- Panikował. Patrzyłam na niego z rozbawieniem.
-Nie rodzę. Po prostu koszulka jest za mała i pomyślałam, że może miałbyś jakąś większą…
-Matko kochana…Wystraszyłem się.- Złapał się za serce.- Zaraz coś poszukam- Dodał, po czym zniknął za drzwiami innego pokoju. Po kilku chwilach wrócił z nową.- Mam nadzieję, że będzie pasować…Większej nie mam- Rzucił lekko rozbawiony.
-Śmiej się, śmiej. Wiem, że wyglądam jak wieloryb- Odpowiedziałam. Wyszedł, a ja zaczęłam ubierać na siebie koszulkę, która okazała się być za mała! Jęknęłam.- Bastian, masz może jakieś spodenki do tego, czy coś? Albo namiot najlepiej. Wtedy na pewno w niego wejdę…Może- W odpowiedzi usłyszałam stłumiony chichot. Blondyn podał mi spodenki i ponownie wyszedł.
Wyglądałam jak siedem nieszczęść. Wilgotne włosy, zero makijażu, przyciasna koszulka i spodenki. Gorzej być nie może. Wyszłam z łazienki i skierowałam się do salonu, gdzie zauważyłam Bastiana w suchych ciuchach. Usiadłam na kanapie, a on opatulił mnie ciepłym kocem i podał kubek z gorącą herbatą. Sam usiadł naprzeciwko mnie. Przyglądałam mu się przez chwilę, a później stwierdziłam, że muszę z nim pogadać.- No i co teraz będzie?- Zadałam nurtujące pytanie upijając łyk herbaty.
-Jak to, co? Oczywiście zamieszkasz ze mną!- Powiedział zdecydowanie.- Jutro mogę wpaść do domu Sophie i zabrać twoje rzeczy do mnie. Jestem pewien, że Mesut i Joachim mi pomogą…Nie chcę stracić ani jednego dnia, rozumiesz?
-Jesteś tego pewny?
-Jestem- Odparł i usiadł obok mnie.- Nie pozwolę wam odejść…Będziecie ze mną- Szepnął i pocałował mnie w czoło. Odetchnęłam. Dziękowałam, że tak to wszystko się skończyło.

 Po załatwieniu spraw z tatą umówiłam się z Mesutem. Miło spędziliśmy ze sobą czas, a później wysłałam wiadomość do przyjaciółki jak było na badaniach. Oddzwoniła mówiąc szczęśliwym głosem o tym, że będzie miała bliźniaki i opowiedziała mi o wszystkim. O jej rozmowie z blondynem, o tym jak wyznał jej miłość, o tym jak zaproponował jej mieszkanie i o tym, że się zgodziła. Pisnęłam uszczęśliwiona i złożyłam jej serdeczne gratulacje, a ona podziękowała mi za to, że powiedziałam Bastianowi o badaniach. Kiedy skończyłyśmy rozmawiać rzuciłam się Mesutowi na szyję i powiedziałam mu to, co przed chwilą usłyszałam. Był tak samo zadowolony jak ja. Nim się zorientowaliśmy trzeba było wracać.
Odwiózł mnie pod sam dom. Zgodziłam się, bo byłam pewna, że rodziców nie będzie w domu. Mieli gdzieś wyjść. Mesut zgasił silnik i szybko wysiadł z samochodu, żeby otworzyć mi drzwi. Zaśmiałam się cicho i podałam mu dłoń. Odprowadził mnie pod same drzwi. Staliśmy tak chwilę i patrzyliśmy sobie w oczy, by po kilku sekundach połączyć usta w czułym pocałunku. Od razu zarzuciłam mu ręce na szyję, a on swoimi objął mnie mocno. Trwało to chwilę, aż w pewnym momencie drzwi otworzyły się z impetem i przed dom wyskoczył mocno zirytowany tata.
-Co to ma znaczyć?!- Podniósł głos.
-Tato, ja ci to wszystko wytłumaczę…
-Cicho! Wejdź do domu- Powiedział twardo. Spojrzałam smutno na Mesuta.
-Trenerze ja…- Zaczął mój chłopaka, ale nie dane było mu skończyć, gdyż tata uderzył go.
-TATO!- Krzyknęłam i stanęłam przed Mesutem.- Daj nam wyjaśnić!
-Nie tu…Wejdźcie do środka. Natychmiast- Powiedział i czekał aż wykonamy jego polecenie.
Mesut cały czas trzymał dłoń na nosie.
-Pokaż- Poprosiłam, odsłaniając jego puchnący nos, z którego leciała stróżka krwi. – Uuu…Czekaj, pójdę po apteczkę- Powiedziałam spokojnie. Tata patrzył na nas uważnie. Milczał. Wiedziałam, że jest zły, bo nic mu nie powiedziałam. W jego oczach spotykałam się ukradkiem z jego podopiecznym. Po zatamowaniu krwi zaczęliśmy rozmowę.
-Jak długo to trwa?- Zapytał.
-Od kilku miesięcy- Powiedziałam.
-Nie wierzę! Spotkacie się w tajemnicy przede mną już kilka miesięcy?! Moja własna córka mnie okłamuje!- Wybuchł.
-Nie okłamuję, cię bo nie pytałeś!- Palnęłam.
-A ty masz mi coś do powiedzenia?- Zwrócił się do Mesuta.
-Tylko tyle, że kocham Sophie i zależy mi na jej szczęściu. Nie chcieliśmy, żeby tak wyszło…My się po prostu w sobie zakochaliśmy.
-Taaa- Tato się uspokajał.- Sophie idź do siebie. Ja muszę z nim porozmawiać w cztery oczy.
-Tylko go nie bij- Powiedziałam całując go w policzek, a Ozilowi posłałam czułe spojrzenie.
-Co ja mam z tobą zrobić? Jesteś dobrym chłopakiem, bardzo utalentowanym. Cenię twoje zdolności, ale jeśli kiedykolwiek skrzywdzisz moją córkę, jeśli zobaczę, że płacze przez ciebie i to nie będę łzy szczęścia, to uwierz mi, będziesz skończony. Znasz mnie nie od dziś i dobrze wiesz, że rodzina jest dla mnie najważniejsza. Dlatego jeśli skrzywdzisz Sophie możesz być pewny, że będziesz miał ze mną doczynienia. I nic dobrego cię wtedy nie spotka. Ale jak na razie…Witaj w rodzinie- Uśmiechnął się lekko i przyjacielsko poklepał go po ramieniu. Skąd wiedziałam? Obserwowałam całą sytuację z ukrycia, a kiedy skończyli rozmawiać wyskoczyłam z ukrycia, żeby mocno ich do siebie przytulić. Dwaj najważniejsi mężczyźni w moim życiu…



****

Witam ;*

Nie wyrobiłam się z dodaniem rozdziału przez weekend, bo nadrabiałam wszystkie zaległości jakie miałam. Parę mi jeszcze zostało, ale to zdecydowana mniejszość. Dziś mi się ferie zaczęły z czego jestem niezmiernie zadowolona ;D
I wiem, że długi mi wyszedł ten rozdział, ale go nie chciałam dzielić na pół ^^ Przed chwilą wymyśliłam, co ma się dziać w późniejszych czasach opowiadania xD

A i dodam, że ten rozdział prawie w całości pisany przez Caroline ;) Tak gdzieś w wakacje jeszcze ;D

Następny dodam w okolicach wtorku, bo znikam w piątek i wracam w poniedziałek ;D

Pozdrawiam ;*

5 komentarzy:

  1. Mwahahaha xD żebyś ty widziała teraz moją mine :D śmieje sie jak głupi do sera xD biedny Mesut i jego nosek :< chce juz nastepny xD

    OdpowiedzUsuń
  2. maja809@vp.pl10 lipca, 2014

    Co za piękny rozdział… Gdyby nie to, że do końca daleko, to pomyślałabym, że to już koniec :) Istna sielanka. Jogi zawsze był moim idolem, a teraz to chyba będzie jeszcze bardziej hihi :) Pozdrawiam,Ozilla

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem niezmiernie szczęśliwa, że Bastian wreszcie poczuł się do obowiązku i postanowił dać sobie i Carolinie szanse, widać, że oboje się kochają, mam nadzieję, że już nic nie stanie na drodze w ich szczęściu.Swoją drogą naprawdę tata Sophie zgotował Ozzilowi naprawdę miłe powitanie, nie ma co, przynajmniej chłopak wie, że nie może nawalić :D.Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. A już myślałam, że się nam ojczulek obrazi na amen. Tu jednak niespodzianka, szybko mu przeszło. Ale to niewątpliwie dobrze, bo na pewno miał prawo do głębokiego oburzenia. Sophie dość się ociągała z powiedzeniem mu całej prawdy i to chyba nawet lepiej, ze sprawa sama się wyjaśniła, bo inaczej oni trwaliby w tym beznadziejnym układzie jeszcze długo. A to by było niezdrowe i dla nich i dla tatusia.Żeby mojego dało się tak łatwo spacyfikować…Pozdrawiam.[droga--do--gwiazd][resumption][mkubiak]

    OdpowiedzUsuń
  5. Och jakim powiało romantyzmem *_* Bastian, to na prawdę ty? O.o Szacun normalnie. Ale żeby tak w deszczu stać?! Jak tak można ech. Wiem, miało być romantycznie … ale mogła się rozchorować! Młahahaha :DO madre mio Mesut dostał po ryjku?! Jak tak można panie trenerze!!! Dobra … i tak tego trenera lubię noo … dobrze, że wszystko ok :D

    OdpowiedzUsuń