Przyjaciółka
opowiedziała mi o jej spotkaniu z Bastianem. Na początku była na
mnie trochę zła za to, że ją wystawiłam, ale potem jej przeszło.
Zastanawiałam się, co teraz z nimi będzie. Zawsze będzie mogła
liczyć na moje wsparcie. Jeszcze nie powiedziała rodzicom, bo
strasznie boi się ich reakcji. Niby mili ludzie, a
jednak…Wszystkiego się można po nich spodziewać. Westchnęłam
ciężko i popatrzyłam się po chłopkach. Byłam na treningu
chłopaków i strasznie się wynudziłam. Poszłam na niego tylko,
dlatego, że tata mnie o to prosił. Stwierdził, że ja patrzę na
ich grę nieco inaczej i przyda mu się moja opinia, co do ich
umiejętności. Bardzo śmieszne. Kiedy tata obwieścił koniec
odetchnęłam z ulgą. Znudzona weszłam do tuneli zaraz za
piłkarzami. Wtedy ktoś z tyłu pociągnął mnie za rękę.
Przestraszyłam się, ale kiedy zobaczyłam, kim jest ten ktoś
znacznie mi ulżyło.
-Mesut
nie strasz mnie…
-Przepraszam
nie chciałem- I znów mnie przeprasza. Za każdym razem, gdy
rozmawiamy słyszę „przepraszam”. Trochę to męczące.
-Co
u ciebie?- Zapytałam, jednak on mi nie odpowiedział, tylko dziwnie
na mnie spojrzał.- Wszystko w porządku?- Nie odezwał się ani
słowem, za to przycisnął mnie sowim ciałem do ściany. Spojrzał
mi w oczy i pocałował! Jego ręka błądziła pod moją bluzką, a
swoje dłonie zanurzyłam w jego włosach. Trwało to dość długo,
jednak on w końcu przestał.
-Przepraszam,
nie powinienem- Mruknął spuszczając wzrok.- Pójdę już.
Przepraszam- Rzucił szybko i biegiem ruszył w stronę szatni.
Czy
to jakiś żart?! On jest niepoważny! Co za dziecinny, bezczelny
palant! Bawi się moimi uczuciami, a ja głupia myślałam, że
jednak…
Zła
wyszłam na zewnątrz. Czułam zbierające się pod powiekami łzy,
które niemiłosiernie szczypały moje oczy. Nienawidzę tego, że go
kocham.
Z
ciężko bijącym sercem wszedłem do mieszkania Anny. Miałem wielką
nadzieję, że jej nie będzie. Dokładnie rozejrzałem się po
wszystkich pomieszczeniach, a gdy już miałem pewność, że nikogo
nie ma udałem się do sypialni. Z szafy wyciągnąłem swoją
walizkę i zacząłem pakować swoje rzeczy. Podjąłem decyzję.
Muszę zakończyć ten związek jak najszybciej. Już jej nie kocham.
A może nie kocham jej od dawna tylko wydawało mi się, że darzę
ją uczuciem? Sam nie wiem, kiedy moje serce zwariowało na punkcie
Sophie. Wiedziałem, że nie będzie jej łatwo. Wszystkie ciuchy
były już spakowane. W mgnieniu oka pozbierałem swoje rzeczy z
łazienki i zszedłem do salonu. Mimo iż długo z nią nie
mieszkałem zdążyłem zapisać tu jakieś wspomnienia. Doskonale
pamiętam jak w salonie bawiłem się z jej synkiem. Uśmiechnąłem
się na samo wspomnienie. Wiedziałem, że go skrzywdzę. Ale
skrzywdziłbym ich bardziej zostając z nimi. Nie zasługują na
mnie. Anna jest wartościową kobietą i na pewno znajdzie sobie
kogoś lepszego ode mnie.
Chodziłem
bez celu po mieszkaniu i czekałem, aż się zjawią. Chciałem to
już mieć za sobą. Napisała mi wiadomość, że będą za jakieś
pół godziny. Jakby czytała w moich myślach. Ponownie skierowałem
sobie kroki do góry w celu wzięcia walizki na dół. Ta sypialnia
niejednokrotnie była świadkiem naszych miłosnych uniesień.
Pokręciłem tylko głową jakbym chciał się od tego uwolnić. Nie
minęło dziesięć minut, a z powrotem chodziłem po salonie.
Kiedy
usłyszałem podjeżdżający samochód serce zaczęło walić mi jak
oszalałe. Bałem się tego. Po raz pierwszy w życiu bałem się
zerwać z dziewczyną. Kiedyś przychodziło mi to łatwiej. Ale
kiedyś jest kiedyś, a dziś jest dziś.
-Tata!-
Jej synek od razu wskoczył mi w ramiona. W tym momencie serce
rozpadło mi się na milion kawałków.
-Cześć
smyku- Poczochrałem go lekko po włosach.
-Cześć
Mesut- Anna dała mi buziaka w policzek.- Co znaczy ta walizka?
-Możemy
pogadać?- Zapytałem.
-Jasne-
Odpowiedziała.- Mały idź na górę się pobaw- Zwróciła się do
synka, który od razu pobiegł na górę.- Wyprowadzasz się?
-T-
tak- Odparłem.
-Dlaczego?
-Anna,
ja…
-A
rozumiem! Pewnie wynająłeś sobie coś w Monachium, żeby mieć
bliżej na treningi i w ogóle?
-W
pewnym sensie, ale…Nawet nie wiesz jak ciężko mi to powiedzieć-
Zacząłem.- Anna jesteś wspaniałą kobietą, z którą łączyło
mnie bardzo wiele. To ja jestem dupkiem, który nie potrafił cię
docenić. Kiedyś było nam razem tak dobrze, ale moje uczucia
względem ciebie zmieniły się. Podczas trwania Mundialu
zrozumiałem, że cię nie kocham.
-Słucham?-
Wyczułem jak głos się jej łamie.
-Przepraszam
cię, ale nie potrafię cię już kochać…- Spuściłem głowę w
dół.
-Jest
inna?
-W
pewnym sensie…Moje serce oszalało na jej punkcie…Zakochałem się
jak wariat i nic na to nie poradzę. Przepraszam, że zjawiłem się
w twoim życiu i tak namieszałem…
-Żałuję,
że cię poznałam- Podeszła od mnie i wymierzyła mi policzek.- Jak
mogłeś?! Jak mogłeś mnie tak zranić?! Przecież wiesz, że cię
kocham! Dla ciebie byłam gotowa zrobić wszystko, a ty co?!
-Anna,
przepraszam.
-Na
cholerę mi twoje przeprosiny!- Krzyknęła i odwróciła twarz w
stronę okna. Wiedziałem, że płacze. Przeze mnie.
-Czemu
krzyczycie?- Mały zbiegł na dół.- Tatku wyprowadzasz się?
-Ja…-
Spojrzałem na Annę tak jakbym chciał od niej wsparcia, pomocy, ale
ona tylko prychnęła i spojrzała na mnie. Jej usta poruszyły się
bezgłośnie jakby chciała mi powiedzieć„radź sobie sam”.-
Tak, wyprowadzam się.
-Tato
nie odchodź!- Podbiegł do mnie i uczepił się mojej nogi. Anna
kompletnie się załamała i opuściła pomieszczenie. Sam się
rozpłakałem.- Już mnie nie kochasz?
-Oczywiście,
że cię kocham…- Kucnąłem naprzeciw niego i przytuliłem go
mocno do ciebie.- Ale nieraz w życiu tak się zdarza, że dorośli
muszą się rozstać…Nigdy nie przestanę cię kochać- Szeptałem
mu, cały czas go obejmując.
-Nie
zapomnisz o mnie?
-Nigdy
smyku…Jeśli twoja mama wyrazi zgodę to będę cię odwiedzał, a
teraz muszę już iść. Przepraszam jeśli i ciebie zraniłem-
Pocałowałem go w czoło i skierowałem się do wyjścia.
-Kocham
cię tato- Twarz małego była mokra od łez.
-Ja
ciebie też kocham- Ostatni raz na niego spojrzałem i opuściłem
mieszkanie. Czułem się fatalnie. Zraniłem Annę i jej synka.
Zraniłem ich by sam być szczęśliwy z Sophie…
****
Witam ;*
Miał być wczoraj, ale się nie wyrobiłam ;D Za dużo zaległości miałam, a chciałam je wszystkie nadrobić.
I teraz jest mi smutno. Przez tą końcówkę, którą napisałam. Ale niestety tak musiało być…Takie po prostu jest życie.
Zaraz skompletuję rozdział 20, żeby w następny piątek, bądź sobotę Wam dodać. Tak na święta, dlatego życzeń Wam jeszcze nie składam ;)
Kurczę, dopiero 19 rozdział, a tu tyle się dzieje ;D
Z dedykacją dla Ozilli ;* Chciałaś dużo Ozila, to masz ;)
Wczoraj odbyło się losowanie do 1/8 LM. Chelsea trafiła na Napoli. Damy radę <3
Bo kto nie da, jak nie my? xD
Chcę już czwartek!
Pozdrawiam ;*
to ja sobie najpierw ponarzekam: czamu takie krótkie?! No dlaczegoooooo! :< buuuuuuteraz skomplementuje: aaaaaaaawww synek Anny to słodziak. nie to co jego głupia matka. smutno mi teraz po tym :< biedaczki :
OdpowiedzUsuńPowiało smutkiem w tym rozdziale, sama nie wiem jakie rozwiązanie byłoby lepsze. Każdy człowiek chce być szczęśliwi, bądźmy szczerzy,nieraz przekładamy własne dobro nad innych, to normalne, Mesut czuł się nieszczęśliwy w związku z Aną i postanowił go zakończyć, uważam, że to chyba lepsze rozwiązanie niż okłamywanie i życie z kimś, mimo, że łączące ich uczucie już dawno się wypaliło. Jestem bardzo ciekawa jak na to wszystko zareaguje Sophie.Pozdrawiam :*P.s Mam takie drobne pytanie mogłabyś podać mi blogi twoich nowo założonych blogów, bo ostatnio przypadkowo na jeden trafiłam a chciałabym się upewnić, bo ja to czasem niekumata jestem :).www.doskonale-rozni.blog.onet.pl
OdpowiedzUsuńOzilkowy rozdział ;-) Dzięki za dedykację ;-) Ale dlaczego tam smutno… :( Biedne moje małe dzieciątko… Widać, że mu bardzo ciężko, a dziecko nie ułatwia tej sprawy… Mam nadzieję, że ten wątek skończy się szczęśliwie i Sophie będzie chciała z nim być. A jak nie, to ja go z przyjemnością przygarnę :P Ty, a jakby tak zechciał odwiedzić mojego Mario? Hehe ;-) Fajna byłaby taka transakcja wiązana, połączenie wątków, tylko, że moje opowiadanie to już 2012 rok :P Więc Ozilek w tym czasie pewnie będzie szczęśliwy :-)Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńWTF Mesut, WTF?! O.o Jeśli chodzi oczywiście o zachowanie w stosunku do Sophie. Ale wee! Jest mi smutno. I nie wiem czemu młahahaha. Jakiś taki rozdział przygnębiający, chociaż powinnam się cieszyć :)
OdpowiedzUsuńChciałam męskich decyzji, to mam. Niewątpliwie, Mesut postanowił wziąć się w końcu za swoje życie, co się ceni. Szkoda tylko, że cierpi przy tym taki maluch. Najwyraźniej czasem trzeba się zastanowić raz, drugi, a potem jeszcze trzeci i czwarty,żeby być pewnym, że jedną decyzją nie spieprzymy życia sobie i jeszcze kilku innym ludziom.Anna jakoś się pozbiera, mały pewnie też szybko zapomni. Takim maluszkom niewiele czasu potrzeba. A przed Mesutem teraz trudne zadanie, bo to wszystko wcale nie musi pójść tak gładko, jak mu się pewnie teraz wydaje.Pozdrawiam;*[droga--do--gwiazd][resumption][mkubiak]
OdpowiedzUsuń