Szykowaliśmy
się do wyjazdu do Kolonii na przyjęcie urodzinowe Sophie i Louisa.
Kwiecień przyniósł za sobą dużo słońca, dlatego chętnie
zabieraliśmy dzieciaki na dłuższe spacery.
-Bastian,
ja nie wiem, czy pakowanie prezentów identycznej wielkości w ten
sam papier jest dobrym pomysłem- Powiedziałam podchodząc do
blondyna, który siłował się z taśmą klejącą.- Nawet dzieciaki
mają z ciebie ubaw.
-Caroline
ja cię bardzo proszę, nie rozpraszaj mnie.
-Ok.,
ok. Chodźcie miśki. Tatuś ma zły humorek.
Po
20 minutach jechaliśmy już do przyjaciół. Dzieci grzecznie
siedziały w fotelikach ze smoczkami w buziach i wesoło machały
rączkami. Włączyłam radio, bo dzięki temu bliźniaki szybciej
zasypiały.
Po
jakimś czasie w końcu byliśmy na miejscu. Jak się okazało
dojechaliśmy jako ostatni, bo Sophie z Mesutem i rodzicami już byli
na miejscu. Przeprosiliśmy za spóźnienie, wzięliśmy dzieciaki i
prezenty i udaliśmy się za Moniką do salonu. Wnętrze było
udekorowane balonami i transparentami z życzeniami. Na stole stał
wielki kolorowy tort w towarzystwie mniejszych ciast, również
smakowicie wyglądających. Bastian zajął się wręczaniem
prezentów, a ja stałam obok Joachima z dziećmi. Jednak po kilku
minutach wymieniłam się blondynem i poszłam ucałować ukochaną
przyjaciółkę i synka przyjaciół.
-Odpakujcie
prezenty!- Powiedział Podolski chwytając za kamerę. Na pierwszy
ogień poszły paczki ode mnie i Bastiana.
-Eee
robot?- Zapytała Sophie i spojrzała na Louisa, który trzymał w
rączkach czerwoną apaszkę i wieczorową torebkę.
-Bastian,
ja mówiłam, że ten papier to zły pomysł!- Zdzieliłam go w
ramię.- Wybaczcie, oczywiście powinno być na odwrót- Próbowałam
ratować sytuację, ale na nie wiele to się zdało, bo wszyscy
wybuchli śmiechem.
-Monika,
patrzaj! Mam to na kamerze!- Zawył Podolski i zaczął się śmiać
jeszcze głośniej.
-I
ty za dwa miesiące masz wziąć ślub kościelny z tym pajacem?-
Spytała Sophie nadal rozbawiona tą całą sytuacją.
-No
niestety- Mruknęła i wzięła synka na ręce.
-Słyszałem
to! Spotka cię kara moja kochana przyjaciółko!- Zbliżył się do
Sophie, Monika popatrzyła na mnie, a ja na nią, bo wiedziałyśmy,
że Podolski jest zdolny do wszystkiego. W pewnej chwili rzucił w
nią kawałkiem ciasta.
-PODOLSKI!-
Ryknęła na cały głos i popędziła za nim do ogrodu. Tam zwaliła
go na trawę i zaczęła okładać ziemią.- Ty wstrętny gamoniu!
Patrz jak ja wyglądam!- Darła się dalej, a całe towarzystwo
zwijało się ze śmiechu. Dzieciaki wesoło klaskały w rączki,
Louis przypatrywał się temu z zaciekawieniem, a Bastian z Mesutem
leżeli pod stołem. Jedynie ja, Monika i rodzice Sophie próbowaliśmy
zachować jakąkolwiek powagę.
-Dobra,
dzieci! Zabawa skończona!- Krzyknęła mama mojej przyjaciółki.-
Czas na tort!
-Już,
moment! Tylko pójdę do łazienki się ogarnąć- Krzyknęła Sophie
i popędziła na górę, a za nią wbiegł Lukas.- Wypad mi stąd!-
Wrzasnęła na niego.- Monika weź go stąd, bo nie ręczę za
siebie!
-Lukas!
Na dół już…Ale faktycznie…Tobie też potrzebny jest mały
prysznic- Mówiąc to wepchnęła go do łazienki znajdującej się
na dole i oblała go wodą.- No już…Jesteś czysty i pachnący, a
ty Soph?!
-Ja
już też!- Odkrzyknęła i zbiegła na dół.
Zachwiałam
się w miejscu, żeby nie parsknąć, ale na szczęście Bastian,
który już się podniósł pomógł mi utrzymać równowagę. Po
chwili Mesut z Joachimem postawili tort na osobnym stoliku. Najpierw
Podolscy wzięli swojego synka na ręce i wspólnie zdmuchnęli
świeczkę w kształcie cyferki „3”. Później to Sophie podeszła
do tortu, pomyślała życzenie i zdmuchnęła „19”. Wszyscy
zaczęli bić brawo.
Potem
zabawa rozkręciła się w najlepsze. Louis władował się Sophie na
kolana i poprosił, żeby nakarmiła go tortem. Oczywiście nie
odmówiła mu. Louis to strasznie słodkie dziecko. Kiedy tak z nim
siedziała, zauważyła, że wszyscy przyglądają im się z
uśmiechem. A najbardziej Mesut, który patrzył na nią z czułością
i rozczuleniem. W kącie salonu, Bastian tańczył z dziećmi na
rękach, a Joachim prowadził interesującą rozmowę z Lukasem.
Natomiast ja, Monika i mama Sophie gdzieś znikły. Niedługo potem
wróciłyśmy z kolejnymi porcjami jedzenia. Przyjęcie udało się
znakomicie! Nie obyło się bez śmiechów, żartów, rozmów. A czas
spędzony z najbliższymi jest najpiękniejszy.
11
czerwca 2011 roku w Polsce odbył się ślub kościelny Moniki i
Lukasa. Dlaczego akurat Polska? Wszyscy wiedzieli o głębokim
przywiązaniu Lukasa do swojej ojczyzny. Byłam obecna ja, Mesut,
Bastian, Caroline, dzieci, rodzice państwa młodych z Louisem,
rodzice moi, mojej przyjaciółki, Bastiana i mojego chłopaka oraz
chłopcy z reprezentacji i drużyny, ci, którzy mogli się pojawić
ze swoimi drugimi połówkami. Nie mogłam się już doczekać, kiedy
moi przyjaciele złożą kościelną przysięgę małżeńską. Długo
na to czekałam, ale w końcu się udało!
-Ja
Lukas biorę sobie ciebie Moniko za żonę i ślubuję ci miłość,
wierność, uczciwość małżeńską oraz to, że cię nie opuszczę
aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy
Jedyny i wszyscy Święci- Powiedziałem słowa przysięgi ze
wzruszeniem w głosie. W oczach Moniki widziałem łzy. Ale były to
łzy szczęścia…
-Ja
Monika biorę sobie ciebie Lukasa za męża i ślubuję ci miłość,
wierność, uczciwość małżeńską oraz to, że cię nie opuszczę
aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy
Jedyny i wszyscy Święci- Oznajmiła również ze wzruszeniem.
Popatrzyłem na nią z miłością i uwielbieniem w oczach. Była dla
mnie wszystkim. Żoną, mamą mojego synka, kobietą, którą kocham.
Kobietą, z którą mam wspólne plany, marzenia. Kobietą, z którą
mogę porozmawiać o wszystkim, wyżalić się ze wszystkiego.
Kobietą, która bez względu na wszystko jest ze mną, pociesza
mnie, kiedy jest mi to potrzebne i wspiera mnie z całych swoich sił.
Jest moją żoną, ukochaną kobietą, mamą mojego synka. Dla mnie
jest ideałem, aniołem. Kiedy nasi świadkowie- Sophie i Bastian
podali nam obrączki, a my włożyliśmy je sobie na palce wymawiając
słowa „Przyjmij tą obrączkę jako znak mojej miłości i
wierności w Imię Ojca i Syna i Duch Świętego” wiedzieliśmy, że
złączyliśmy się na zawsze.
Zabawa
weselna trwała w najlepsze. Wszyscy bawili się świetnie, tańczyli
ze wszystkimi, śmiali się w najlepsze, rozmawiali i żartowali. O
coś takiego nam chodziło! Miałem już za sobą taniec z moją
żoną, moją mamą i teściową. Spojrzałem z uśmiechem na Monikę
tańczącą teraz jej tatą. Mojego już obskoczyła, bo właśnie
tańcował z mamą Sophie, a Joachim z mamą mojego najlepszego
przyjaciela. Tata Caroline z Sophie, a jej mama z Mesutem.
Bastian
tańczył z Caroline i z dziećmi. Parsknąłem śmiechem na ten
widok, ale cieszyłem się ich szczęściem. Po tylu próbach,
kłótniach i łzach nareszcie odnaleźli szczęście. Spojrzałem,
że Sophie jest wolna, więc poszedłem w jej kierunku.
-Jak
się bawisz?- Zapytałem.
-Świetnie
przyjacielu!- Powiedziała i cmoknęła mnie w policzek.- Nawet nie
wiesz jak się cieszę, że tak to wszystko się potoczyło!
-Teraz
czekać na wasze śluby- Poruszyłem charakterystycznie brwiami.-
Twój z Mesutem i Caroline z Bastianem.
-Wszystko
w swoim czasie!
-Porywam
ci dziecko!- Usłyszeliśmy Thomasa, który wziął Louisa i dołączył
do kółeczka utworzonego przez rodziców bliźniaków razem ze swoją
żoną.
-Zatańczysz?-
Zapytałem podając jej dłoń.
-Z
tobą zawsze- Odpowiedziała i po chwili kołysaliśmy się w rytm
jakiejś melodii.
-Dziękuję
ci, że jesteś Soph- Szepnąłem.- Taka przyjaciółka jak ty to
skarb.
-A
ja ci dziękuję za to, że ty zawsze jesteś ze mną i przy mnie-
Powiedziała i mocno się do mnie przytuliła. Dla takich chwil jak
takie warto żyć.
****
Witam ;*
Wiem, że trochę dawno mnie tutaj nie było, ale nie mogłam się przełamać ;D Na szczęście dziś mi się ta sztuka udała ^^ Za pomoc w pisaniu pierwszej części dziękuję Caroline ;* Mam nadzieję, że już Ci przeszła ochota na zabijanie mnie, bo czuję, że takową miałaś ;D
Pochwalę się, że już sobie wszystko obmyśliłam w głowie i wiem, co ma być dalej. Jak wszystko dobrze pójdzie to to opowiadanie skończy się na 45 rozdziale plus epilog do tego. Myślę, że to mi się uda, ale wolę nie zapeszać ;D
I pomyśleć, że u naszych bohaterów minął już rok od tych wszystkich wydarzeń związanych z Mundialem ;D Ja również całkiem niedługo tutaj będę obchodziła rocznicę ^^
A teraz coś o nadchodzącym tygodniu. W sumie już dziś Chelsea zmierzy się z Tottenhamem w walce o finał Pucharu Anglii. Mocno w nich wierzę i trzymam kciuki, żeby ta sztuka im się udała ;)
W tym tygodniu znów będziemy żyć Ligą Mistrzów i spotkaniami półfinałowymi. W środę Chelsea na Stamford zmierzy się z Barceloną. Przyznam się szczerze, że obawiam się tego spotkania. Nie ze względu na to, że boję się o Chelsea, bo ja wiem, że ich stać na wygraną, ale boję się widowiska teatralnego w wykonaniu Barcelony. Ich gry aktorskiej, symulowania i popisów sędziów, którzy wszystko robią pod nią. Powiem szczerze, że mam już tego dość i wiem, że nie tylko ja -.-
Co do meczu Real- Bayern to jestem rozdarta ;D Kibicuję oby tym drużynom i trzymam za nich kciuki. Wygra lepszy ;)
Pozdrawiam ;*